Wizyta w cieniu krwawych interesów

Wizyta w cieniu krwawych interesów

Saudi Crown Prince Mohammed bin Salman attends a virtual cabinet meeting in Riyadh, Saudi Arabia August 18, 2020. Picture taken August 18, 2020. ATTENTION EDITORS - THIS PICTURE WAS PROVIDED BY A THIRD PARTY.,Image: 553637527, License: Rights-managed, Restrictions: THIS IMAGE HAS BEEN SUPPLIED BY A THIRD PARTY. IT IS DISTRIBUTED, EXACTLY AS RECEIVED BY REUTERS, AS A SERVICE TO CLIENTS., Model Release: no, Credit line: SAUDI PRESS AGENCY / Reuters / Forum

Czy Biden wróci z Bliskiego Wschodu z Pokojową Nagrodą Nobla, czy z pustymi rękami? Prezydent Biden obiecał izolować tego przywódcę i uczynić z niego „pariasa, jakim jest”. Zerwał umowy na dostawy broni, odmówił spotkania i choćby uprzejmego gestu. Szykowała się chłodna noc dyplomatycznych relacji. I nie, nie chodzi o Władimira Putina po 24 lutego. Mowa o księciu Muhammadzie ibn Salmanie, następcy tronu i faktycznym przywódcy Arabii Saudyjskiej, zwanym dla wygody MBS. W kampanii wyborczej prezydent – a wówczas kandydat – Biden obiecywał surowe ukaranie arabskiego petromocarstwa i wieloletniego sojusznika USA. A jego młodej głowy państwa w szczególności. I do niedawna rzeczywiście tak było, a relacje między dwoma państwami i ich przywódcami spadły na niespodziewanie niski poziom. Dziś jednak Waszyngton ogłasza, że prezydent Biden poleci w lipcu 2022 r. do Arabii Saudyjskiej, a rehabilitacja MBS-a stanie się faktem. Co się stało? I dlaczego Waszyngton realizuje już trzeci scenariusz w relacjach z królestwem w ciągu niewiele ponad trzech lat? Czy w ociepleniu między Rijadem i Waszyngtonem chodzi o dwustronne relacje obu tych stolic, czy może o coś jeszcze? Morderca w skórze reformatora Zacząć wypada od izolacji Arabii Saudyjskiej przez administrację Bidena. Powody były dwa, choć związane ze sobą. W 2018 r. w konsulacie Arabii Saudyjskiej w Turcji pojmany, zamordowany i poćwiartowany został Dżamal Chaszukdżi, który w tamtym czasie był publicystą amerykańskiego „The Washington Post”. Trwają spory, czy Chaszukdżi był tylko dziennikarzem i opozycjonistą z prominentnej rodziny, czy zaszedł za skórę władzom królestwa z innych powodów, bo poza pisaniem parał się czymś jeszcze. To jednak drugorzędne. Faktem jest, że w tamtym czasie legalnie pracował i mieszkał w USA, często zabierając głos publicznie. Amerykanów, a media w szczególności, rozwścieczył więc fakt, że sojusznik USA, nie oglądając się na nic, postanawia zlecić brutalne zamordowanie współpracownika waszyngtońskiej gazety. A podejrzenia szybko padły nawet nie tyle na służby specjalne królestwa, ile na młodego MBS-a – wkrótce potem wywiad Wielkiej Brytanii i amerykańskie CIA zaczęły dowodzić, że to on właśnie stał za zleceniem morderstwa. To powód numer jeden. Biden obiecał odciąć się od mordercy udającego reformatora i ignorować go (a więc upokorzyć) w oczach świata. Drugi powód ściśle łączy się z pierwszym. Dokładnie odwrotnie bowiem zachował się wówczas urzędujący amerykański prezydent Donald Trump. Nie tylko odmówił potępienia MBS-a, ale publicznie i bez zażenowania powiedział, że stoją za tym pieniądze. – Saudowie kupują amerykańską broń – tłumaczył dziennikarzom – więc pozbywanie się tak szczodrego partnera handlowego nie leży w interesie USA. Szczególnie że – kontynuował prezydent – my też kupujemy od nich ropę. Relacje między rodziną Trumpów a królewskim dworem były bliskie do granic obsceniczności. W 2018 r. portal śledczy The Intercept donosił, że saudyjski książę przechwala się, że ma zięcia i bliskiego doradcę Trumpa, Jareda Kushnera, „w kieszeni”. W kwietniu tego roku amerykańska prasa ujawniła, że firma Kushnera została zasilona inwestycją z Arabii Saudyjskiej w wysokości 2 mld dol.! Sprawę pod kątem korupcji i kupowania wpływów politycznych chce teraz zbadać amerykański Kongres. Wróćmy jednak do kadencji Trumpa. Demokraci, wówczas partia w opozycji, i media grzmiały z oburzenia. Choć – jak przytomnie zauważył niedawno dziennikarz i laureat Pulitzera Glenn Greenwald – Trump nie zrobił niczego, czego w relacji z Arabią Saudyjską nie robiły wszystkie poprzednie rządy. Przymknął oczy na łamanie praw człowieka i oczywistą brutalność rządzących tam monarchów w zamian za obietnice taniej ropy, inwestowania w amerykańską walutę i obligacje skarbowe oraz nieprzerwany strumień zamówień zbrojeniowych. Trump był tylko bardziej bezczelny (i szczery). Ale skoro zrobił to Trump, to demokraci postanowili obiecać kompletne odwrócenie kursu. Potępiając przy okazji „umizgiwanie się do morderców i dyktatorów” lokatora Białego Domu. Biden powiedział, że Saudowie „jeszcze zapłacą” za swoje. Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Być może teraz to Biden zapłaci Saudom. Obietnice i interesy Początek kadencji prezydenta Bidena wskazywał, że być może głowa państwa wytrzyma w swoim postanowieniu i utrzyma kurs wobec Arabii Saudyjskiej. Aż przyszedł 24 lutego 2022 r. i inwazja na Ukrainę. Choć uczciwość nakazuje powiedzieć, że to najdramatyczniejszy, ale zarazem tylko jeden z kilku kryzysów, które

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 27/2022

Kategorie: Świat