Wyniesienie na kredyt
LICZNIK PREZYDENCKI Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało 467 dni (już poniżej pięciuset). Kiedy Jerzy Buzek został premierem, przez wszystkie media toczyła się długo rzeka oblizujących go komentarzy. Nie dawało się tego słuchać ani oglądać. Wiadomo, jaki był finał. Coś podobnego powtarza się od kilku dni, może nie na tak wielką skalę, ale także już trudne do zniesienia. To bardzo dobrze, że Polak został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, bo sam ten fakt wynosi Polskę bardziej, niż mogłoby to zrobić przyznanie nam nawet bardzo ważnego komisarza. Tu akurat siła symbolu ma znaczenie praktyczne w postaci ogólnego zwiększenia pozycji naszego kraju. Ale to jest na razie awans na kredyt. Stało się coś, co bardzo mocno zobowiązuje, i to zobowiązanie, brzemienne w skutki, pozytywne lub negatywne, zależnie, jak zostanie spełnione, nałożone jest na Jerzego Buzka. Miał dobre pierwsze wejścia i został bardzo ciepło przyjęty. Teraz wszystko zależy od tego, jakim będzie przewodniczącym, jaką o sobie zgromadzi opinię podczas praktycznego pełnienia tego trudnego stanowiska. Z nim nie wiąże się wiele władzy w Unii Europejskiej, ale znacznie więcej w parlamencie. I od tego, jak Jerzy Buzek będzie tę władzę sprawował, będzie zależało w dużym stopniu to, czego parlament dokona, a także to, jaka będzie jego realna pozycja w stosunku do wykonawczych władz Unii, i na końcu to, czy powiedzą, że warto było powierzyć Polakowi, a więc Polsce, tę rolę, czy nie. Na tym stanowisku można być miłym figurantem, który do wszystkich się uśmiecha, wszystkim potakuje, którego niosą wydarzenia, a on stara się do nich dopasować, tak by możliwie ładnie zaistnieć, ale można być też szefem, który wie dokładnie, po co o to stanowisko zabiegał, co i w jakiej sekwencji chce zmienić w działaniu instytucji i zrobić razem z nią dla Unii. I zabiegać o to, wiedząc, że nie zawsze się to spotka z uśmiechami i przytakiwaniem, często z niechęcią czy wrogością, ale zawsze w takim wypadku z respektem i szacunkiem. Mam nadzieję, że mój były szef, którego poznałem przez dwa i pół roku codziennej współpracy, okaże się przewodniczącym Parlamentu Europejskiego w tym drugim wydaniu. I jeśli tak się stanie, dopiero wtedy będziemy mogli sobie pogratulować nie na kredyt. A gdyby tak się nie stało, czego nie chcę dopuszczać, to doznamy porażki, która wartość tego ważnego wydarzenia, jakim było wybranie Polaka na szefa parlamentu Europy, przekreśli. EleKtroencefalogram trupa Słuchałem debaty budżetowej, a potem wieczorem dyskusji, czy raczej kłótni polityków na ten temat w TVN 24. Moim zdaniem opozycja nie dorosła intelektualnie, by zmierzyć się z meritum i z retoryką ministra finansów. Jego wystąpienie było klarowne, konkretne i merytorycznie od strony ekonomicznej przekonujące, zarazem mocne, lecz niekłótliwe i dobrze wygłoszone. Nie podobało mi się jego poprzednie długie wystąpienie sejmowe, ale to było doskonałe. Ze strony opozycji natomiast było jedno, kłótliwe, przesycone do niemożliwości przymiotnikami i epitetami ble, ble, ble brzmiące tak samo. Z prawa PiS-owski powiedzmy puzon posłanki Natalli-Świat, z lewa towarzysząca jej SLD-owska fujarka posła Napieralskiego. Od dłuższego czasu, gdy słucham obecnego przewodniczącego Sojuszu, a potem kogoś od Kaczyńskich, to za każdym razem nasuwa mi się na określenie strategii SLD parafraza tytułu znanej książki – „SLD najlepszy sojusznik PiS”. I dokładnie tak samo było wieczorem w TVN 24, gdy wspomniane wyżej dwie osoby waliły zgodnie w posłankę Skowrońską z Platformy niczym kowalka i jej pomocnik, wiadomo, kto tu górą, w podkowę. Pan Napieralski tkwił w fałszu, mówiąc, że skoro siedzi w środku między paniami, to siedzi między młotem i kowadłem. Nie! Po lewej miał wroga, a po prawej dominującego alianta w udowadnianiu za pomocą przymiotników i epitetów, a nie argumentów mających wagę, że PO to szkodnicy i nieucy. Ta strategia Sojuszowi nic nie dała, nie daje i nie da. Jak się patrzy na sondaże tej partii od długiego czasu, to po statystycznym wyrównaniu drgawek zamieniają się w linię płaską, w wykres elektroencefalogramu trupa. Aż dziw, że w SLD tego nie widzą. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint