W październiku 1988 r. Mieczysław Rakowski, ostatni premier PRL, zdecydował, że wszyscy Polacy swoje paszporty, ważne na cały świat, mają trzymać w domu, a nie w przepastnych szufladach wydziałów paszportowych milicji. Ech… Pojechaliśmy jesienią tamtego roku na krótki urlop na Cypr. Bo ciepło, bezpośredni samolot PLL LOT z Warszawy, a wizę dawali po przylocie. I wypoczywaliśmy to na plaży, to na basenie skromnego pensjonatu. Któregoś dnia podszedł do nas na plaży przedstawiciel miejscowego biura podróży, oferując wycieczkę do Izraela, z którym Polska nie miała wtedy stosunków dyplomatycznych. Noc na promie, w dzień zwiedzanie i nocny rejs z powrotem do Larnaki. Dobrze wiedział, skąd jesteśmy, i zapewnił, że w paszporcie nie zostanie ślad po naszym pobycie w Izraelu, bo nie będzie pieczątek wjazd/wyjazd ani wizy. To znaczy to wszystko będzie, ale na osobnej karteczce, którą odbiorą nam przy wyjeździe. I taka refleksja nas nachodzi – że jeśli polski rząd nadal będzie prowadził taką politykę z Izraelem jak dotychczas, tamte czasy wrócą. Oczywiście nie mamy nic przeciwko nowelizacji KPA, uważamy ją za słuszną. Owszem, pewnie należało przyjąć poprawki Senatu w sprawie przedłużenia vacatio legis, ale to sprawa drugorzędna. Należało jednak, przede wszystkim, wynająć bardzo profesjonalną i w związku z tym drogą agencję PR/lobbystyczną i zlecić jej odpowiednie przygotowanie medialne i PR-owskie w USA i Izraelu do uświadomienia istoty zagadnienia dla Polski. Pieniądze w Polskiej Fundacji Narodowej są właśnie na takie cele, a nie na jachty. Inną sprawą, choć podobną ze względu na wycofywanie ambasadorów, jest konflikt między Litwą i Chińską Republiką Ludową. Litwa uzgodniła z Tajwanem, że otworzy tam biura wspierające handel i wzajemne stosunki. Takie biura, nieformalne ambasady, ma Unia Europejska, Polska i wiele innych państw świata. Tyle że Litwini zgodzili się, by w nazwie tego biura był Tajwan, nie Tajpej. Spowodowało to wycofanie ambasadora Chin z Wilna. Chiny zażądały tego samego od Litwy. Placówka na Tajwanie jest bardzo interesująca. Daleko od Polski, bezpieczna, dolot skomplikowany i długi. Poza tym ma swoją specyfikę ze względu na Chiny. W związku z tym – pokłońmy się pomysłowości i wiedzy ówczesnych polskich dyplomatów – dokumenty konsularne, które mogły lub miały być używane w Chinach kontynentalnych, biuro w Tajpej stemplowało jako Tokio 2. Szefem placówki w Tajpej jest dyrektor generalny. Kilku ostatnich to Włodzimierz Strażewski, urzędnik MSZ, Marek Wejtko, urzędnik Ministerstwa Gospodarki, Maciej Gaca, sinolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Obecnie szefa nie ma. Placówką zawiaduje małżeństwo dyplomatów. A teraz – uwaga! Otóż szefem placówki Unii Europejskiej w Tajpej jest Polak, Filip Grzegorzewski. Wcześniej był dyrektorem departamentu Azji i Pacyfiku w MSZ. Ze stanowiska odwołała go dyrektor generalna Grażyna Sikorska, znana z najwyższych poborów w historii MSZ. Grzegorzewski szybko wystartował w konkursie na stanowisko w Brukseli, wygrał go, popracował w centrali i wyjechał na Tajwan. Są miejsca w świecie, gdzie się ceni fachowców. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint