Wygaszanie państwa prawa

Wygaszanie państwa prawa

Warszawa 06.2014 r. Ewa Anna Lentowska – polska prawniczka, profesor doktor habilitowany nauk prawnych. fot.Krzysztof Zuczkowski

Trybunał Konstytucyjny zagrażałby użyciu metody: cel uświęca środki. Dlatego postanowiono go ubezwłasnowolnić Prof. Ewa Łętowska – sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, pierwsza polska rzecznik praw obywatelskich. Co się stało w Polsce? – W 2016 r. doszło do spektakularnej zmiany politycznej, znacznie wykraczającej poza konsekwencje zmiany wyborczej. Nastąpiło „przeorientowanie azymutów” – przestawienie drogowskazu, ku czemu Polska ma zmierzać. Mieszkaniec zagranicy może sobie zadać pytanie: Nagle, ni stąd, ni zowąd Polska, prymus transformacji, zdaje się wracać do kultury monowładzy. Większość (parlamentarna) – ale wybrana przez mniejszość – zmienia ustrój pozakonstytucyjnymi metodami. Jak do tego mogło dojść? No właśnie. Jak do tego mogło dojść? – Mamy fiasko kluczowego elementu transformacji: nie udało się uczynić państwa prawa czytelnym projektem społecznym, nie tylko dla szerokich mas, ale i dla samych prawniczych elit, które powinny ten projekt upowszechniać i popierać. Nie udało się przekonać, że nie wystarczy pozmieniać ileś tam ustaw, że konieczna jest praca nad kulturą prawną, nauczaną na przykładach, rzeźbioną w umysłach i sercach. A to konieczne szczególnie w kraju nawiedzonym i przez mesjanizm, i przez komunizm, bo te koncepty zatruły zdolność przewidywania, samodzielność i umiejętność dostrzegania związków przyczynowo-skutkowych. Polska to jeden z krajów, które nigdy nie rozumiały roli instytucji i prawa jako spoiwa społecznego, a zarazem fundamentu demokratycznej podmiotowości jednostki. Wciąż mamy jednak konstytucję, która stoi na straży państwa prawa – no i podmiotowości jednostki. – Uzyskana większość sejmowa (wyłoniona przez niewiele ponad 18% ogółu uprawnionych do głosowania) nie umożliwia zmiany konstytucji uchwalonej w 1997 r. Jej preambuła akcentuje aprobatę dla społeczeństwa otwartego – akceptującego różnorodność, także różnorodność religijną. Podział władz ujęto jako mechanizm checks and balances (kontroli i równowagi). Z założenia w konstytucji odrzucono więc (dawniej obowiązujący w Polsce) prymat parlamentu. Konstytucja mocno podkreśla niezależność sądów. Sędziom zaś nakazuje podległość nie tylko ustawom, ale i konstytucji. Mogą więc oni, rozpatrując sprawy, odmówić zastosowania ustawy, która w ich przekonaniu jest niekonstytucyjna (inna sprawa, czy polskie sądy umieją i chcą z tej możliwości korzystać). W wypadku Trybunału Konstytucyjnego, który wszak z założenia kontroluje konstytucyjność ustaw, do konstytucji wpisano podległość sędziów tylko samej konstytucji. A wyrokom Trybunału nadano moc powszechną: nikt nie ma prawa ich zakwestionować. W 2016 r. w Polsce te właśnie założenia podważono. W ciągu upływającego roku można było zaobserwować dokonującą się pozakonstytucyjną zmianę ustrojową, stopniowe, na raty, co utrudnia dostrzeżenie zjawiska, „wygaszanie” komponentów państwa prawa. Jakie są etapy tego procesu? – Jeśli ograniczymy się tylko do umniejszenia roli władzy sądowniczej w podziale władz oraz zostawimy na boku utrudnienia w realizacji wolności konstytucyjnych – błyskawicznie zmieniono ustawy o prokuraturze, a prokuratorem generalnym stał się minister sprawiedliwości (dawniej te funkcje musiały być rozdzielone). Nowa ustawa umożliwia mu bezpośredni wpływ na toczące się śledztwa, włącznie z wydawaniem poleceń prokuratorom i możliwością kontrolowania akt każdej sprawy, stosowanie aresztów tymczasowych, wnoszenie środków odwoławczych od wyroków. Z uprawnień tych minister sprawiedliwości i prokurator generalny zresztą chętnie korzysta, informując o tym publiczność i sądy, także z pomocą mediów publicznych „odzyskanych” przez partię rządzącą oraz za pośrednictwem mediów elektronicznych i społecznościowych. Szeroko nagłaśniane preferencje i sugestie dotyczące zaostrzenia karania czy wyboru celów polityki wymiaru sprawiedliwości są świadomym instrumentem chilling effect (efektu mrożącego, czyli ograniczania praw z obawy przed negatywnymi skutkami ich stosowania) wobec wymiaru sprawiedliwości. Przewidywana jest głęboka reorganizacja sądów. Czy nie uzasadnia jej to, że większość obywateli naszego kraju jest niezadowolona z pracy sądów? – Sądownictwo zmian wymaga, jednakże wymaga przede wszystkim spokoju i stabilizacji. Zapowiedzi reform niepokojów nie uśmierzają. Propaganda zalicza sądownictwo en masse do elit mających skłonność do mandarynizmu. Stosunkowo łatwo wskazać w orzecznictwie stosowne przykłady. Z drugiej jednak strony obserwacje innych środowisk poddawanych sanacji w 2016 r. obawy sądownictwa usprawiedliwiają. Problemem zachodzącej „dobrej zmiany” jest bowiem – przy trafnej w wielu wypadkach diagnozie – stosowanie środków naprawczych budzących zdecydowany sprzeciw, zwłaszcza wśród prawników. I chodzi nawet nie o wyraźne łamanie prawa, ale o odrzucenie jego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 51/2016

Kategorie: Wywiady