Wodzu, prowadź! Między hańbą a honorem

Wodzu, prowadź! Między hańbą a honorem

Totalną kompromitacją było zachowanie marszałka Rydza-Śmigłego, który opuścił swoich żołnierzy i uciekł do Rumunii Rozpoczęta 1 września 1939 r. wojna była wojną obronną, prowadzoną przez Polaków w myśl zasady, że chociaż są w ojczyźnie rachunki krzywd, to należy odłożyć je na później i stawiać bagnet na broń. Żołnierze i oficerowie Wojska Polskiego odznaczyli się bohaterstwem i swoim zachowaniem dali świadectwo odmienianemu ostatnio przez wszystkie przypadki słowu honor. Trudno powiedzieć, czy w II RP obowiązywała zasada negatywnej selekcji, jednak im wyżej w hierarchii wojskowej, tym tego honoru było mniej. Totalną kompromitacją było postępowanie naczelnego wodza, marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, który opuścił swoich żołnierzy i uciekł do Rumunii. Jego zachowanie – uwzględniając polską tradycję – bardziej wypełniało konotację słowa hańba. Jednak kampania wrześniowa nie była tylko bankructwem Rydza-Śmigłego. Niezależnie od bohaterstwa żołnierzy, klęska wrześniowa była politycznym bankructwem sanacji. Mocarstwowe ambicje Bankructwem państwa, które miało mocarstwowe pretensje i kolonialne ambicje. Teza, że Polska jest – a przynajmniej powinna być – mocarstwem, przed wojną uwodziła umysły tak znakomite jak Jerzy Giedroyc. Sanacyjna „Gazeta Polska” pisała wprost: „Polska żąda kolonii”. Co ciekawe, uzasadnienie tych żądań było typowo polskie – jednym z głównych argumentów były racje moralne. Polska była stratna przy podziale kolonii, gdyż wymazano ją z map świata, więc teraz należy Polakom za te krzywdy zadośćuczynić. Przede wszystkim jednak chęć posiadania kolonii była wyrazem „zdrowych ambicji wielkiego narodu”. Jednak ekspansja to jedno, a obrona stanu posiadania to drugie. W tej drugiej kwestii wiekopomnym powiedzeniem zasłynął Rydz-Śmigły. Podczas XIII Zjazdu Związku Legionistów w Krakowie w 1935 r. z jego ust padły słynne słowa: „Nie tylko nie damy całej sukni, ale nawet guzika…”. Ta wypowiedź charakteryzowała mniej więcej treść sanacyjnej propagandy w 1939 r. Cytowana już „Gazeta Polska” 30 sierpnia 1939 r. pisała wprost: „Polska potęgą militarną”. Opinia ta nie była czczym samochwalstwem Polaków, lecz pochodziła od zagranicznych ekspertów. Przywoływano opinię gazety „Jugoslavenska Poszta”, która – jak informowała na pierwszej stronie „Gazeta Polska” – zaliczała Polskę do „grona największych potęg militarnych w Europie”. Zestawianie potencjału materialnego Polski i Niemiec musiało budzić u czytelników pewną podejrzliwość, ponieważ na łamach polskiej prasy jednak częściej pojawiały się argumenty mówiące o naszej „wyższości moralnej”. 28 sierpnia „Gazeta Polska” informowała, że „Niemcy zdają sobie sprawę z wyższości moralnej Polski”. Niemcy są zdenerwowani, a morale ich armii żadne. Nic dziwnego, że zapobiegliwi Niemcy w obawie przed polskim kontrnatarciem pospiesznie opuszczali swój kraj. 30 sierpnia „Goniec Warszawski” informował o Niemcach, którzy uciekli do Danii. Dwa dni wcześniej w „Gazecie Polskiej” można było przeczytać, że ludność niemieckiego Śląska pospiesznie ucieka do Polski. Na łamach „Gońca Warszawskiego” pojawiały się argumenty już nie tyle moralne, ile wręcz metafizyczne. „Ostrzeżenie zza grobu dla Hitlera”, groziła palcem na ostatniej stronie popularna gazeta. Ostrzeżeniem tym było „proroctwo z 1893 r.”, będące „syntezą starych przepowiedni”, „w tym zwłaszcza przepowiedni Wernyhory”. Jak nietrudno się domyślić, przepowiednia ta wieszczyła „wielkość i pomyślność Polski”. W takich oto nastrojach „czekaliśmy z palcem na cynglu” („Dziennik Bydgoski”, 1 września 1939 r.). Gdyż jak powiedział naczelny wódz, „gwałt siłą zadany – musi być siłą odparty”. Klęska „O stalowy mur bohaterskiej Armii rozbije się bandycki napad na Polskę”, pisał 1 września „Dobry Wieczór. Kurier Czerwony”. Poniżej znalazło się zawołanie: „Wodzu, prowadź!” górujące nad zdjęciem samego wodza. Marszałek Rydz-Śmigły stał się bowiem w dniu 1 września nie tylko naczelnym wodzem, ale również „następcą prezydenta RP na wypadek opróżnienia się urzędu przed zawarciem pokoju”. A sam prezydent wezwał obywateli do skupienia się wokół osoby Rydza-Śmigłego. Wokół marszałka chcieli wówczas się skupić przywódcy wszystkich sił politycznych. Ten jednak odrzucił ich propozycję utworzenia rządu ocalenia narodowego. 7 września Śmigły opuścił Warszawę. Wydaje się, że przedwcześnie, gdyż kapitulacja stolicy nastąpiła dopiero trzy tygodnie później. Naczelny wódz przeniósł się do Brześcia nad Bugiem. Decyzja ta i związane z nią problemy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 37/2009

Kategorie: Historia