Wyspa tonie

Wyspa tonie

Britain's Foreign Secretary David Cameron and Britain's Prime Minister Rishi Sunak arrive to attend a Ceremonial Welcome for the South Korean president on Horse Guards Parade in central London on November 21, 2023, on the first day of a three-day state visit to the UK. (Photo by Chris Jackson / POOL / AFP)

Dymisje i nominacje bez sensu, widmo przyśpieszonych wyborów, czkawka po brexicie. Torysi nie mają już nawet brzytwy, której mogliby się chwycić Pod koniec listopada z wizytą w Londynie przebywał premier Grecji Kiriakos Mitsotakis. Przyjechał co prawda na zaproszenie banku inwestycyjnego Morgan Stanley, a nie brytyjskiego rządu, ale chciał skorzystać z okazji i spotkać się z Rishim Sunakiem, co wydawało się niegroźnym pomysłem. Relacje między ich krajami są dobre, obaj politycy wywodzą się z wyraźnie prawicowych środowisk, łączy ich nawet coś na kształt wspólnoty problemów, bo od kilku tygodni tematem numer 1 w Wielkiej Brytanii jest potężniejący napływ migrantów, a z tym Grecja zmaga się od prawie dekady. Teoretycznie była to więc szansa na wymianę komplementów i zapozowanie do kilku zdjęć. Nic z tego jednak, bo choć sztab Mitsotakisa umówił mu spotkanie na 10 Downing Street, a Sunak je zaakceptował, to dość gwałtownie dzień przed wszystko odwołał. Vincent McAviney, komentator polityczny stacji BBC i radia Monocle, przyznał, że nie jest w stanie sobie przypomnieć podobnej sytuacji, kiedy szef rządu obcego państwa jest wykreślany z kalendarza brytyjskiego premiera w ostatnich chwili, bez podania przyczyny. Gazety na Wyspach przez chwilę spekulowały, że Sunak przestraszył się konfrontacji w sprawie marmurów Elgina, partenońskich rzeźb wywiezionych z Aten przez Brytyjczyków w XIX w., obecnie wystawianych w British Museum. Grecy od lat domagają się ich zwrotu. Czy Mitsotakis naprawdę przyjechał wykłócać się w cztery oczy o antyki? Nie dowiemy się nigdy. Kryzys przywództwa się nasila Nie to jednak jest w tej historii ważne, ale fakt, że bezprecedensowy we współczesnej historii brytyjskiej dyplomacji afront przeszedł kompletnie bez echa. Jeszcze kilkanaście, może nawet kilka lat temu pryncypialni w kwestiach protokołu Brytyjczycy rozdarliby na strzępy premiera, który strzela fochy albo unika rozmowy na newralgiczne tematy. Dziś nikogo to nie obchodzi, a raczej nie za to opinia publiczna chce Sunaka ukrzyżować. Lista problemów i zagrożeń dla dalszego sprawowania władzy jest tak długa, że odprawienie z kwitkiem greckiego premiera nawet się na niej nie mieści. Zacznijmy od sondaży. Te oczywiście są dla Wielkiej Brytanii mniej reprezentatywne niż dla innych państw, bo na Wyspach głosuje się w okręgach jednomandatowych, więc monitorowanie poparcia na poziomie całego kraju daje ograniczony obraz rzeczywistości. Ale i tak pozostaje cenną wskazówką co do ogólnych trendów. Według agregatu sondażowego portalu Politico Partia Pracy ma w tej chwili 44% poparcia, podczas gdy torysi 24%. W dodatku po raz pierwszy w historii rośnie im realna konkurencja z prawej strony, bo Partia Reform, powstała dwa lata temu nowa wersja Brexit Party, może liczyć na poparcie 8% respondentów. W praktyce przewaga laburzystów jest jeszcze wyraźniejsza, bo według symulacji firmy doradztwa politycznego Electoral Calculus z początku listopada Partia Pracy zgarnęłaby dzisiaj aż 441 na 650 miejsc w Izbie Gmin. To i tak wynik uśredniony, bo w optymistycznym scenariuszu mogłaby mieć aż 534. Prawdopodobieństwo zdobycia przez lewicę większości wynosi w tej chwili według algorytmu firmy aż 96%. A jeśli czarne prognozy się ziszczą, deputowanych wprowadzonych do parlamentu przez torysów może być zaledwie 48. Najmniej w historii, ale i bez partyjnych rekordów w kolejnej kadencji będzie bardzo źle. W tej chwili uśrednione wyniki symulacji w okręgach dają Partii Pracy 232 mandaty przewagi nad nawet najszerszą koalicją opozycyjną. Ostatni raz porównywalny komfort rządzenia miał gabinet… Stanleya Baldwina w 1935 r. Partia Konserwatywna, a przez to cała Wielka Brytania, przypomina w tej chwili samolot bez pilota, w którym trwa narada, kto powinien przejąć stery, podczas gdy maszyna już szoruje o ziemię. Sunak wygląda jak ktoś, kto do kokpitu wchodził z dużą pewnością siebie i przekonaniem, że zdoła przejąć stery i naprowadzić kraj na właściwy kurs, po czym nie był w stanie nawet przebić się przez kakofonię krzyków własnych ministrów. Najlepszym dowodem na kryzys przywództwa i słabość autorytetu premiera była coraz bardziej radykalna krucjata byłej już minister spraw wewnętrznych Suelli Braverman. Urzędowanie pani minister zaczęła od słynnej już, stanowiącej pożywkę dla internetowych satyryków wypowiedzi, że źródłem wszystkich problemów w brytyjskim społeczeństwie są członkowie „jedzącej tofu i czytającej »Guardiana« liberalnej londyńskiej elity”. Zaraz potem wyszła z propozycją drastycznego ograniczenia prawa migrantów do ubiegania się o azyl, oferując odsyłanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 49/2023

Kategorie: Świat