Wojtek z ciortem
Diabeł krąży po lewicy, diabeł Sierakowski. Drży przed nim niegdysiejszy mocarz Leszek Miller, przestrzegając we „Wprost”. Egzorcyzmy przeciw niemu odprawia towarzysz Krzysztof Pilawski w „Trybunie”. Apage Sierakowski – szepczą towarzysze starzy i całkiem młodzi. Ki diabeł? Twarz ma anielską, uszy jednak spiczaste i cudzoziemskie okulary. Jest wszędzie. A to w „Wyborczej”, a to w „Warto rozmawiać”. Nawet „Fakt” go dopuszcza. Daje twarz nowej, europejskiej, niepostkomuszej lewicy. Skąd on rodem? Z rzadziej na postkomuszej lewicy czytanej „Krytyki Politycznej”. Stoi za nim sfora niezwykle zdolnych diabląt i diabliczek. A co on robi? Na SLD po gazetach smrodzi. Że ta lewica z nieprawego łoża pochodzi i Bóg jedyny wie, dlaczego szmalcem i strukturami włada. Skarlała jest, ale cień na nową, niepokalanie poczętą lewicę rzuca i wzrastać jej nie pozwala. Do tego, jak wieść po Rozbracie niesie, do ucha przewodniczącego Wojtka Olejniczaka jad sączy. Na swoje kopytko chce go przerobić. Od PRL-izmu odwlec i do nowej, centrolewicowej partii wtrącić. Szkodzi też Nowej Lewicy. Za mało klasowy jest salonowiec. Jeśli dalej przewodniczący Olejniczak będzie słuchał Sierakowskiego, to SLD znów się od mas pracujących i bezrobotnych oderwie i już ostatecznie przerżnie wybory. W Polsce po 25 września 2005 r. lewica podzieliła się na urzędową, internetową i intelektualną. Ta ostatnia krzyżuje się z pierwszą dwójką. Tylko SLD zachował resztki wpływów w parlamencie. Korzysta z dostępu do mediów, z budżetowych subwencji. SdPl i blok skupiony wokół Polskiej Partii Pracy zdecydowały się na oddzielny start w wyborach parlamentarnych, aby policzyć swych wyborców, i zmarginalizowały się na własne życzenie. Teraz lewica zmądrzała i w samorządowych ma wystartować już razem. Przeciwni temu bywają lokalni, ambitni działacze. I ludzie ruch intelektualny na lewicy tworzący. Przed centrolewem przestrzegający, który poczciwy SLD pożre mały. A przecież Sierakowski nie tak straszny, jak go Miller maluje. Nie rządził, nie rządzi i nie wiadomo, czy kiedykolwiek rządzić będzie. Jego lekceważący stosunek do struktur, zaplecza i gier parlamentarnych dowodzi, iż nie ma zdolności do czynności władczych. Ale jego zasługi są też niedocenione. Po raz pierwszy w III RP pojawiło się w mediach silne, opiniotwórcze, mówiące lewicowym językiem środowisko niepostkomunistyczne. Sierakowski i jego diablęta wzbogacają jedynie lewicę. Czynią ją atrakcyjniejszą dla ludzi słabo zainteresowanych polityką. Drugie, aktywne środowisko lewicowe „Impulsu” też próbowało działań politycznych. Lansowało Adama Gierka na prezydenta RP, bo nazwisko kojarzy się ludziom z dobrą PRL. Ale Adam Gierek poparł w ostatnich wyborach braci Kaczyńskich. Potem „Impuls” lansował Bogusława Ziętka, bo też dobre nazwisko. W czasie wyborów obrzydzał SLD, wskazując na radykalną lewicę. Ta dostała 1%. Teraz jej działacze mogą spróbować dowieść swej wartości na wspólnych lewicowych listach albo wegetować we własnym gronie. Krzepiąc się wizją „długiego marszu”. Najgorzej jest jednak, kiedy środowiska zwące się „intelektualnymi’ zwyczajnie zaczynają intrygować, podsrywać. Ten uważa za szkodników „Krytykę”, ci za lewaków „Impuls”, inni za nudziarzy „Forum Klubowe” albo „Dziś” za geriatrię. Bo wydaje im się, że tylko oni mają prawo do prawdziwej lewicy, do rządu dusz i umysłów. SLD nadal nie potrafi wykorzystać lewicowego ruchu umysłowego. Krajowego, a zwłaszcza zagranicznego. Jest na etapie płodzenia programów i manifestów, bacząc, aby były jak najbardziej słuszne lewicowo. Brakuje opracowań na aktualne ważne problemy. Z lewicowego punktu widzenia. Praktycznie, nie teoretycznie. Np. czy zakazać handlu w niedzielę albo jak powinny wyglądać uspołecznione media publiczne. Nie mówiąc już o programach zmniejszających bezrobocie. Zamiast tego mamy grono Mistrzów Lewicowych Manifestów. Diabeł krąży po lewicy, diabeł Sierakowski. Chwała Bogu! Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint