Wojownik Gai

Wojownik Gai

Ludzie powoli zaczynają rozumieć, że muszą być odpowiedzialni za przyrodę Rozmowa z Jackiem Bożkiem, ekologiem (urodzony w 1958 r.) – założyciel i lider Klubu Gaja, twórca programu edukacji społecznej „Droga Wojownika Gai” i koordynator prowadzonej przez klub ogólnopolskiej kampanii „Teraz Wisła”, która otrzymała wiele nagród i wyróżnień. Jest współautorem książki „Jak uratować rzekę”. Tworzy spektakle i wydarzenia Klubu Gaja, np. „Dzika rzeka w sercu Europy”, „Krótka historia o Pegazie, który był aniołem”. Przewodniczący Społecznego Komitetu Ekorozwoju Bielska-Białej. Prowadzi zajęcia z młodzieżą w Polsce i Europie. Jako człowiek wytrwały i bardzo skuteczny potrafi skupić wielu ludzi wokół idei ochrony praw ludzi, zwierząt i Ziemi. Przede wszystkim kocha to, co robi. – W latach 80. zasłynął pan jako nieprzejednany obrońca środowiska naturalnego, który nie boi się nawet aresztowania w imię sprawy. Teraz został pan mianowany Wojownikiem Gai. Do jakiego stopnia posunie się pan w swoich działaniach na rzecz ekologii, gdzie są nieprzekraczalne granice? – Mogę organizować różne akcje, ale bez użycia przemocy, również werbalnej. Nie popieram np. oblewania farbą futer. To niczemu nie służy, wzbudza jedynie agresję, a mnie chodzi o załatwienie problemu. Mogę korzystać z metod, po które sięgałem wcześniej. W Bielsku-Białej w 1988 r. wraz ze znajomymi wchodziliśmy na drzewa, które miały być ścięte pod budowę banku. Wtedy zrobiło się o nas głośno, bo kiedy ktoś schodził, od razu był aresztowany. Ale udało się i drzewa rosną do dziś. W Czorsztynie blokowałem drogi dojazdowe na budowę zapory. Przyznam jednak, że bardzo rzadko ktoś odwołuje się do takich sposobów. Teraz są inne metody działania. Organizujemy happeningi przyciągające uwagę ludzi, wykorzystujemy drogę administracyjną, zbieramy też podpisy pod petycjami. – Jest pan zaangażowany w kampanię przeciwko transportowi koni na rzeź. Klub Gaja zasypał posłów prawie 300 tys. podpisów za zakazem przewożenia żywych zwierząt do UE. Jaki jest efekt tych działań? – Najważniejsze, że transport żywych koni zmniejszył się o połowę. W 1999 r., kiedy zaczynaliśmy kampanię, było to 76 tys. koni, w 2001 r. – 39 tys. Udało się też zainteresować tą sprawą posłów. Została powołana specjalna komisja. Mamy nadzieję, że zakaz transportu żywych koni zostanie rozważony. – Rząd przygotował projekt ustawy o ochronie zwierząt. Organizacje ekologiczne zapowiadają protesty, jeśli niektóre z zaproponowanych zapisów zostaną przyjęte przez parlament. Czy pan planuje jakąś akcję w tej sprawie? – Mam wrażenie, że pod hasłem dostosowywania naszego prawa do prawa unijnego dąży się do niekorzystnych zmian. W projekcie ustawy weterynaryjnej znalazł się np. zapis zwalniający małe ubojnie z obowiązku ogłuszania zwierząt przed ich zabiciem. Z pewnością nie zgodzimy się na coś takiego. Jednak za wcześnie mówić o akcjach protestacyjnych. Zostaliśmy zaproszeni do prac podkomisji zajmującej się projektem i tam na razie będziemy przekonywać do naszych racji. – Czy w takim razie nie czas „zejść z drzewa” i zasiąść w ławach poselskich? Może warto zadbać o parlamentarny lobbing ekologiczny? – Polityk nie powinien być politykiem branżowym – znać się i interesować tylko jednym aspektem życia społecznego, w tym przypadku ekologią. Zresztą nie zasiadając w Sejmie, też potrafimy być skuteczni. – Na rzecz ochrony środowiska działa pan od 15 lat. Czy teraz łatwiej przekonać ludzi, że warto dbać o ekologię? – Kiedyś było trudniej zdobyć fundusze na tego rodzaju działalność, teraz z trudem, ale się znajdują. Ludzie mają większą świadomość, że warto inwestować w ekologię. Natomiast jeszcze kilka lat temu było zdecydowanie więcej osób zaangażowanych, które chciały coś zmienić. Teraz ludzie są bardziej nastawieni na robienie pieniędzy, idee zeszły na dalszy plan. Cieszę się jednak, że wciąż mamy dobry kontakt z młodzieżą. Młodzi są chłonni, szukają wartości, a ochrona przyrody i zwierząt jest dla nich taką wartością. Zmieniła się też sytuacja na świecie. Ruch antyglobalistyczny, który mówi o konieczności poszukiwania nowych wartości, dbaniu o otaczający nas świat i braniu za niego odpowiedzialności, zdobywa coraz więcej zwolenników i staje się silniejszy. Ludzie powoli zaczynają rozumieć, że nie są sami, że muszą być odpowiedzialni za przyrodę. Te zmiany

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2002, 2002

Kategorie: Wywiady