Wysokowrażliwość – błogosławieństwo czy przekleństwo?

Wysokowrażliwość – błogosławieństwo czy przekleństwo?

Sad young woman covers ears with hands to stop information noise vector flat illustration with speech bubbles. Fake news, advertising noise, disinformation, raising a panic concept.

Silniej reagują na dźwięki, obrazy czy zapachy, są bardziej emocjonalni. Ale łatwiej im zrozumieć innych Pojęcie i koncepcję wysokowrażliwości rozwinęła amerykańska psycholog Elaine N. Aron w książce „Wysoko wrażliwi”. Opisuje w niej ludzi, którzy „mają bogate życie wewnętrzne, czują się przytłoczeni emocjami, inaczej odbierają świat”. Według badaczki wysokowrażliwość to cecha osobowości związana z genetyką, a osoby wysokowrażliwe stanowią od 15% do 20% populacji. Przytoczone w książce badania wskazują, że wysokowrażliwi mają mniejszy dostęp do serotoniny – neuroprzekaźnika odpowiadającego za poczucie harmonii i spokoju w życiu, w związku z czym na co dzień muszą wykazywać więcej starań, aby osiągnąć spokój. Dodatkowo wyposażeni są genetycznie w większą wrażliwość na dźwięki, obrazy czy zapachy, są również bardziej wrażliwi emocjonalnie. Nie tylko bardziej czują emocje – swoje i innych – ale też silniej analizują różne wpływające na nie zależności. Ponieważ ich mózgi wyłapują więcej bodźców i mocniej na nie reagują, wysokowrażliwi bardzo łatwo ulegają przebodźcowaniu. Słabość czy siła? Jakub, zwariowany 28-latek z dredami, dowiedział się o wysokowrażliwości trzy lata temu, kiedy zadał sobie pytanie, kim jest. Niemalże od razu przypasował tę koncepcję do swojej osobowości. Dziś twierdzi, że diagnoza ta pomogła mu lepiej poznać siebie. Nie czuje się już inny czy z innej planety. Zrozumiał, że taka jest jego natura. Akceptacja zaś ułatwia mu dorosłe życie. – Od dziecka zauważałem, że jestem bardziej wrażliwy, ale uznawałem tę cechę za swoją słabość. Nikt za bardzo nie rozumiał, że taką mam naturę. Zawsze czułem, że jestem inny. I choć usilnie chciałem się dopasować do jakiejś grupy, zawsze byłem gdzieś pośrodku. W szkole wylądowałem między „lepszymi” a „gorszymi”. Potrafiłem się dostosować do otoczenia, ale nie mogłem znaleźć swojego miejsca. Teraz rozumiem, że każdy jest inny, niektórym jest łatwiej, innym trudniej, a każdego dnia możemy trochę inaczej patrzeć na świat – opowiada. Wysokowrażliwość ma swoje mocne strony oraz słabości, co u Jakuba widać zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym: – Niedługo rozpoczynam pracę w IT, ale zastanawiałem się, jaki zawód powinienem wybrać, aby móc się utrzymać, a jednocześnie pomagać innym ludziom. Bo uwielbiam pomagać. Strzałem w dziesiątkę okazała się obsługa klienta. Ludzie mnie lubią, bo jestem empatyczny i w pełni angażuję się w ich problemy. Myślę, że wysokowrażliwość pomaga mi lepiej zrozumieć ich potrzeby. Ale to ma drugą stronę, bardziej bolesną. Przez to, że mocno czuję ludzkie emocje, osoba, która jest zdenerwowana, nawet jeśli znajduje się po drugiej stronie słuchawki, bardzo szybko zużywa moje zasoby energii. Podobnie jest zresztą w życiu prywatnym. Aury znajomych bardzo na mnie wpływają. Samo przebywanie z kimś, kto jest smutny, sprawia, że gorzej się czuję. Dla mężczyzny bardzo istotną sferą jest intymność: – Krępuje mnie dotyk. Mam swoją przestrzeń i nie chcę, żeby ktoś, kogo nie znam, ją przekraczał. Wpuszczam do niej jedynie bardzo bliskie mi osoby. Jednocześnie mam bardzo wyczulony zmysł dotyku. Uwielbiam masować ludzi, czuję pod palcami bolące ich miejsca. Dużo osób to chwali, a przy okazji jest to sposób na przełamanie bariery bliskości z drugim człowiekiem, który sprawia mi dużą przyjemność, pozwala odreagować codzienne stresy i trudności. Jakub silnie reaguje także na dźwięki. Odgłos piłowania paznokci potrafi doprowadzić go do szału. Nie lubi gwarnych, krzykliwych miejsc. – Choć wszystko zależy od dnia. Czasem bez problemu jestem w stanie wejść na wielki koncert i nie zwracać na nic uwagi, tylko skupić się na sobie i dobrze się bawić, ale przeważnie czuję się przytłoczony nadmiarem hałasu. Zarazem uwielbiam muzykę i taniec. To pozwala mi dać upust emocjom, które odkładają się w moim ciele. Bo na co dzień ciężko radzę sobie ze stresem i lękiem – przyznaje. – Kiedyś, jak jeszcze nie wiedziałem, jak działa mój organizm, i odpowiednio o niego nie dbałem, skracałem swoje cierpienia paleniem marihuany. Dzisiaj widzę, że używki nie są dobrą drogą do osiągania spokoju. I przede wszystkim potrafię zauważyć, że doświadczam przebodźcowania. Wtedy nie jestem w stanie na niczym się skupić, wychodzą ze mnie emocje, które starałem się ukryć. Wiem, że potrzebuję czasu dla siebie. Cisza, spokój, dobre jedzenie, dźwięki natury czy zapach lawendy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 24/2022

Kategorie: Psychologia