Wyspa poniżonych

Wyspa poniżonych

Bazar w tallinskiej dzielnicy Lasnamäea. fot. Peeter Ruus

Przykład Estonii pokazuje, że można budować państwo narodowe pod flagą Unii Europejskiej Korespondencja z Estonii Na stoisku z pieczywem i ciastkami na bazarze w przeszło 100-tysięcznej tallińskiej dzielnicy Lasnamäe rosyjskojęzyczna kobieta podaje przygotowanego w miejscowej piekarni czebureka i kawę. Duże ciepłe pierogi z mięsem – ich nazwa wywodzi się z języka krymsko-tatarskiego – sprzedawano wprost na ulicach miast i miasteczek w całym Związku Radzieckim. Nad stolikiem, przy którym można zjeść kupione smakołyki, wisi rosyjski kalendarz, zza lady dobiegają przeboje rosyjskiej popsy, gatunku muzyki nieco bardziej wyrafinowanego od disco polo. Mimo tego klimatu cennik oferowanych wyrobów jest sporządzony wyłącznie w języku estońskim, nie zna go większość klientów. Dlaczego nie ma cennika po rosyjsku? – To byłoby sprzeczne z prawem, estoński jest językiem państwowym – tłumaczy ekspedientka. Cehmakommid piimaga. Poola – napisano na kartoniku wetkniętym do tekturowego pudełka z cukierkami, pierwsze dwa słowa mają oznaczać krówkę milanowską, ostatnie wskazuje kraj pochodzenia, Polskę. Cena za kilogram cukierków wystawionych obok papryki, ziemniaków i warkoczy czosnku – 8 euro (prawie 35 zł) – ilustruje poziom cen w Tallinie. Prawo zakazuje umieszczania nazw towarów w języku innym niż estoński, ale nie zabrania tekstów po rosyjsku na opakowaniach (np. podania składu produktów spożywczych), ulotkach dołączanych do lekarstw czy w instrukcjach obsługi urządzeń. Mimo to tylko nieliczne są opatrywane jedynym dostępnym dla wielu tysięcy mieszkańców językiem. Po pierwsze język Wśród pewnie setki tytułów prasowych wystawionych w kiosku na bazarze trudno wypatrzyć choćby jeden estoński. – Kupują głównie starsi, narzekają na ceny gazet, ale nie potrafią sobie odmówić, bo od dzieciństwa je czytają – opowiada kioskarka. W Estonii nie pozostała żadna rosyjskojęzyczna gazeta codzienna: przed rokiem wstrzymano druk rosyjskojęzycznej wersji „Postimees”, w 2009 r. zamknięto „Mołodioż Estonii” i „Wiesti Dnia”. Spragnionym papierowej informacji pozostaje wydawany w nakładzie 14 tys. egzemplarzy, należący do rosyjskiej gazety „MK” („Moskowskij Komsomolec”), tygodnik „MK – Estonia”, który chwali się w nadtytule: „Najpoczytniejszy tygodnik kraju”. Rosyjskich gazet codziennych i tygodników opinii w kioskach Tallina nie ma, są natomiast ukazujące się w Rosji pisma plotkarskie, kobiece, ezoteryczne, hobbystyczne. W Lasnamäe, gdzie liczba mieszkańców jest większa niż w drugim co do wielkości estońskim mieście Tartu, nie ma ani jednej księgarni, książki – głównie kryminały, romanse, fantastykę i ezoterykę – można kupić w niektórych kioskach i supermarketach. Rosyjskojęzyczni mieszkańcy Tallina czerpią wiedzę o świecie z rosyjskich kanałów telewizyjnych dostępnych w kablówkach i rosyjskojęzycznego internetu. W rosyjskojęzycznych szkołach Lasnamäe – jak w całej Estonii – uczniowie mają 60% zajęć w języku estońskim i 40% w rosyjskim. Ponieważ jednak wielu rosyjskojęzycznych nauczycieli prowadzących lekcje np. matematyki, fizyki, biologii i chemii nie zna dostatecznie estońskiego, uczniowie ponoszą podwójną stratę – przegrywają z estońskimi rówieśnikami nie tylko językowo, lecz także w przygotowaniu z innych przedmiotów. Trudniej im dostać się na publiczną estońską uczelnię, uzyskać dobrą pracę. Nawet estońskie obywatelstwo, które ma mniejszość rosyjskojęzycznych mieszkańców, nie daje równych szans. Głównym kryterium umożliwiającym awans zawodowy i społeczny pozostaje język. Ale i on nie jest dostateczną gwarancją sukcesu, bardzo przydają się znajomości – Estonia to kraj mały, z silnymi powiązaniami rodzinnymi, lokalnymi i środowiskowymi. Zniwelowanie nierówności wymaga pieniędzy. 31-letni Jewgienij Osinowski – przewodniczący Partii Socjaldemokratycznej, jedyny rosyjskojęzyczny minister w estońskim rządzie, absolwent m.in. Uniwersytetu w Tartu i London School of Economics – jest synem multimilionera. Pewne znaczenie ma też płeć – Rosjanki znające estoński, wychodząc za Estończyka, tracą obco brzmiące nazwisko, wchodzą do innego środowiska jak do jadącej do góry windy. Rosjanie na podobny związek – szczególnie jeśli nie mogą się pochwalić przeszklonymi apartamentami czy domami w stylu skandynawskim z oknami wychodzącymi na morze – mają znacznie mniej szans. Dla Estonki wyjście za Rosjanina jest dużym wyzwaniem, choćby związanym ze zmianą nazwiska. W sumie mieszanych małżeństw jest niewiele. Dawnych wspomnień czar W odległości najwyżej 100 m od bazaru znajdziemy pięć lombardów. Właścicielem jednego z nich jest rosyjskojęzyczny 40-latek, który dzięki rodzinnym powiązaniom ojca uzyskał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 41/2017

Kategorie: Świat