LEWY DO PRAWEGO Sondaże przeprowadzane cyklicznie przez kilka instytutów badania opinii publicznej jednoznacznie wykazują, że zwycięzcą wrześniowych wyborów do Sejmu będzie Sojusz Lewicy Demokratycznej. Nie zmieni tego nawet prowadzona przez wszystkich konkurentów Sojuszu negatywna kampania wyborcza, ani „kwity” wyciągane z rękawa przez oddanych Pałubickiemu ludzi. Nie zmienią tego również seriale gazetowo-wyborcze wzmacniane na falach UKF, a poświęcone niewątpliwie nie przynoszącym chluby SLD incydentom lokalnym. Jak na razie poparcie dla SLD nie spada, a dla Unii Wolności nie rośnie. Szkoda więc zachodu, lepiej kolumny i czas antenowy przeznaczyć na reklamę szamponu – piany będzie więcej. Na zwycięstwo Sojusz ciężko pracował cztery lata i nie pozwoli go sobie odebrać w ostatnich czterech miesiącach. Otwarta jednak pozostaje skala tego zwycięstwa, a mianowicie, czy zapewni ono samodzielną większość w Sejmie, czy też, by rządzić, SLD będzie musiał dobrać sobie koalicjanta. Każde wahnięcie poparcia dla Sojuszu o 1-2% wywołuje falę nadziei u konkurencji – co należy uznać za normalne – i wypieki zadowolenia w podkreślających stale swą apolityczność mediach – co musi dziwić. Oczywiście, wszyscy dziś już zapomnieli, że gdyby nie zmiana sposobu liczenia głosów w nowej ordynacji, nawet przy obecnym, nieco mniejszym niż miesiąc temu poparciu, SLD zdobyłby grubo ponad 230 mandatów. Przeciwnicy, tracąc poparcie wyborców, zmienili reguły gry i wspólnie podnieśli poprzeczkę, ale nawet ta wysokość wydaje się możliwa do przeskoczenia dla SLD. Spekulując, czy Sojusz będzie rządził samodzielnie, czy nie, większość komentatorów jakby nie zauważa, że od wielu, wielu miesięcy poparcie dla SLD jest blisko trzykrotnie większe niż następnej w rankingu partii, że walcząca z SLD o prymat przez pierwszą połowę kadencji AWS ma dziś poparcie nawet pięciokrotnie mniejsze, a „przemalowańców” z Platformy, mimo niewątpliwego powodzenia tej inicjatywy, popiera ponad dwukrotnie mniej respondentów niż SLD. Jeśli te wyniki zostaną potwierdzone w wyborach, a myślę że tak będzie, to niezależnie od tego, czy Sojusz zdobędzie ponad połowę głosów w Sejmie, czy nie, będzie to druzgocące zwycięstwo w wyborach. Analitycy uważają, iż wysokie poparcie dla SLD wynika, po pierwsze, z zawodu i z ogromnego rozczarowania rządzącymi w ciągu tych czterech lat partiami, zarówno jeśli chodzi o efekty, jak i styl rządzenia; po drugie, z determinacji, by powierzyć władzę ludziom kompetentnym, wiarygodnym, mającym doświadczenie w rozwiązywaniu istotnych problemów. Oceny te w pełni podzielam, ale uważam, że zdecydowana większość społeczeństwa poprawy swego losu upatruje nie tylko w wymianie ekipy rządzącej, ale w zasadniczej korekcie polityki społeczno-gospodarczej. Pod takim właśnie kątem będzie oceniany przedstawiony przez SLD program wyborczy. Od tego, czy ludzie znajdą w nim oczekiwaną przez siebie zmianę polityki uzależnionych jest tych kilka punktów poparcia dla SLD, które mogą zdecydować o samodzielnym rządzeniu. Nie wchodząc w szczegóły takiego programu, uważam, że musi w nim być mocno zaakcentowane przywrócenie kreatywnej roli państwa w polityce gospodarczej i opiekuńczej w polityce społecznej. Ci wszyscy, którym w okresie transformacji powiodło się i osiągnęli sukces dzięki swej inicjatywie, determinacji i pracy, muszą w programie SLD znaleźć konkretne propozycje wspomagające ich działalność i ułatwiające prowadzenie biznesu. Wyniki ostatnich czterech lat dobitnie świadczą, iż polityka pozostawienia wszystkiego rynkowi i prawom nim rządzącym okazała się fiaskiem. Przyszedł czas na przywrócenie priorytetu prowadzonej przez państwo aktywnej polityce gospodarczej. Polityce, która nie może wiązać rąk ludziom przedsiębiorczym, która ma wspierać ich działanie i ułatwiać sprostanie międzynarodowej konkurencji, tej na zewnątrz i tej obecnej w Polsce w postaci inwestycji zagranicznych. Również rolnicy muszą oprócz deklaracji znaleźć w programie konkretne propozycje, które zwiększą dochodowość gospodarstw. Korekty, i to zasadnicze, muszą nastąpić w polityce społecznej. Praktyczne wycofanie się państwa ze sfery socjalnej poprzez stałe zmniejszanie nakładów spowodowało degradację wielu rodzin. Ten czteroletni okres rządów J. Buzka był okresem budowy klasy biednej zamiast średniej. Diametralnie rozszerzyła się rozpiętość w dochodach nie tylko między bogatymi a biednymi, ale i wśród biednych. W programie społecznym SLD musi być zagwarantowane wyrównywanie szans dla młodzieży, podstawowa opieka i dostępność leczenia, ściśle adresowana do najuboższych pomoc finansowa, kwotowy wzrost najniższych rent i emerytur, realna nadzieja na pracę.
Tagi:
MAREK WAGNER