Wraca Smoleńsk

Wraca Smoleńsk

Trumny smoleńskie dały Kaczyńskiemu władzę, teraz mają mu pomóc tę władzę zachować Od kilku lat wydawało się, że Smoleńsk 2010 to temat zamknięty. Że wszystko zostało już szczegółowo wyjaśnione. Bo tak rzeczywiście było. Przebadany został wrak, badali go eksperci z komisji Millera i prowadzącej śledztwo prokuratury. Przeanalizowana i niemal dokładnie odczytana została czarna skrzynka. Zarówno słowa, które padły w kabinie, jak i wskazania przyrządów. Wszystko jest udokumentowane. Piloci schodzili za szybko – powinni zniżać się z prędkością 3,5 m/s, a zniżali się z prędkością 7 m/s. Nie powinni być niżej niż 100 m, jeśli widoczność jest mniejsza niż 1000 m. A oni zupełnie świadomie zeszli do 39 m i dopiero wówczas zdecydowali się na poderwanie samolotu. Widoczność mieli na 200 m. Przy prędkości 270 km/godz., a taką miał lądujący samolot, 200 m pokonuje się w niespełna 3 sekundy. Samolot de facto leciał więc na oślep. We mgle. Do tego pilot próbował podrywać Tu-154, korzystając z automatycznego pilota, i dopiero po 5 sekundach zorientował się, że ten system na tym lotnisku nie działa, że trzeba ręcznie. A tylu ton nie podrywa się od razu. Przy prędkości zniżania 3,5 m/s przeniżenie wynosi 10 m, przy 8 m/s – aż 50 m. Samolot znalazł się więc na wysokości 6 m i zaczął szorować podwoziem o drzewa. Już nie miał szans. Tak uważają zresztą biegli prokuratury. Słynna brzoza, w którą uderzył skrzydłem… Czy była, czy nie, samolot wciąż szedł w dół… To wszystko zarejestrowała czarna skrzynka. Słyszymy na nagraniu, jak załoga zastanawia się, czy lecieć na lotnisko zapasowe, czy próbować lądować we mgle. Potem słowa szefa protokołu dyplomatycznego, że prezydent nie podjął jeszcze decyzji. Następnie dyskusje załogi i decyzję, że zejdą do 100 m, zorientują się, jaka jest widoczność, i jak będzie źle, to odejdą. Potem, jak obniżają pułap zejścia do 63 m… Słyszymy, jak do kabiny wchodzą generałowie. Jak padają słowa: „Zmieścisz się śmiało”, a potem: „Pomysły!”. I jak podwozie samolotu szoruje o gałęzie drzew, a potem okrzyki grozy, huk i ciszę… Ba! Na taśmach z czarnej skrzynki, 28-30 minut przed wypadkiem, możemy usłyszeć, jak kontrolerzy białoruscy, których wcześniej powiadomili kontrolerzy ze Smoleńska, informują załogę, że warunków do lądowania na lotnisku Siewiernyj nie ma. I żeby szukali zapasowego. To jak? Kontrolerzy chcieli katastrofy czy przeciwnie, zniechęcali do lądowania? Wszystko jest więc czarno na białym wyłożone. W historii badania wypadków lotniczych nie ma katastrofy dokładniej zbadanej niż smoleńska. Zresztą i Kaczyński, i PiS to wiedzą. Prokuratura prowadząca śledztwo od dawna milczy. W zasadzie pamiętamy ją tylko z tego, że zarządziła ekshumacje ciał ofiar katastrofy, wbrew woli wielu rodzin. Z punktu widzenia zwolenników teorii zamachu te ekshumacje nic nie dały. Opowieści o trotylu zostały już dawno zweryfikowane – to były śladowe ilości, jakie zostawić może broń, która tym samolotem wcześniej była przewożona do baz w Afganistanie. Temperatura podczas wybuchu trotylu wynosi ponad 2800 st. Śladów po takim wybuchu nie odnaleziono. Pomińmy już banalną kwestię, jak w takim samolocie podłożono bomby. Podkomisja Antoniego Macierewicza, która pracuje od 2016 r., także nic poza fantazjami nie przedstawiła. Zresztą podkomisja zdążyła już się rozpaść, jej członkowie się pokłócili i skompromitowali. Okazało się, że to amatorzy, którzy nigdy wypadków lotniczych nie badali, że ich funkcje i umiejętności zostały wyolbrzymione. Zwróćmy uwagę, jak traktowane były raporty podkomisji. Telewizja publiczna Jacka Kurskiego nie chciała emitować filmiku o katastrofie, który podkomisja wyprodukowała. Potem, gdy raport się ukazał latem 2021 r., nikt poważny nie chciał do niego się przyznać. Jednak dziś to już jest rozkręcane. 10 kwietnia, w 12. rocznicę katastrofy, Jarosław Kaczyński chce zorganizować wielką manifestację w Warszawie. Oficjalnie zaprasza na rocznicowe uroczystości i mówi: „W tym roku warto, by były jak najbardziej liczne”. Nie miejmy złudzeń – cała pisowska machina otrzymała zadanie. Frekwencję zapewnią ludzie zwożeni autokarami, telewizja publiczna zagwarantuje oprawę medialną. Tak oto wydarzenie, wokół którego PiS z roku na rok wygaszało emocje, znów ma eksplodować, przyciągać uwagę. „Wieczorem, 10 kwietnia,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2022, 2022

Kategorie: Kraj