Każdego dnia z powodu braku dostępu do czystej wody umiera 800 dzieci W 2040 r. co czwarte dziecko na naszej planecie będzie cierpieć z powodu braku wody, donosi UNICEF w raporcie „Thirsting for a Future” („Pragnienie przyszłości”), który opublikowano w marcu na Światowy Dzień Wody. Dane są alarmujące. W 36 krajach dostęp do wody uznaje się za ekstremalnie trudny. – Przewidujemy, że w samej Etiopii w 2017 r. ponad 9 mln ludzi będzie bez dostępu do bezpiecznej, pitnej wody – napisał we wstępie do raportu szef UNICEF prof. Anthony Lake. Oprócz Etiopii szczególnie zagrożone są Somalia, Sudan Południowy i Nigeria. Najbardziej cierpią najmłodsi. Biegunki – zwykle spowodowane przez picie brudnej wody i brak odpowiednich warunków sanitarnych – zabijają na świecie 800 dzieci dziennie. Szacuje się, że 156 mln dzieci, które nie skończyły jeszcze pięciu lat, choruje i słabiej się rozwija z powodu braku dostępu do czystej wody. Raport UNICEF ostrzega, że w 2050 r. na jednego mieszkańca Ziemi przypadnie o połowę mniej wody pitnej niż teraz. Przewiduje się też, że już w roku 2040 z powodu braku dostępu do wody będzie cierpieć 600 mln dzieci. Niektóre umrą, inne będą chorować i gorzej się rozwijać. Będą także głodować, bo brak wody oznacza również brak wystarczającej ilości pożywienia. O skali problemu świadczy to, że eksperci zastanawiają się już tylko nad tym, jak bardzo będzie źle. Widać bowiem przynajmniej kilka procesów fatalnie rokujących na przyszłość. Do najważniejszych należy presja demograficzna. Więcej ludzi potrzebuje więcej wody, a tej brakuje nawet dla populacji liczącej 7,4 mld. Dziś brak wody jest problemem setek milionów osób. Kiedy będzie nas dwa razy więcej, stanie się udziałem miliardów. Na to, że będzie coraz gorzej, wpływa m.in. postępująca degradacja środowiska naturalnego. Ogromne ilości wody wykorzystuje przemysł, po czym rzadko nadaje się ona do picia. Przemysł też często odpowiada za jej skażenie. Szczególnie w krajach rozwijających się, gdzie ochrona środowiska naturalnego jest traktowana po macoszemu. Największym zagrożeniem są jednak zmiany klimatyczne. Skala ich wpływu zależy od regionu, jednak w zasadzie wszędzie powodują one kurczenie się dostępnych zasobów wody. Rosnąca temperatura zwiększa częstotliwość susz i przyśpiesza proces pustynnienia, co np. w krajach Sahelu daje się odczuć już od lat 50. Ubywa też wody znajdującej się blisko powierzchni, trzeba więc wiercić coraz głębsze studnie. Z drugiej strony przybywa katastrof naturalnych, ponieważ większa ilość odparowanej wody w atmosferze powoduje, że coraz częściej doświadczamy gwałtownych zjawisk pogodowych: huraganów, burz, ulew oraz powodzi, które zanieczyszczają zbiorniki wody pitnej. To samo dzieje się za sprawą podnoszącego się poziomu mórz i oceanów. Nie tylko zatapiane są rejony przybrzeżne, ale dochodzi także do zanieczyszczenia solą zbiorników słodkowodnych i wód gruntowych. Szacuje się, że w regionach, które mogą ucierpieć z tego powodu, żyje ok. 25% populacji naszej planety. Wszystko to oznacza, że będzie rosła liczba tzw. uchodźców klimatycznych, którzy będą szukać jedzenia i wody. Autorzy raportu UNICEF wskazują, że wobec skutków niekorzystnych zmian klimatu nie jesteśmy bezbronni. Bogata Północ ma technologię oraz pieniądze, które pozwalają uzyskać dostęp do wody – choćby poprzez budowę studni głębinowych. Potrzebna jest jednak solidarność, o czym w „Thirsting for a Future” przypomniano z pomocą art. 24 Konwencji o prawach dziecka ONZ. Na potrzeby tego dokumentu streszczono go tak: „Dzieci mają prawo do dobrej opieki medycznej – do bezpiecznej wody pitnej, pożywnego jedzenia, bezpiecznego środowiska (…). Bogate państwa powinny pomóc biedniejszym państwom to osiągnąć”. W globalnej perspektywie zaliczamy się do państw bogatych, które powinny pomagać biedniejszym. Także we własnym interesie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint