Wrażliwa i uparta

Wrażliwa i uparta

Rozmowa z Małgorzatą Walewską Identyfikowanie mnie tylko z Carmen ma miejsce jedynie w Polsce. Na świecie bardziej jestem znana jako Amneris, Dalila czy Azucena – Rola Carmen uchodzi za pani znak firmowy. Jeszcze trochę, a wielu będzie myślało, że nie nazywa się pani Małgorzata Walewska, ale Carmen Walewska. Nie męczy pani ta jednostronna identyfikacja z rolą? – Ta identyfikacja z Carmen ma miejsce tylko w Polsce. Może dlatego, że to jedyna opera, którą wszyscy znają? Na świecie jestem bardziej znana jako Amneris, Dalila czy Azucena. – Rola Carmen należy do wyczerpujących. Powiedziała pani, że przygotowując się do niej, chudnie, ale ile kilogramów traci pani po samym występie? – Zdarzyło mi się w czasie przedstawienia zrzucić 2 kg. Oczywiście to głównie utrata wody, którą szybko się uzupełnia, ale faktem jest, że taka rola to ciężka fizyczna robota i trzeba mieć nie lada kondycję, żeby jej sprostać. – Miała pani śmieszne lub mniej śmieszne wydarzenia związane z „Carmen”? – Wiele takich było, że wspomnę przedstawienie w Operze Narodowej w Warszawie, kiedy kolega postawił krzesło (na którym usiadł) na lamówce wykańczającej moją spódnicę. Im bardziej od niego odchodziłam, tym bardziej odpruwała się lamówka. Jak tylko zorientowałam się, w czym rzecz, niewiele myśląc, wróciłam do krzesła i zrzuciłam z niego mocno zdezorientowanego kolegę. Oczywiście podczas całego działania ani na chwilę nie wyszłam z roli. Kocha szczerze, choć… krótko – Skoro Małgorzata Walewska to „chyba najbardziej erotyczny głos na świecie”, jak można przeczytać na pani stronie internetowej, to czy Carmen jest najbardziej seksowną postacią w operze? – To jeden z dziennikarzy znalazł na jakimś forum internetowym opinię o erotyzmie w moim głosie i posłużył się nią w wywiadzie. Uważam to za komplement. Dla mnie najbardziej zmysłową bohaterką, w jaką mam przyjemność się wcielać, jest Dalila. Carmen ma u mnie drugie miejsce. Wysoką pozycję zajmuje też księżniczka Eboli. – Czym w ogóle jest dla pani Carmen? Jak na tę postać trzeba patrzeć? – Myślę, że to zależy od punktu patrzenia. Zasadniczo Carmen to kobieta dumna, wolna i uparta. Uwielbia życie i wesołe towarzystwo. Na kochanków wybiera frontmanów. Objawy słabości zniechęcają ją do mężczyzn. Kto próbuje zmienić jej sposób myślenia, przegrywa. Jak każda Cyganka wierzy w przeznaczenie i nie próbuje uniknąć swego losu. Jednak w każdej inscenizacji jest ona nieco inna, bo inne są koncepcje i wymagania reżyserów. To właśnie jest najciekawsze. – Carmen to zdradliwa uwodzicielka czy już pierwowzór singielki, a może nawet prafeministka? – Skłaniałabym się raczej do tej singielki, bo feministka? Hmm… Ona lubi, jak mężczyźni otwierają przed nią drzwi i podstawiają krzesło. Przeszkadzają jej dopiero wtedy, gdy ograniczają jej swobodę. Nie jest też zdradliwa! Kocha szczerze, choć… krótko. Lubi nowe wyzwania i potrzebuje zmian. – Jaki jest pani stosunek do feminizmu, parytetu? – Ja też lubię, jak mężczyźni otwierają przede mną drzwi i podają płaszcz. Oczywiście, jeśli chodzi o równouprawnienie w dostępie do edukacji czy pracy w różnych zawodach, to jestem za, choć i tak uważam, że na pierwszym miejscu powinny być fachowość, wykształcenie i wiedza, a nie płeć. Z drugiej strony, nie ma się co czarować, mężczyźni z racji swojej płci i siły do niektórych zajęć lepiej się nadają i odwrotnie. Niewiele jest kobiet (o ile w ogóle jakieś są?) dobrych górników czy hutników. A także niewielu jest ojców, którzy są dobrymi matkami. – Pani głos to czysty mezzosopran. Nie żałuje pani, że ten głos nie pozwala być Aidą, Łucją, Mimi… – Nie jest to taki „czysty mezzosopran”, bo moje możliwości wokalne sięgają od altu do dramatycznego sopranu. Oczywiście nie jestem w stanie zaśpiewać ról stricte sopranowych, ale mam w repertuarze parę ról „z pogranicza”, takich jak Santuzza, Eboli, Judyta w „Zamku Sinobrodego” czy właśnie Carmen. To role z powodzeniem śpiewane przez soprany i mezzosoprany. Oczywiście są role, których zazdroszczę innym głosom. Aida do nich nie należy, bo dużo barwniejsza i bardziej interesująca jest Amneris, którą śpiewam na całym świecie. Pociągałyby mnie Tosca, Madama Butterfly. Są też role, dla których chciałabym być tenorem, barytonem lub basem… Gdy zaczynałam śpiewać, miałam takie podejście, że „im wyżej, tym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2010, 2010

Kategorie: Wywiady