Gdzieś się rządowi zagubiła jedna z reform. Trzy lata po zmianie mapy administracyjnej kraju reforma samorządowa ciągle pozostaje nie zrealizowanym zapisem intencji. A plany były ambitne. Zapowiadano, że Polska będzie silna samorządami, że społeczności lokalne naprawdę poczują, co znaczy być u siebie. Że dostaną dużą porcję władzy i odpowiedzialności za to, co się dzieje na ich terenie. Drogą do tego miała być decentralizacja administracji i finansów publicznych. Zamiast tego nastąpiła decentralizacja zadań. Rząd i jego agendy przekazały wiele zadań samorządowcom. Zapomniano, bagatela, tylko o jednym. O przekazaniu na ten cel pieniędzy. Samorządy mają dziś mniejsze dotacje niż w 1998 r., a problemów do rozwiązania o niebo więcej. W przeciwieństwie do rozmnażających się funduszy i agencji państwowych, które dysponują miliardowymi kwotami. Co robi rząd w takiej sytuacji? Zamiast decentralizacji finansów podpisuje z województwami kontrakty. Poza nową nazwą wszystko zostaje po staremu. Marszałek województwa jedzie do Warszawy i uprasza władze o pieniądze na inwestycje regionalne. Władza, jak zechce, to da. Najczęściej daje po uważaniu. Komu? Swoim. Niestety, nowymi nazwami nie zmieni się starej praktyki. Hasłami propagandowymi nie zastąpi się polityki regionalnej. Nie odbuduje się nadziei ludzi na to, że samorządy mogą być prawdziwymi gospodarzami terenu. Tysiące stron zadrukowano kontraktami rządu z województwami. A mimo to reforma samorządowa w Polsce najlepiej wygląda na kartach Konstytucji. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański