Wojna w ZUS

Wojna w ZUS

16.03.2018 Lodz. ZUS. Emerytury. Renty. Fot. Piotr Kamionka/REPORTER

Kolejne związki zawodowe wypowiadają wojnę Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych. NSZZ Solidarność w piśmie do premiera Mateusza Morawieckiego zażądał odwołania prezeski ZUS Gertrudy Uścińskiej. „Kreowanie wizerunku ZUS przez panią prezes jako instytucji nowoczesnej, o wysokim stopniu cyfryzacji jest przereklamowane i nie pokrywa się z rzeczywistością, jakiej na co dzień doświadczają pracownicy”, pisze szefowa „Solidarności” w ZUS Regina Borkowska.

Pracownicy ZUS od lat skarżą się na skandalicznie niskie pensje. – Koleżanki z 10-letnim stażem zarabiają po 3100 zł brutto miesięcznie – powiedziała money.pl Ilona Garczyńska, starsza referentka i przewodnicząca Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa w ZUS. Po pięciu latach pracy Ilona Garczyńska zarabia nieco ponad 1800 zł na rękę pensji podstawowej. Jak mówi Monika Ditmar, sekretarz zarządu głównego Związku Zawodowego Pracowników ZUS, wyliczenia dotyczące średniej płacy w ZUS (5,8 tys. zł) są nieprawdziwe. Na tę kwotę składają się m.in. odprawy odchodzących pracowników i nagrody jubileuszowe, które nie każdemu pracownikowi się należą.

Niskie pensje to nie wszystko. Pracownicy ZUS mówią, że regularnie są zmuszani do brania nadgodzin, ciągle przydziela się im nowe obowiązki bez podniesienia pensji (już wypłacają 300+, a od 2022 roku będą także wypłacać 500+), pracują w „okropnych warunkach”, a przełożeni często ich straszą.

Koleżanki z biura biorą antydepresanty, bo nie są w stanie pracować w takiej atmosferze. Wywierany jest na nas nacisk, abyśmy brały godziny nadliczbowe, szczególnie gdy są jakieś rządowe akcje, typu przeliczanie emerytur dla rocznika 53. lub trzynasta emerytura – powiedziała Garczyńska. – Ludzie myślą, że pracujemy w luksusach, a prawda jest taka, że pracodawca oszczędza na nas, jak tylko może. Nie mamy klimatyzacji w pokojach ani nawet wystarczającej liczby sprawnych wiatraków. Pracujemy w potwornej duchocie, w maseczkach na twarzach, których nie wolno nam zdjąć, w pełnym obuwiu i bez wody butelkowanej do picia, bo takie oszczędności są teraz w ZUS – powiedziała Garczyńska.

 

Będzie strajk?

ZUS zatrudnia ok. 43 tys. ludzi. – Nastroje pracowników ZUS są bojowe. W sondzie na Facebooku wzięło udział ponad 1000 osób i 95 proc. opowiedziało się za strajkiem – powiedział na łamach „Super Expressu” Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związkowej Alternatywy, która popiera strajk załogi ZUS.

W ubiegłym tygodniu Związek Zawodowy Pracowników ZUS zwrócił się do prezeski ZUS z żądaniami. Związkowcy chcą m.in. podwyżek o co najmniej 1 tys. zł. brutto dla każdego pracownika, sprzętu do pracy (m.in. słuchawek, komputerów, skanerów) i przestrzegania realizacji urlopów pracowników.

– Jeśli rozmowy z pracodawcą, które zaplanowane są na połowę sierpnia, nic nie dadzą, we wrześniu będzie ogólnokrajowy strajk w ZUS. Przyjedziemy do Warszawy! – zapowiada Monika Ditmar.

Wiele wskazuje, że tak się stanie. Zarząd ZUS jest nieugięty, nie godzi się na podwyżki i broni swojej prezeski. „Kategorycznie nie zgadzamy się z opinią przewodniczącej NSZZ Solidarność na temat obecnego funkcjonowania pracodawcy. Naszym zdaniem szefowa związku mija się z prawdą i nie dostrzega oczywistych pozytywnych zmian, które zaszły w ostatnich latach w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych” – napisał ZUS w stanowisku przesłanym PAP.

Strajk generalny w ZUS może mieć poważne konsekwencje. Przede wszystkim zagrożone będą wypłaty świadczeń i programów socjalnych, a także 14. emerytury.

12 sierpnia Związek Zawodowy Pracowników ZUS podejmie rozmowy z prezeską Gertrudą Uścińską.

 

 

fot. Piotr Kamionka/REPORTER

Wydanie:

Kategorie: Z dnia na dzień

Komentarze

  1. Piotr
    Piotr 10 sierpnia, 2021, 08:17

    Przede wszystkim – nie straszcie ludzi, że nie będzie wypłat. Nawet jeżeli 100% związkowców rozpocznie strajk, to jeszcze pozostaje większość pracowników, którzy do związków nie należą. Place niskie, pracy dużo. Może i tak. Ale panie po liceum ogólnokształcące chciałyby zarabiać średnią krajową, ale wychodzić z pracy o 16.00. Mieszkam naprzeciw oddziału II i widze. To jak w fabryce Forda. Chyba kwadrans przed 16 już siedzą spakowane, żeby punktualnie wyjść. Kto w takim razie robi te nadgodziny? Jakieś sieroty? Chyba problem nie leży tam, gdzie go wskazują związkowcy. Szumilewicz steruje tymi kobietami z tylnego fotela, a one dają się podpuszczeć. A jemu marzy się kariera związkowego bosa, który się nie naraża, bo nie pracuje w zusie.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy