Na listę „Ludzi z octu” czyli tych, którzy przeżyli, mimo że w sklepach był tylko ocet, wpisał się Bogusław Wołoszański. Lista, przypominamy, jest całkowicie dobrowolna i absolutnie demokratyczna. Zainteresowani sami zgłaszają swoje aspiracje do męczeństwa. Znany (i ceniony przez nas) propagator historii zwierzył się „Playboyowi”, że „w 1983 r. w Polsce było, co było, czyli ocet i zielony groszek, ja ze swoimi 194 cm nie miałem szans, by cokolwiek dla siebie kupić, bo wtedy po prostu nie produkowano takich ubrań”. Prawdziwie szekspirowski dramat. Ale gdy otarliśmy łzy wzruszenia, zadzwonił czytelnik, krawiec, z informacją, że krawców było wtedy w bród i że szyli ubrania nawet dla wyższych od Wołoszańskiego. I że kogo jak kogo, ale gwiazdy telewizji stać było i wówczas na szyty na miarę przyodziewek. Ale kto uwierzy krawcowi? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Przebłyski