Pisanie w lipcu o polityce to zły pomysł. Ale jeszcze gorszym byłoby odpuszczenie politykom i niedopilnowanie interesów wyborców. Bo choć wybory parlamentarne są dopiero za ponad dziesięć tygodni, to najważniejsze decyzje zapadają właśnie teraz. Decyduje się, kto i na którym miejscu znajdzie się na liście wyborczej. Sondaże są bezlitosne. W SLD i SdPl liczą się praktycznie tylko miejsca z numerem jeden lub dwa. A kandydatów mimo kryzysu lewicy jest bez liku. Łatwo więc sobie wyobrazić skalę napięć, podchodów i nacisków, by znaleźć się na premiowanym miejscu. Najbardziej zacięte boje toczą obecni parlamentarzyści, którzy w większości zamierzają powtórnie kandydować. Jesienne podwójne wybory to gra o wielką stawkę. Najwyższą od 1989 r. Do władzy prą politycy prawicowi. Nie ja jeden mam wrażenie, że przynamniej niektórzy ocierają się o szaleństwo. Niewielu z tych polityków ma kompetencje do zarządzania tak skomplikowanym mechanizmem, jakim jest państwo. Jednym z ważniejszych atutów pretendentów do najważniejszych stanowisk jest rozczarowanie obecną władzą. To strasznie mało i na dodatek skutkuje tylko do wyborów. A co potem? Dzisiejsze rozczarowanie społeczeństwa obecną sytuacją już za kilka miesięcy, gdy tylko doświadczymy dobrodziejstw tego nowego, szumnie zapowiadanego otwarcia, może się przekształcić w hiperpanikę. Otwarcie nie będzie nowe, a już na pewno nowi nie będą jego twórcy. Toż to znani od dawna polityczni wyjadacze. Może się wtedy okazać, że tak krytykowane rządy SLD były jednak realnie lepsze niż medialne oceny, które tak skutecznie przebiły się do świadomości społecznej. Samo to się jednak nie zrobiło. Walka o obiektywne oceny została przegrana na własne życzenie. Zemścił się brak jakiejkolwiek współpracy ze środowiskami intelektualnymi i akademickimi, z ludźmi kultury i mediów. Politycy, których wybraliśmy w 2001 r., mieli wykonać konkretne zadania. Podpisali się pod programem wyborczym. Jaki jest wynik egzaminu końcowego? Widać po sondażach. Jaka ocena? Skierować do rezerwy. Na douczenie się, na przemyślenie własnej odpowiedzialności za klęskę lewicy. Architekci klęski, drużyna, która poniosła tyle porażek, musi być całkowicie wymieniona. Podkreślam słowo musi, bo wiem, jak trudno będzie to wyegzekwować. Jeśli na serio myśleć o generalnej zmianie oblicza lewicy, to należy zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze – wszyscy politycy muszą się cofnąć w swoich ambicjach i planach wyborczych. Wszyscy bez wyjątków. A po drugie – obrzucanie się epitetami przez polityków lewicowych dyskwalifikuje ich niezależnie od tego, że mogą mieć ku temu powody i argumenty. Dziś lewica ma dużo większe problemy niż potykanie się ze sobą. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański