Wybory we Francji wygrał Zachód, przegrali PiS i Putin. Ale to kolejne wybory, które ukazują, że biedni i prości głosują na skrajną prawicę, tak samo było w Stanach, na Węgrzech, tak jest w Polsce. Inaczej mówiąc, to podział na elity i lud. Biedni już nie godzą się, jak kiedyś się godzili, z biedą, nawet jeśli ona całkiem dostatnia. Czują się upokorzeni przez swoją podrzędność. I nienawidzą elit. Egalitaryzm z demokracją pracowały na to, co może teraz demokrację zgubić. Nadal czytam listy markiza de Custine’a. Jaka przenikliwa myśl o okrutnym carze Iwanie, zapisana w 1839 r., w czasie podróży markiza po Rosji. „Iwan stanie się lękliwy, a zarazem okrutny: jak prawie u każdego potwora najgłębszym źródłem jego okrucieństwa jest strach. Przez całe życie pamiętał o tym, co wycierpiał w dzieciństwie: despotyzm bojarów i ich wzajemne niesnaski zagrażały jego życiu, gdy był za słaby, by móc go bronić. Mogłoby się zdawać, że doszedłszy do wieku męskiego, miał już tylko jedno pragnienie, a mianowicie chciał pomścić słabość lat dziecinnych”. Genialne. Przecież to są współczesne myśli Alice Miller z jej świetnej książki o mechanizmach narodzin tyranów. Putin też był zaszczuwany w dzieciństwie. I jeszcze dwa spostrzeżenia markiza: „Największą radością Rosjan jest pijaństwo, czyli inaczej mówiąc, zapomnienie. (…) Charakterystyczne cechy ich administracji to drobiazgowość, niedbalstwo i przekupstwo”. Kończę poza tym czytać biografię Nikity Chruszczowa Williama Taubmana. Wnikliwa książka. Pomijając czasy stalinowskie, pierwszy sekretarz nie był wszechwładny, istniało biuro polityczne. Wiele decyzji podejmowano kolegialnie, liczyły się głosy różnych partyjnych dygnitarzy. Nie ma tego teraz na Kremlu. Putin jest sam, jak Stalin, a wokół grono przestraszonych potakiwaczy. Dlatego tak trudno będzie go obalić. A rosyjskie społeczeństwo podszyte jest kompleksem niższości pokrywanym urojeniami wielkościowymi. I ciągle to poczucie krzywdy, upokorzenia. Upokarzają: Zachód, szef, szatniarz, bieda i pijaństwo, w końcu Biden i Unia. To Zachód podstępnie doprowadził do upadku Związku Radzieckiego, oszukał Rosję, wykorzystywał ją, zagraża jej militarnie. Rosjanie nienawidzą Zachodu, ale to uczucie podszyte podziwem, to jednak jest lepszy świat, dlatego bardzo chętnie i masowo wysyłają tam swoje dzieci. Sam Putin wysłał. Żołnierze rosyjscy to dzieci współczesnej Rosji, co mówi o tym społeczeństwie to, że jako okupanci zachowują się czasami gorzej niż żołnierze Wehrmachtu. Krzyś przyleciał właśnie z Toronto do Polski na pół roku. To mój stary przyjaciel. Pisze mi: „Po 38 latach w Kanadzie jestem już innym Polakiem. I to wyraźnie odczuwam, gdy jestem tutaj, gdy widzę reakcje ludzi, jak są znerwicowani i pobudzeni, jak nie potrafią się opanować i kontrolować, jak nie myślą o innych, a są przekonani, że to właśnie inni nie traktują ich dobrze…”. Krzyś jest niezwykle rozmowny i towarzyski, kocha mówić, kocha towarzystwo. A zarazem, co za paradoks, żyje bardzo samotnie. Lubi być sam. I świetnie sam ze sobą się czuje. Posiadł umiejętność celebrowania życia. Nawet jak je, to niezwykle celebruje jedzenie, spożywa bardzo powoli, układając apetycznie potrawy na talerzu, rozważając z radością każdy kęs. Tak w życiu wszystko go fascynuje i cieszy. Niemal każde zdarzenie urasta do rangi niezwykłej przygody. Myślę, że to jest największy dar, jaki można dostać od natury – pogodne usposobienie i umiejętność smacznego życia. To jest coś, co nie zostało mi dane. Niedawno ukończyłem książkę złożoną z krótkich i bardzo krótkich opowiadań, tytuł – „Bilet do nieistnienia”. Krótkie opowiadanie to bardzo trudna forma, im krótsze, tym trudniej, bo wszystkie problemy gromadzą się na małej przestrzeni. I każde opowiadanie to przecież inny pomysł, skąd brać tyle pomysłów? Na dodatek każde musi mieć dobrą puentę. Gdy zamknąłem pisanie tej książki i posłałem ją do wydawnictwa, jak zawsze w niepewności, czy się spodoba – pisarz ciągle zdaje egzaminy – otworzyła się pustka. I co teraz? Okazało się, że jestem zupełnie wypróżniony z pomysłów. Jedyna rada to zjadać więcej życia, za dużo siedzę w domu, za mało chodzę po śmietnikach naszego świata. Bliska mi teraz skarga Gustawa Flauberta: „Nie wiesz, jak to jest, siedzieć cały dzień z głową w dłoniach, próbując wycisnąć swój nieszczęsny mózg, żeby znaleźć słowo”. Ból ten