Wiśniewski wraca

Wiśniewski wraca

Komu teraz zawróci w głowie Takich jak on kocha się lub nienawidzi. Pojawiają się znikąd i robią błyskotliwe kariery. Ludzie chcą wiedzieć o nich wszystko. Co jedzą, jak mieszkają, gdzie i z kim śpią. Niczym amerykańskie gwiazdy są ofiarami plotkarskich gazet. Co ma w sobie Michał Wiśniewski, że swoim pojawieniem się wywołuje takie emocje, a każde jego posunięcie jest szeroko komentowane? Jak udało mu się poruszyć Polaków, sprzedać im coś, co wielu do dziś nazywa kiczem i tandetą? A przede wszystkim na czym polega jego fenomen? Bo choć ostatnio Michał ustąpił nieco miejsca żonie i zaszył się w domowych pieleszach, to coraz głośniej już o jego powrocie. W domu w podwarszawskiej Magdalence mieszka od niedawna. Przestronny budynek, otoczony szczelnie płotem. Na płocie tabliczka: „Uwaga, zły pies”. Zamiast spodziewanej bestii po podwórku grasuje jednak przyjaźnie usposobiony szczeniak. Wnętrze na wysoki połysk. Marmurowe, jasne podłogi, na których zaraz widać wszystkie ślady. W salonie kominek, okazałych rozmiarów kino domowe i meble jakby żywcem przeniesione ze stylowego pałacyku. Na sofie pod ścianą siedzi Xavier, syn Michała. Zajada kruche ciasteczka, a rączki starannie wyciera w mebel. Taki jest właśnie dom Michała Wiśniewskiego. Na pozór pełen blichtru, ale wewnątrz bardzo ciepły. Na pewno jednak znacznie łatwiejszy do rozgryzienia niż sam gospodarz. Bo ten ostatni boi się wody, czyta niewiele. Czasem nudzi się ze sobą. Nie przyzwyczaja się do pieniędzy i nie chce być gwiazdą, ale nie wie też, czy potrafiłby żyć bez swoich fanów i czy poradziłby sobie z tym, że ktoś przeszedłby obok niego obojętnie. – Jak tłumaczyć jego fenomen? – zastanawia się psycholog Agnieszka Zielonka-Sujkowska. – Jest nonkonformistą, potrafi grać w teatrze życia codziennego, ale jest też bardzo odporny psychicznie. Być cały czas na świeczniku i nie dać się zwariować? To godne podziwu. I o wypalenie tu nietrudno. Dlatego Michał będzie szukał niedługo jakiegoś nowego obszaru do swojej pracy twórczej. Może film? 24 czerwca na ekrany kin wchodzi film „Lawstorant”, w którym Michał Wiśniewski gra jedną z głównych ról. Czy jego fenomen znowu da o sobie znać? – Być może. O ile tylko tzw. ludzie z branży nie wycisną wcześniej z niego ostatniej kropli zapału i nie wykorzystają go do własnych celów – ucina socjolog, Artur Górecki. Po pierwsze, niech widzą… Zdaniem socjologów, fenomen buduje się na atrakcyjnych społecznie cechach. Z jednej strony – żywiołowość, ale z drugiej – ciepło i przywiązanie do rodziny. Michał Wiśniewski spełnia idealnie te wymagania. Nigdy specjalnie nie krył się z tym, że jego dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych. I to łagodnie rzecz ujmując. Po kolejnych pijackich awanturach trafił pod opiekę babci. Gdy ta umarła, wyjechał do siostry ojca, do Niemiec. Z ciotką też mu się nie układało, więc zaraz po maturze wrócił do kraju. I pewnie dlatego sam teraz mówi, że nie ma nic piękniejszego niż facet trzymający na rękach niemowlę i że chce dać swoim dzieciom to, czego on nie miał. – Michał nie robi tajemnicy ze swojego dzieciństwa, problemów, jakie kiedyś miał z matką – wtóruje Artur Górecki. – Jego obecne zachowanie to nie gra, a już na pewno nie wyrachowanie. Może tylko jest w tym nieco scenicznego kolorytu. Szczególnie gdy widać, jak społeczeństwo jest łase na takie wyznania. Ze wszystkimi wokół jest na „ty”. Jeżeli ktoś zna go tylko ze sceny, może być nieźle zaskoczony. Michał po domowemu nadal ma czerwone włosy (przetykane białymi kosmykami, ale to jedyna widoczna w ostatnim czasie zmiana wizerunku), ale na tym koniec. Bez scenicznego makijażu, ubrany na luzie, wydaje się bardzo opanowany. Nie przeklina i nie krzyczy. Nikt z jego otoczenia nigdy nie powiedział o nim złego słowa. A dowody świadczące o jego altruizmie w cudowny sposób mnożą się same… Joanna Blangiewicz od 1 lipca będzie oficjalnym menedżerem Wiśniewskiego. Wcześniej pracowała przy produkcji „Miasta marzeń” i tam właśnie lepiej go poznała. – To fajny człowiek, który ma bardzo dużo serca do tego, co robi. Niedawno poszedł do burmistrza Czaplinka i poprosił o kawałek ziemi dla Agnieszki. Dziewczynka ma sześć lat, nie ma nóżek i jednej rączki. Została adoptowana przez siostrę swojej mamy. Mieszkają w kilka osób w malutkim mieszkanku.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 25/2005

Kategorie: Obserwacje