Kiedy śpiewam, piosenka jest w pełni moja. Kiedy ktoś jej słucha, należy już do niego Krytycy miewają problem ze sprecyzowaniem, do jakiego gatunku zaliczyć twoją muzykę. Te wątpliwości widać nawet na półkach sklepowych: czasem znajduję te same płyty pod szyldem smooth jazz, czasem w dziale bluesowym, czasem wśród płyt popowych. – To tylko określenia bez większej wartości. Śpiewam melodie, które jednym się podobają, drugim nie, niezależnie od tego, na jakiej półce je odnajdziemy. Nie przywiązuję się do etykietek. Ale jeśli ktoś bardzo chce, może określić moje płyty jako folk inspirowany muzyką popularną. Folk nawiązujący do melodii gruzińskich? – Muzyka jest międzynarodowa. Ale ta gruzińska nieraz mnie inspirowała, nie zawsze bezpośrednio. W wielu aspektach w tamtejszych melodiach można odnaleźć podobne elementy jak w bluesie czy jazzie, te same emocje i pragnienia. A zatem tak, moja muzyka nawiązuje do gruzińskich korzeni, choć nie wprost. Wyjechałaś z Gruzji jako ośmiolatka… – Tata, kardiolog, znalazł pracę w Belfaście, więc rodzice zdecydowali się opuścić kraj. W Gruzji było znacznie trudniej o pracę, zmagaliśmy się z wieloma problemami, które zresztą były charakterystyczne dla dużej części Europy. W pewnym stopniu rozumiałam, co się dzieje – kiedy dorastało się w tamtym czasie w tamtych okolicach, trudno było uciec od tej wiedzy. Oczywiście emigracja nie była łatwą decyzją, bo opuszczaliśmy wszystko, co było nam znane. Ale dziecku, którym wtedy byłam, łatwiej jest zaadaptować się do nowych warunków niż dorosłemu. Nigdy nie żałowałam tej decyzji, bo wiem, że tam na pewno nie miałabym takich możliwości, jakie miałam w Wielkiej Brytanii. Teraz jesteś Brytyjką czy Gruzinką? – W Wielkiej Brytanii spędziłam większość dzieciństwa i całe dorosłe życie. Od kilku lat mam brytyjskie obywatelstwo i w pewien sposób oswoiłam się z faktem, że jestem Brytyjką. Jestem nią przede wszystkim w głowie, ale moje serce nadal należy do Gruzji. Staram się regularnie tam bywać, zresztą w moim rodzinnym domu zawsze rozmawia się po gruzińsku. Odnaleźć swój świat Nie zawsze sama piszesz piosenki, co zresztą niektórzy ci zarzucają. Czy to ma dla ciebie znaczenie, że przekazujesz cudze słowa lub muzykę? – Skupiam się na samej piosence. Mniejsze znaczenie ma to, kto ją napisał, większe – czy w jakiś sposób się z nią identyfikuję, czy mogę pobudzić ją do życia i czy ona może ożywić mój głos. To, kto ją napisał, jest drugorzędne. Podobnie zresztą jest, kiedy już nagram płytę albo wykonuję ją na koncercie. Nie chcę, żeby słuchacze próbowali doszukiwać się w niej moich emocji, wolę, żeby poszukali własnej interpretacji, zrozumieli ją i odczuli po swojemu. Żeby każdy odnalazł w niej swój własny, bardzo osobisty świat. Nigdy nie jest tak, że dwie osoby, słuchając historii, odczuwają dokładnie te same emocje. W muzyce jest podobnie, nigdy nie jest skończona i zamknięta. To nie ja nadaję jej określone znaczenie, tylko osoba, która w danej chwili, z danym nastawieniem jej słucha. Czy te interpretacje czasem cię zaskakują? – Właściwie nie. Wychodzę z założenia, że w muzyce każdy jest wolny. Każda interpretacja jest właściwa, tu nie ma pomyłek i wątpliwości. Kiedy śpiewam, piosenka jest w pełni moja, kiedy ktoś jej słucha – należy do niego. Jeśli muzyka nie jest w jakiejś części twoja, nigdy się nią nie zainteresujesz. Oczywiście kiedy sama piszę teksty, w jakiś sposób biorą one początek w moich emocjach czy przemyśleniach, ale nawet dla mnie ten wpływ nie zawsze jest jasny. Nie każdy akceptuje pełną wolność piosenek. Kilka lat temu wokół tekstu do „Nine Million Bicycles” rozpętała się dyskusja nie tyle poetycka, ile… naukowa. Fizyk Simon Singh był oburzony, że jeden z wersów brzmi: „Jesteśmy 12 miliardów lat świetlnych od krańca Wszechświata / To tylko przypuszczenie”. Udowadniał, że nie 12, ale 13,7 mld km, i że to naukowy fakt, a nie przypuszczenie. – Tak, to było nawet zabawne. Było dla mnie wielką niespodzianką, że Simon potraktował te słowa tak poważnie i że tak wiele osób na to zareagowało. Mieliśmy w związku z tym długą dyskusję – punkt widzenia osoby piszącej lub śpiewającej teksty i naukowca znacznie się różni. Autorem słów do „Nine Million Bicycles” był mój producent Mike Batt, który wpadł na ich
Tagi:
Agata Grabau