Wyborcze trzęsienie ziemi

Wyborcze trzęsienie ziemi

By rządzić Izraelem, zwycięska Kadima musi mieć jeszcze czterech koalicjantów Korespondencja z Tel Awiwu Przez najbliższe cztery lata partia Kadima (Naprzód), założona przez premiera Ariela Szarona, będzie się zadowalać 29 mandatami uzyskanymi w wyborczym trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Izrael. Kadima nie wzięła wprawdzie 45 mandatów dawanych jej w mediach, ale i tak wygrała w cuglach bieg do Knesetu, zapewniając stanowisko premiera swojemu p.o. przywódcy, Ehudowi Olmertowi. Wybory przeprowadzone we wtorek, 28 marca, poprzedziło kilka niecodziennych wydarzeń. W kibucu Bejt Haszita przyszło na świat dwugłowe cielę, epidemia ptasiej grypy zmusiła hodowców drobiu do otrucia i pogrzebania ponad miliona kur i indyków, a przywódca duchowy sefardyjskich Żydów, rabin Owadia Josef, obiecał mojżeszowym wiernym, głosującym na religijną partię Szaas, dostanie się do raju, gdzie zostaną podjęci przez 72 dziewice. Napomniany przez miejscowych pismaków, że podobną zachętą posługują się muzułmańscy ideolodzy religijni wobec terrorystów samobójców, rabin Owadia oświadczenie przeredagował. Według nowej wersji, powstrzymanie się przed oddaniem głosu na Szaas uczyni Żyda arur (wyklętym) i spowoduje osadzenie nieszczęśnika w piekle. Przestrogi świątobliwego męża, będącego autorytetem wśród badaczy Tory, zostały przyjęte z przymrużeniem oka. Pamiętliwi izraelscy Żydzi nie zapomnieli bowiem rabinowi Owadii jego kontrowersyjnych wypowiedzi, że ofiary Holokaustu zasłużyły na swój los w gettach i hitlerowskich obozach Zagłady, „ponieważ grzeszyły w poprzednim wcieleniu”, tudzież prowokacyjnej deklaracji rabina, że „Palestyńczycy nie różnią się od zwierząt”. Ale religijna Szaas mimo spektakularnych oświadczeń rabina Owadii (a może dzięki nim?) zajęła w wyścigu wyborczym honorowe trzecie miejsce. 13 mandatów pozwala szaasowym Żydom liczyć na odzyskanie ulubionej teki ministra spraw wewnętrznych i na fotel w komisji finansowej Knesetu, debatującej nad funduszami wspierającymi religijne jeszyboty (talmudyczne szkoły). Pospołu z Szaasem pretenduje do 13-mandatowego trzeciego miejsca skrajnie prawicowe ugrupowanie Izrael Bejtejnu (Izrael nasz dom) Awigdora Libermana. Rosyjski Żyd Liberman, wsparty przez poważną część elektoratu przybyłego do Izraela z Rosji, sprzeciwia się jakimkolwiek ustępstwom terytorialnym wobec Palestyńczyków, których radzi nauczyć porządku ogniem i żelazem, nie ma też złudzeń co do Arabów izraelskich, których najchętniej widziałby poza granicami żydowskiego państwa. Czystka etniczna w Partii Pracy Drugie miejsce w wyścigu do Knesetu przypadło wraz z 20 mandatami Partii Pracy, masowo opuszczanej przez aszkenazyjskich Żydów (pochodzących z Europy) po objęciu przywództwa partii przez marokańskiego Żyda, Amira Pereca. Aszkenazyjczyków, odgrywających czołową rolę w lewicowo-syjonistycznym nurcie politycznym, począwszy od proklamacji Izraela w 1948 r., zastąpili obecnie w Partii Pracy Sefardyjczycy, wywodzący się z państw arabskich. Po rejteradzie Szimona Peresa, który ostentacyjnie opuścił Partię Pracy i udał się za Arielem Szaronem do Kadimy – nawet walka o przywództwo partii toczy się między „Marokańczykiem” Perecem, czołowym działaczem związku zawodowego Histadrut, a „Tunezyjczykiem” Silwanem Szalomem, byłym ministrem spraw zagranicznych. Scaleni rasizmem Ale nie tylko faszyzujące idee forsowane przez Awigdora Libermana i symptomatyczne regulacje etniczne, notowane w Partii Pracy, skłoniły Gidona Lewiego, czołowego publicystę dziennika „Haaretz” do stwierdzenia, że ksenofobia i rasizm stanowią główne spoiwo łączące izraelskich polityków dążących do władzy. Lewi uważa, że spośród 120 posłów nowego, 17. Knesetu Izraela co najmniej 100 wybrańców narodu kieruje się rasizmem jako naczelną ideologią. Według publicysty „Haaretz”, poselski rasizm ujawnia się w poniżaniu Palestyńczyków i w niedostrzeganiu wśród nich partnera do rozmów pokojowych, w uprzedzeniach wobec izraelskich Arabów, niosących zagrożenie demograficzne i podejrzewanych o rzekomą wrogość do żydowskiego państwa, przejawiającą się w negowaniu interesów Izraela i współpracy z terrorem palestyńskim. „100 posłów Knesetu nie wierzy w możliwość zawarcia pokoju z Palestyńczykami na zasadzie: dwa państwa dla dwóch narodów i nie chce słyszeć o podobnym rozwiązaniu”, stwierdza Gidon Lewi. Zwycięstwo Kadimy Po raz pierwszy w historii Izraela odniosła sukces partia powołana do życia na krótko przed wyborami i chlubiąca się odrzuceniem ideologii. „Nie kierujemy się żadną ideologią! Pozbyliśmy się wreszcie garbu Zeewa Żabotyńskiego i Berla Katznelsona! (rzeczników dążeń narodowościowych Żydów – przyp. red.). Możemy przeto bez przeszkód patrzeć w przyszłość”, oświadczył dwa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2006, 2006

Kategorie: Świat
Tagi: Edward Etler