Rosjanie w Czechach masowo wspierają Ukraińców, ale sami bywają ofiarami czeskiej rusofobii Według najnowszych danych Czeskiego Urzędu Statystycznego (ČSÚ) w niespełna 11-milionowych Czechach żyje ok. 46 tys. Rosjan. Jak podaje internetowy serwis TV Nova, wielu obawia się teraz przejawów rusofobii czeskiego społeczeństwa. Ogromne poruszenie wywołała opinia, którą na Facebooku opublikował prof. Martin Dlouhý, wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego w Pradze, czyli popularnej Vejški (VŠE). „Wszyscy możemy wesprzeć indywidualne sankcje wobec Rosji. Nie będę uczyć studentów z Rosji”, ogłosił Dlouhý, wywołując spore zaskoczenie, ponieważ w tym momencie na uczelni studiowało około tysiąca Rosjan. Swój komentarz szybko skasował, a po kilku dniach na oficjalnej stronie uczelni pojawiły się przeprosiny wykładowcy, że wpis powstał pod wpływem impulsu i nie przedstawia jego „długoterminowych poglądów”. W jednym z materiałów opublikowanych w serwisie TV Nova poznajemy Nikołaja, Rosjanina, który mieszka w Czechach już 23 lata. „Każda osoba, która wyjechała z Rosji, zrobiła to z tego powodu, że w tym kraju nie da się żyć normalnie”, podkreśla bohater. Z tego samego powodu Rosję opuściła 20 lat temu Natalia: „Czujemy strach, że z powodu tej sytuacji będziemy mieć problemy, ponieważ wielu ludzi myśli, że Rosjanie chcieli tej wojny, ale to nie jest prawda”. Problemy mają właściciele rosyjskich sklepów w Czechach, popularnych zwłaszcza w Pradze. W sklepie na Pankrácu pojawiły się napisy, że Rosjanie to okupanci, w innych miejscach Czesi zasłaniają rosyjskie szyldy. Sklepikarze wyjaśniają, że sprzedawane są u nich np. produkty z Mołdawii, lecz niewielu zdaje się słuchać tych tłumaczeń. Największe czeskie sieci spożywcze wycofują rosyjskie produkty, w tym wódkę. Bojkot dotknął także ruské zmrzliny, czyli kanapki lodowe w wafelku, które poza nazwą, podobnie jak w przypadku ruskich pierogów, nie mają nic wspólnego z Rosją Putina. Trudno znaleźć Rosjan mieszkających w Czechach, którzy pod nazwiskiem przedstawiliby w polskiej prasie pogląd na inwazję. Znajomi Rosjanie, z którymi jeszcze kilka miesięcy temu grałem w Pradze w badmintona, nie chcą rozmawiać z dziennikarzami. Podobnie jak koledzy z kursu czeskiego, których przed laty spotkałem w Pradze. Było pośród nich wielu rosyjskich lekarzy, którzy uczyli się języka, by nostryfikować dyplomy zdobyte poza Unią Europejską. Jednak są tacy, którzy Putina krytykują otwarcie. Tatyana Stryapunina ogłasza na Facebooku, że prowadzi bezpłatne spacery po Pradze dla ukraińskich uchodźców, ale nim ze mną porozmawia, muszę jej udowodnić, że jestem dziennikarzem. Stryapunina nie mówi po polsku, więc sceptycznie podchodzi do wysłanych przeze mnie linków do artykułów w polskich mediach. Przekonuje ją dopiero moje zdjęcie z legitymacją prasową. Kobieta urodziła się w mieście Złatoust na południowym Uralu. Ukończyła dwa kierunki studiów, wyszła za mąż, urodziła dwoje dzieci i do 48. roku życia mieszkała na zachodnim Uralu. Bez wahania odpowiada, że Rosja to jej ojczyzna. W Czechach żyje od 2011 r., w Pradze pracuje jako przewodniczka oprowadzająca grupy w językach niemieckim i rosyjskim. Tak było jeszcze przed covidem. – Na początku covidu pracowałam jako opiekunka w Niemczech, potem wróciłam do Pragi i zaczęłam organizować jednodniowe wycieczki autobusowe dla rosyjskojęzycznych mieszkańców miasta – tłumaczy Tatyana Stryapunina. Dlaczego opuściła Rosję? Przez chwilę była w Afganistanie pod koniec radzieckiej interwencji. – Przysięgłam sobie, że jeśli będę miała syna, nigdy nie pójdzie do rosyjskiego wojska. I oto w 2001 r. urodził się jej syn, a dziewięć lat później Stryapunina pozbyła się ostatnich złudzeń, że w Rosji możliwe jest normalne demokratyczne społeczeństwo obywatelskie. – Zastanawiałam się, dokąd wyjechać. Republika Czeska wydawała się najlepszą opcją – można było pojechać na wizę biznesową szybko i stosunkowo tanio. Pomagała mi starsza córka, która w tym czasie studiowała już w Hamburgu. Mąż o przeprowadzce nie chciał nawet słyszeć. Odeszłam z młodszym synem – wspomina. – Kiedy pierwsze bomby spadły na Ukrainę, nie mogłam mówić, nie mogłam spać, czułam się przytłoczona. Putin jest agresorem, faszystą, a jego reżim niszczy rosyjskie społeczeństwo biedą i propagandą. Zasługuje na najwyższy wymiar kary na ziemi i w niebie. A do tego Putin niszczy kraj mojego dzieciństwa. Jestem córką Ukraińca. Gdy byłam mała, każdego lata jeździłam do Ukrainy odwiedzać rodzinę ojca –
Tagi:
CSU, Czechy, Donbas, Doniecka Republika Ludowa, Ekaterina Chytilová, Europa Środkowa, Europa Środkowo-Wschodnia, geopolityka, Joe Biden, Kijów, konflikty zbrojne, Kreml, kryzysy humanitarne, Ługańska Republika Ludowa, Martin Dlouhý, Mołdawia, NATO, polityka społeczna, Rosja, Rosjanie za granicą, rosyjska armia, rosyjska propaganda, rusofobia, Siergiej Szojgu, stosunki międzynarodowe, Tatyana Stryapunina, totalitaryzm, TV Nova, uchodźcy, uchodźcy z Ukrainy, ukraińscy żołnierze, VŠE, Władimir Putin, wojna rosyjsko-ukraińska, Wołodymyr Zełenski, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne, żołnierze