Wyprawa na Szwecję

Wyprawa na Szwecję

Reprezentanci Janasa rzadko w klubach grają całe mecze. Częściej wcielają się w role futbolowych halabardników Kiedy 29 marca włoski arbiter Massimo de Santis zakończył spotkanie eliminacji mistrzostw Europy Polska-Węgry, lamentom nie było końca. Spełniły się najczarniejsze sny oraz pesymistyczne przewidywania, że futbolowa jedenastka kierowana przez selekcjonera Pawła Janasa nie potrafi ani razu pokonać bramkarza Gabora Kiralyego. Bezbramkowy remis zredukował do minimum nadzieje, że po raz pierwszy w historii nasi piłkarze potrafią zakwalifikować się do decydującej rozgrywki mistrzostw Starego Kontynentu. Wygrana, po trzech dniach, z San Marino 5:0 tylko nieznacznie poprawiła nietęgie nastroje. Dlaczego nie wygraliśmy z Madziarami? Można na ten temat gdybać i snuć najrozmaitsze przypuszczenia. Chociażby nieustannie powraca sprawa pojawienia się pań lekkich obyczajów na zgrupowaniu kadry w Świerklańcu przed spotkaniem z Węgrami. Czy właśnie swoiste, dziwne rozprężenie miało wpływ na kiepski wynik i zadecydowało o późniejszej czystce w ekipie medycznej oraz dymisji kucharza Roberta Sowy? Selekcjoner Janas tłumaczy enigmatycznie: – To jakiś dziwny temat, nie wiem, czy jakieś panienki przez chwilę były, czy nie. W każdym razie pewne zmiany w sztabie kadry nie miały z tym nic wspólnego. Jest nowa grupa i tyle. Mam prośbę, nie odgrzewajmy starych kotletów, nie zajmujmy się na początku czerwca tym, co rzekomo miało miejsce pod koniec marca. Nie zajmujmy się lekarzami, masażystami ani kucharzami, ale raczej skoncentrujmy się na meczu ze Szwecją. To najważniejsze. Rzeczywiście najważniejsze, jednak zanim dojdzie już 11 czerwca w Sztokholmie do kolejnego dla biało-czerwonych meczu o wszystko ze Szwedami, nie można nie zauważyć, że polska futbolowa wiosna była całkiem ciekawa. Oli, oj znowu boli Selekcjoner Janas wypytywany, czy jest przekonany, że zostali powołani przez niego wszyscy najlepsi, odparł, że w tej chwili tak. Dopiero po wspólnych zajęciach we Wronkach zadecyduje, kto do gry, kto na ławkę, a kto na trybuny. Kiedy doszło do powołań na mecz towarzyski z Kazachstanem (6 czerwca) i ten znacznie trudniejszy oraz istotniejszy ze Szwecją, wybuchła tradycyjnie (?) kolejna bomba pod tytułem: „Oli, oj znowu boli”. Sprawa dotyczyła niedyspozycji napastnika Panathinaikosu, Emmanuela Olisadebe. Zresztą już wcześniej uruchomiono towarzyskie zakłady, że i tym razem popularny Emsi zrejteruje i nie stawi się na panajanasowe wezwanie. Tylko selekcjoner wierzył i myślał inaczej, ale do czasu. Okazało się, że Nigeryjczyk zmaga się z przewlekłym urazem kolana i będzie potrzebna dłuższa rehabilitacja. Tymczasem ze Szwecji zaczęły napływać wieści o kapitalnej grze i przepięknych bramkach napastnika Halmstad, Igora Sypniewskiego. Coraz częściej zaczęły się pojawiać sugestie, by Janas poważnie się zastanowił nad jego kandydaturą. Nasz selekcjoner wykazywał w tej sprawie wyjątkowo daleko posuniętą wstrzemięźliwość. Ponadto sam zawodnik za pośrednictwem swojego rzecznika, trenera Jonasa Therna, złożył kilkakrotnie oficjalne oświadczenia, że – przynajmniej teraz – występy w reprezentacji Polski go nie interesują. Mimo wszystko jeden z najbliższych współpracowników selekcjonera, Edward Klejndinst udał się do Szwecji, by zobaczyć Igora w akcji. Wrócił z niczym. Oglądał Sypniewskiego, który na skutek urazu z poprzedniego meczu zszedł z boiska w 22. minucie, ale nie miał z nim żadnego kontaktu. Rzecznik zawodnika ponownie wyznał, że piłkarz nie chce rozmawiać i nie jest zainteresowany grą w zespole biało-czerwonych. W głównej roli Kosowski W kadrze znalazło się aż siedmiu zawodników z Wisły. Tym ósmym, którego naprawdę niewiele dzieliło od powołania, jest napastnik Maciej Żurawski. W minionym już sezonie zdobył 22 bramki i został wicekrólem strzelców. Dał się wyprzedzić jedynie Serbowi Stankowi Svitlicy (24 gole) z warszawskiej Legii, a o trafienie okazał się lepszy od klubowego kolegi, Marcina Kuźby. Tyle że Marcin znalazł uznanie w oczach selekcjonera Janosika. Jednak ani Żurawski, ani Kuźba, ale Kamil Kosowski jest tym krakowskim piłkarzem, wokół którego trwa od dość dawna największy szum. Już w maju ubiegłego roku zainteresowanie nim wykazało Bordeaux, w październiku Espanyol Barcelona, w listopadzie Hannover 96 i AC Parma, a w grudniu Schalke 04 i FC Modena. Od początku tego roku podobnie – najpierw styczniu zaczęto przebąkiwać o Osasunie Pampeluna, w kwietniu 1. FC Kaiserslautern, Olympique Lyon i Ajaksie oraz Interze Mediolan. Wreszcie w maju pojawiła się – raczej jako ozdoba tego swoistego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 24/2003

Kategorie: Sport