Włoskie bezkrólewie

Włoskie bezkrólewie

Italy's populist Five Star Movement (M5S) party leader Luigi Di Maio (L) waves flowers as he celebrates with supporters in his home town of Pomigliano on March 6, 2018, after Italy's general elections. The anti-establishment Five Star Movement and the far-right euro-sceptic League party were the big winners of the election. / AFP PHOTO / Alberto PIZZOLI

Mimo wyborczego zwycięstwa Ruchu Pięciu Gwiazd wciąż nie wiadomo, kto zostanie premierem Choć końcowe wyniki głosowania z 4 marca właściwie zgadzały się z sondażami przedwyborczymi, dla wielu komentatorów i obywateli ostateczny rezultat jest trudny do strawienia. Zdecydowanym zwycięzcą okazał się Ruch Pięciu Gwiazd, populistyczna formacja założona kilka lat temu przez komika telewizyjnego Beppe Grilla bardziej jako antysystemowy happening niż realna platforma polityczna. Zyskując ponad 32% głosów, przedstawiciele Ruchu będą dominującą siłą w parlamencie. Tuż za nimi znalazła się ustępująca po pięciu latach rządzenia krajem Partia Demokratyczna, dla której to wynik wręcz poniżający. Ugrupowanie byłego premiera Mattea Renziego straciło prawie 7 pkt proc. poparcia, a całościowy wynik spadł poniżej 19%, bo wielu wyborców odwróciło się właśnie w stronę Ruchu Pięciu Gwiazd. Jednak najważniejsze w wyborczej układance jest to, co się dzieje na dalszych pozycjach. On wrócił Największym wygranym okazała się skrajnie prawicowa, nacjonalistyczna Liga Północna, która na włoskiej scenie politycznej istnieje od dziesięcioleci, ale nigdy nie odgrywała pierwszoplanowej roli. Tym razem partii, której przewodzi charyzmatyczny Matteo Salvini, udało się zdobyć 17,7% głosów, czyli jedynie nieco ponad 1 pkt proc. mniej od Partii Demokratycznej. Jak zradykalizowały się nastroje włoskiego elektoratu, pokazuje jednak dopiero zestawienie wyników Ligi z 4 marca z rezultatami z poprzednich wyborów. Nacjonaliści zyskali bowiem aż 14 pkt proc. i po raz pierwszy są naprawdę liczącą się opcją polityczną we Włoszech. Siły i znaczenia dodaje im fakt, że do wyborów tak naprawdę nie szli sami. Salvini zawarł przymierze z Forza Italia, partią triumfalnie powracającego do polityki Silvia Berlusconiego. Były premier skandalista nie zostanie tym razem szefem rządu, ale i tak z tylnego siedzenia kierował kampanią. W dodatku legitymizował koalicję, ponieważ na kartach do głosowania pakt wyborczy prawicy z nacjonalistami miał w nazwie właśnie nazwiska Berlusconiego i Salviniego. Jeśli do tego zabójczego paktu dodamy piątych w wyborach nacjonalistycznych Braci Włoskich (Fratelli D’Italia, co nawiązuje do pierwszych słów włoskiego hymnu), którzy już deklarują chęć wejścia do koalicji z Ligą i Forza Italia, zarysuje się nam mnogość scenariuszy formowania rządu. Choć Ruch Pięciu Gwiazd wybory wygrał, nie zdobył w nich większości. Z tego względu potrzebuje albo koalicyjnego partnera do sformowania rządu, albo wsparcia posłów innych formacji w głosowaniach. Wydaje się więc, że dużo większe szanse na desygnowanie nowego premiera ma Liga Północna, która dogadała się już z Berlusconim i Braćmi Włoskimi. Logika nakazuje, by szefem rządu został w takiej sytuacji szef partii o najsilniejszej legitymizacji wyborczej, czyli Matteo Salvini. Wśród starszych członków Forza Italia pojawiają się jednak obawy, że jego radykalizm i kontrowersyjne poglądy mogą być nie do przełknięcia dla wielu posłów i w dalszej perspektywie bardziej zaszkodzić krajowi, niż pomóc. Dlatego wysuwają kontrkandydaturę – szefa Parlamentu Europejskiego Antonia Tajaniego. Poddawać się w walce o fotel premiera nie zamierza też Luigi Di Maio, 31-letni lider Ruchu Pięciu Gwiazd. To między tymi trzema panami rozegra się najpewniej końcowa walka o stworzenie włoskiego rządu. Złote dziecko prawicy Teoretycznie największe szanse na wygraną ma Salvini, nazywany złotym dzieckiem włoskiej radykalnej prawicy. Kierownictwo Ligi Północnej przejął w 2013 r., zapowiadając znaczące zmiany w sposobie zarządzania partią. Niewielu jednak wierzyło w powodzenie jego misji. Ligę przejmował z rąk Umberta Bossiego, człowieka symbolu, który na czele partii stał ponad 20 lat, nigdy jednak nie wyprowadził jej poza margines włoskiej polityki. Jeśli nie udało się to Bossiemu, jakim cudem do sukcesu miałby poprowadzić partię Salvini, znany bardziej z kontrowersyjnych wypowiedzi niż z sukcesów politycznych? 44-letni dziś polityk trafił na pierwsze strony ogólnokrajowych dzienników w 2009 r., kiedy zasugerował, że w jego rodzinnym Mediolanie władze lokalne powinny wprowadzić tramwaje „tylko dla mediolańczyków”. W ten sposób sprzeciwiał się napływowi imigrantów do północnych Włoch, matecznika tamtejszych narodowców. Salvini szybko jednak uczył się politycznego rzemiosła i stopniowo konsolidował poparcie w partii, stając się rozpoznawalną figurą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2018, 2018

Kategorie: Świat