Władza Nicolása Madura opiera się na armii. Ale w koszarach panuje niezadowolenie Dla nikogo nie jest tajemnicą, że to wojsko jest kluczem do przetrwania reżimu Nicolása Madura. Na razie pozostaje u jego boku, a dowództwo naczelne żąda od żołnierzy przysięgania mu bezwarunkowej wierności. Czy jednak będą gotowi umierać za następcę Hugona Cháveza? Minister obrony Vladimir Padrino twierdzi, że siły zbrojne są monolitem, ale trudno w to wierzyć, skoro w ostatnich dwóch latach ponad 200 wojskowych zatrzymano pod zarzutem organizowania buntu i zdrady ojczyzny, a część zdezerterowała. Zdaje się, że nawet sam minister ma wątpliwości. W 2018 r., w czasie spotkania w garnizonie, które dotyczyło skali nowych podwyżek, towarzyszyła mu eskorta uzbrojona w pociski przeciwpancerne (!). Jak długo jeszcze młodsi oficerowie i żołnierze będą spokojnie się przyglądać rozkładowi państwa? Sytuacja materialna ich i ich rodzin, mimo przywilejów wynikających z „karnetu wierności ojczyźnie” (dodatkowa możliwość nabycia artykułów spożywczych i lekarstw), jest tylko nieznacznie lepsza od dramatycznych warunków, w jakich żyje reszta ludności. Wojsko jak partia polityczna Chcąc pozyskać wojsko, Zgromadzenie Narodowe kontrolowane od 2015 r. przez opozycję zaproponowało amnestię dla tych funkcjonariuszy, którzy „będą współpracować w przywróceniu porządku konstytucyjnego” i porzucą Madura. Po sfałszowanych wyborach z 20 maja 2018 r. został on bowiem ogłoszony prezydentem przez Najwyższy Trybunał Sprawiedliwości, a nie przez Zgromadzenie Narodowe, co było naruszeniem konstytucji. Jednak odejście od Madura byłoby równoznaczne z utratą poważnej części władzy politycznej i gospodarczej, gromadzonej przez 20 lat. Wojsko jest istotnym elementem reżimu. Obejmując w 1999 r. urząd prezydenta Wenezueli, Hugo Chávez otworzył puszkę Pandory. Dziesiątki oficerów wyszło z koszar, aby objąć stanowiska w administracji publicznej. W ich rękach znalazły się milionowe budżety. Ludzie bez należytych kwalifikacji zaczęli prowadzić politykę finansową, ściągać podatki, zarządzać skarbem państwa, bankiem centralnym, transportem, portami i lotniskami, dostawami energii i żywności. Generałowie, zarówno ze służby czynnej, jak i z rezerwy, stali się z dnia na dzień gubernatorami, burmistrzami i deputowanymi. Prezydent stworzył również nowe struktury wojskowe, takie jak Strategiczne Regiony Obrony Integralnej (REDI), których dowódcy są kacykami. W akademii wojskowej bohaterem dla rekrutów, obok Simóna Bolívara, stał się Che Guevara. Jako oficjalnego pozdrowienia zaczęto używać frazy: „Ojczyzna, socjalizm lub śmierć”. Celem przywódcy było narzucenie armii jej antyimperialistycznego charakteru i to osiągnął. Wojsko zamieniło się w partię polityczną. W 2012 r. umierający Chávez w liście do żołnierzy napisał: „Tocząca się w kraju rewolucja wojskowa powinna trwać”. Zwróćmy uwagę – nie rewolucja obywateli wspieranych przez wojsko, ale rewolucja wojskowa. Ten list odczytał pełniący wówczas funkcję wiceprezydenta Nicolás Maduro. Także potem, podczas spotkań z żołnierzami w koszarach, Maduro powtarzał, że „rewolucja boliwariańska jest rewolucją wojska”. W czasie jego rządów udział żołnierzy we władzy jeszcze się zwiększył. Świadomy swoich słabości (nieomal przegrał wybory w 2013 r.) i walk wewnątrz obozu chávistów oparł się na armii, dając jej wszystko, czego chciała. Jedni widzą w tym jego umiejętności polityczne, drudzy oceniają to jako zbytnią uległość wobec wojskowych. Katastrofa gospodarcza Wkrótce po objęciu urzędu Maduro utworzył Wojskową Strefę Gospodarczą (ZEM), w której ulokował wiele przedsiębiorstw z sektora wydobywczego (ropa, gaz, górnictwo). W 2017 r. na czele koncernu naftowego Petróleos de Venezuela (PDVSA) postawił generała, który kierował represjami wobec uczestników protestów w Caracas w 2014 r. Generałowie objęli też 14 z 36 ministerstw. Razem z Madurem upadłym państwem rządzi kilkudziesięciu spośród tysiąca generałów (w Wenezueli jest ich więcej niż w Stanach Zjednoczonych). To oni odpowiadają za zaopatrzenie ludności w najpotrzebniejsze artykuły, m.in. mąkę, ryż, kawę i cukier. A z tym jest tragicznie. Mimo to w ostatnich dniach wojsko odmówiło zgody na wwóz pomocy humanitarnej od strony Kolumbii. Most został zabarykadowany przez dwa tiry i cysternę. W tej sytuacji podjęto próbę przetransportowania pomocy z Brazylii, przez dżunglę. Armia ma bezpośredni udział w katastrofie gospodarczej kraju. Według ostatniej ankiety dotyczącej warunków życia w Wenezueli, badań prowadzonych przez Uniwersytet Katolicki Andrésa Bella i inne ośrodki badawcze, w 2017 r. 87% ludności żyło poniżej granicy biedy, przy