Warto się przyjrzeć, w jaki sposób rozwiązano nad Tybrem podobne do naszych problemy Najczęściej porównujemy sytuację społeczno-polityczną w naszym kraju z tym, co dzieje się w innych państwach postkomunistycznych. Znacznie rzadziej sięgamy do porównań z zachodnią częścią Europy, wychodząc z założenia, że odmienne uwarunkowania powodowały tam odmienne kształtowanie się rzeczywistości. Jest jednak wyjątek od tej reguły – Włochy. W przeszłości każdy coś słyszał o tzw. włoskim cudzie gospodarczym. Powszechnej uwadze umykał natomiast specyficzny, odrębny od reszty Europy Zachodniej, model gospodarki włoskiej. Po pierwsze, w odróżnieniu od na przykład gospodarki niemieckiej, charakteryzowała się ona stosunkowo niewielkim stopniem koncentracji kapitału prywatnego. Poza kilkoma wielkimi koncernami (Fiat, Pirelli, Olivetti itp.) dominującą rolę odgrywały małe firmy, zatrudniające co najwyżej po kilkudziesięciu pracowników. Po drugie, rozproszeniu w sferze produkcyjnej towarzyszył zakrojony na dużą skalę interwencjonizm państwowy, przejawiający się zarówno bezpośrednim udziałem kapitałów państwowych w działalności gospodarczej (IRI, ENI, ENEL), jak i rozbudowanymi instrumentami oddziaływania pośredniego. Po trzecie wreszcie, rynek pracy we Włoszech, mimo wspomnianego już “cudu gospodarczego”, przez długi czas nie był w stanie wchłonąć ogromnej nadwyżki rąk do pracy. Na szczęście zbiegło się to w czasie z niedoborem siły roboczej w gospodarce niemieckiej i otwarciem granic w ramach Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Spadek bezrobocia Co ma to wspólnego z Polską? Dlaczego powinniśmy interesować się zamierzchłymi wydarzeniami w gospodarce włoskiej? Otóż sytuacja, w której znajdowały się wówczas Włochy, pod wieloma względami przypomina niektóre nasze obecne uwarunkowania. Bezspornym sukcesem gospodarki włoskiej w 2000 roku jest istotna poprawa sytuacji na rynku pracy. Stopa bezrobocia spadła w ciągu kilku miesięcy z 12,3% do około 10%. Stało się to możliwe dzięki utworzeniu ponad pół miliona nowych miejsc pracy. W dodatku działo się to wszystko w warunkach wzrostu gospodarczego nie przekraczającego 3%! Jak to możliwe? Przecież nasi luminarze ekonomii utrzymują, że dopiero wzrost w granicach 6-7% powoduje spadek bezrobocia. Odpowiedź na to pytanie tkwi w drugim członie specyfiki włoskiej, czyli polityce gospodarczej, opartej na przesłankach silnego interwencjonizmu państwa. Jest on, oczywiście, inny niż w latach 60. czy 70.: sektor publiczny jest w trakcie prywatyzacji (tempo prywatyzacji jest jednak wolniejsze niż w Polsce), inwestycje finansowane z budżetu należą do rzadkości. Nie oznacza to jednak rezygnacji z aktywnej polityki gospodarczej. Zaś priorytetowym celem tej polityki jest właśnie tworzenie nowych miejsc pracy. O ile cel owej polityki nie budzi wątpliwości nawet liberałów, środki, jakimi jest realizowana, uchodziłyby w Polsce za co najmniej nieortodoksyjne. Przede wszystkim małe i średnie przedsiębiorstwa, tworzące nowe miejsca pracy, uzyskują z tego tytułu znaczące ulgi podatkowe (we Włoszech nie ogranicza się zakresu ulg podatkowych, a na odwrót – stale się je rozbudowuje). Ponadto, co już zupełnie nie przystaje do naszej rzeczywistości, składki na ubezpieczenia społeczne są przez pierwsze trzy lata pokrywane z budżetu! Korzenie sukcesu Włochy pozostają niewątpliwie nadal państwem opiekuńczym. Żadna licząca się siła społeczna w tym kraju nie odważyłaby się przy tym wprost zakwestionować zasad opiekuńczości. Mowa może być co najwyżej o ich pewnej modyfikacji, ale i tu konieczna jest wielka ostrożność – przekonał się o tym na własnej skórze Silvio Berlusconi, którego rząd upadł jesienią 1994 roku, gdy centrale związkowe wyprowadziły na ulice miliony ludzi protestujących przeciwko reformie systemu emerytalnego, notabene bardzo skromnej w porównaniu z tym, co my sobie niedawno zafundowaliśmy. Przyczyny takiego stanu rzeczy tkwią nie tylko w dużej sile oddziaływania lewicy. W sensie społecznym we Włoszech lewicowy jest również Kościół katolicki, którego emanacją polityczną była Chrześcijańska Demokracja, rządząca tym krajem nieprzerwanie od zakończenia II wojny światowej do początku lat 90. Każda próba ograniczenia zakresu świadczeń społecznych spotyka się więc również ze sprzeciwem Kościoła. Obecnie centroprawica stoi przed szansą odzyskania władzy w wyborach parlamentarnych. Daje tu po prostu o sobie znać zmęczenie rządami centrolewicy, a jej adwersarze łudzą społeczeństwo wizją obniżenia podatków. Sprawa nie jest jednak przesądzona odkąd konwencja wyborcza centrolewicy wybrała na przywódcę nowego Drzewa Oliwnego dotychczasowego burmistrza Rzymu, Francesco Rutellego
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety