Rozmowa z prof. Eugeniuszem Duraczyńskim Polskie NIE Hitlerowi legło u podstaw koalicji antyhitlerowskiej – Panie profesorze, zacznijmy od ogólniejszego pytania: czy do września 1939 r. musiało dojść? – Pytanie krótkie, acz zasadnicze. Mówiąc inaczej, czy była realna alternatywa – bo tylko o realiach mówimy, a nie hipotezach – dla tego, co się szykowało do września i we wrześniu 1939 r. I co rosnące grono obserwatorów życia politycznego, nie tylko w Europie, ale i w świecie, przewidywało. Posiłkowali się różnymi ujęciami, ale ich wspólnym mianownikiem było gruntujące się przekonanie, że wojna jest właściwie za progiem. Otóż teoretycznie była taka alternatywa, ale okazała się kompletnie nierealna. Gdyby bowiem wiosną 1939 r. doszedł do skutku pomysł konferencji z udziałem Wielkiej Brytanii, Francji, Związku Radzieckiego, Polski, Rumunii i Turcji i gdyby pokłosiem tej konferencji był jakiś wyraźny blok polityczny, jeśli nie polityczno-wojskowy, być może Hitler by się zawahał. Ale ów pomysł umarł, zanim stał się przedmiotem poważnych rozważań. Zadecydowały rozbieżne poglądy i interesy chyba większości – a może i wszystkich tych państw. – Poza tym nie wiadomo, czy nawet gdyby powstał taki blok, Hitler nie uderzyłby na Polskę. – Właśnie, ale konferencja mogła stać się próbą powstrzymania Hitlera przed tym, co już zamierzał od ładnych miesięcy. Pojawiła się w głowach polityków i dyplomatów, zwłaszcza tych, którzy niemal za wszelką cenę chcieli uniknąć wojny kosztem ustępstw wobec III Rzeszy, uprawiając appeasement policy, jak ją nazywali Anglicy. Dla nich celem nadrzędnym było zachowanie pokoju, tymczasem w 1939 r. – po agresywnych posunięciach Hitlera – pierwszoplanowe stawało się poszukiwanie skutecznych środków przeciwstawienia się nie tylko politycznego, lecz już i militarnego Rzeszy hitlerowskiej. Anschluss Austrii, Monachium i rozbiór Czechosłowacji nie zapowiadały przecież pokoju. CZY WOJNA BYŁA NIEUNIKNIONA – Zatem wojna była nieunikniona. – Jeżeli dobrze się przyjrzeć pierwszemu czterdziestoleciu XX w., to trzeba przypomnieć, że wydawało się, iż wyniki Wielkiej Wojny 1914-1918 – bo wtedy nikt jej nie nazywał pierwszą, dopiero potem otrzymała taką numerację – powołanie Ligi Narodów, pakt Ligi Narodów, będą skutecznym narzędziem ochrony Europy przed nowym, wielkim konfliktem. W Wielkiej Wojnie wzięły udział, w różnej skali, 33 państwa, przyniosła 20 mln ofiar i uczestniczyło w niej 70 mln żołnierzy. W latach powojennych wielu było polityków, którzy sądzili, że po takim kataklizmie, potwornym przelewie krwi w Europie Niemcom nie starczy sił ani odwagi, by rozpocząć nową wojnę. Tymczasem bardzo szybko, po układzie radziecko-niemieckim zawartym w Rapallo w 1922 r., sytuacja się zmieniła. System wersalski już wtedy został lekko nadwerężony, wystawiony na jakąś konfrontację, destrukcję. Trzy lata później podpisano w Londynie traktat z Locarno, który gwarantował nienaruszalność granicy Francji i Belgii, ale już nie odnosił się do wschodniej granicy Niemiec, czyli z Polską. Było to oczywiście sukcesem Niemiec, jeszcze nie hitlerowskich, jeszcze demokratycznych, jeszcze Republiki Weimarskiej. Nawiasem mówiąc, w tymże samym 1925 r. Józef Stalin po raz pierwszy w jednym z przemówień, utajnionych wtedy, mówił: Nowa wielka wojna imperialistyczna (tak ją nazywał) jest nieuchronna. Jak się zachowa Związek Radziecki? – Stalin prorokował, że nie będzie się wyrywał przed orkiestrę, tylko czekał na rozwój wydarzeń. I przystąpi do tej wojny jako ostatni, ale z decydującym głosem. – Później powtórzył to w 1938 r. – Tak, ale chcę podkreślić, że mówił to już w 1925 r., kiedy system wersalski zdawał się gwarantować pokój. Przepowiednie Stalina są zaprzeczeniem opinii o jego głupocie, wręcz przeciwnie, świadczą o zdolności przewidywania przyszłych wydarzeń. – W Polsce też nie brakowało polityków, którzy wątpili w to, że traktat wersalski stworzył trwały fundament pokoju. – Jednym z pierwszych, ale najbardziej znaczącym, był Wincenty Witos. – Momentem zwrotnym w dziejach Europy, bo Azję zostawmy na razie na boku, było dojście Hitlera do władzy. – W sposób jak najbardziej pokojowy, w pełni demokratyczny przejął władzę. Wprawdzie w ogromnym tempie zmieniał system polityczny Niemiec powojennych, ale robił to wszystko, by odbudować: a) jedność Niemców, b) gospodarkę Niemiec, c) ich potencjał umożliwiający prowadzenie aktywnej polityki zagranicznej. Przez aktywną rozumiał początkowo, a przynajmniej tak tłumaczył Europie i swoim rodakom, skupienie pod jednym dachem wszystkich
Tagi:
Paweł Dybicz