Wyrok po „Życiu”

Wyrok po „Życiu”

Jak ocenić kraj, w którym prezydent państwa przez sześć lat nie może doczekać się prawomocnego wyroku sądowego w sprawie, którą wytoczył? Na cóż może liczyć przeciętny mieszkaniec tego kraju, gdy stanie przed obliczem sądu? Zamiast odpowiadać na to pytanie, mogę po prostu odwołać się do doświadczeń czytelników. Wyrok Sądu Najwyższego w sprawie artykułu „Wakacje z agentem”, zamieszczonego w nieistniejącym już dzienniku „Życie”, zmusza mnie do odstąpienia od zasady, że wyroków sądów nie komentuję. To orzeczenie jest zbyt dyskusyjne, by je pozostawić bez oceny. W moim przekonaniu, ma tylko jedną zaletę. Bezlitośnie demaskuje nierychliwość całej machiny sądowej i ujawnia niewyczerpane wprost możliwości gry na czas. I takiego przewlekania sprawy, że jeśli strony dożyją finału rozprawy, już mało kto wie, o co chodzi. Warto poznać komentarze po tym wyroku, bo są oczywistym dowodem na to, że ocena tekstu w „Życiu” w niewielkim tylko stopniu ma charakter merytoryczny. Ci, którzy przed laty popierali atakowanie prezydenta Kwaśniewskiego za pomocą wszelkich możliwych metod, dziś uważają, że wyrok jest świętem demokracji i wolności. I nawet do głowy im nie przyjdzie, że tekst w „Życiu” odegrał niechlubną rolę w staczaniu się polskiego dziennikarstwa w stronę metod, które w prawdziwie demokratycznym kraju nie są stosowane. Okazało się, że można napisać, co się chce. Zelżyć i spostponować głowę państwa, a na dodatek jeszcze mówić, że zbierając materiały do artykułu, dochowano wymogu staranności. Ciekaw jestem tylko, co by napisało „Życie” o prezydencie, gdyby tym wymogiem się nie przejmowano? Uważałem wówczas i poglądu nie zmieniłem, że zachowanie redakcji „Życia” niewiele miało wspólnego z regułami zawodu dziennikarskiego, jego kodeksem zawodowym i etyką. Prezydent Kwaśniewski był obiektem ataków z powodów politycznych i tak naprawdę chodziło o wyeliminowanie go z życia publicznego. O mizerności podstaw, na których budowano artykuł, świadczy też to, że mimo usilnych poszukiwań w czasie rządów AWS niczego na niego nie znaleziono. Uważam, że nie tylko trzeba, ale na pewno warto bronić dziennikarzy przed zapędami ludzi polityki i biznesu, którzy robią wiele, by media od siebie uzależnić. Bronić nie znaczy jednak uznawać wszystkie działania mediów za mądre, obiektywne i kompetentne. Niestety, w naszym zawodzie jest coraz więcej ludzi, którzy przynoszą mu wstyd i są przyczyną spadku prestiżu tego pięknego i niezbędnego w demokratycznym kraju zawodu. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 21/2004

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański