Wystawiane Włoszki

Wystawiane Włoszki

Na listach obu włoskich koalicji, zarówno lewicowej, jak i prawicowej, znalazło się wiele pań. Cóż z tego, skoro zajmują one ostatnie miejsca Korespondencja z Neapolu Kilka dni przed wyborami parlamentarnymi (Włosi pójdą do urn 9 i 10 kwietnia br.) jedną z najczęściej poruszanych kwestii są tzw. quote rosa – u nas zwane parytetami – czyli ile kobiet znajdzie się na listach wyborczych poszczególnych partii. Zgodnie z propozycją ustawy zaaprobowaną przez Senat, powinny one stanowić połowę kandydatów. Czy w kraju zamieszkałym w 54% przez słabą płeć i mającym najmniejszą w Europie, jedynie dziewięcioprocentową, reprezentację kobiet w polityce (co plasuje Włochy na 69. miejscu w świecie) oznacza to radykalne zmiany? Sceptycy wzruszają ramionami. – Zwykłe mydlenie oczu! Przywódcy partyjni rezerwują dla kobiet ostatnie miejsca na listach, biorąc pod uwagę system elekcyjny – panie mają więc mizerne szanse na wybór. Włochy jak żaden kraj w Europie mają Ministerstwo do spraw Równouprawnienia (pari opportunita). Zostało ono utworzone w 1996 r., za rządów premiera Romana Prodiego. Obecna minister, urodziwa Stefania Prestigiacomo, od początku kadencji walczy o zagwarantowanie obowiązkowej, minimalnej liczby kobiet na listach wyborczych. Aby stało się to możliwe, Włosi musieli zmienić konstytucję, wprowadzając w lutym 2003 r. artykuł o tym, iż należy zapewnić obu płciom jednakowe możliwości udziału w życiu politycznym. Przed ostatnimi wyborami do Parlamentu Europejskiego została przyjęta ustawa stanowiąca, że liczba kandydatów tej samej płci nie może przekroczyć dwóch trzecich wszystkich kandydatów na danej liście wyborczej. Dzięki temu zastęp włoskich posłanek w Strasburgu wzrósł o połowę, z 10 do 20%. Podobną ustawę Prestigiacomo chce wprowadzić w odniesieniu do zbliżających się wyborów lokalnych. Do zrobienia jest wiele. W Toskanii, cieszącej się największą w kraju reprezentacją kobiet w polityce, na 287 gmin jedynie 28 burmistrzów to kobiety, w wiodącym prym pod względem równouprawnienia Prato kobiety stanowią 44% radnych. Pozostałe prowincje są zdecydowanie w tyle. Nie udało się natomiast wprowadzić ustawy gwarantującej 33-procentowy udział kobiet na listach w wyborach parlamentarnych. (Na wniosek posła Castagnettego postulowaną przez Unię Europejską liczbę 33% zwiększono do 50%). Po wielu perypetiach (cztery razy głosowanie zostało przełożone, ponieważ brakowało kworum) 8 lutego br. senatorzy zaaprobowali proponowaną ustawę zdecydowaną większością głosów – 229 senatorów głosowało za, czterech przeciw, a 19 się wstrzymało. Partie, które nie zastosują się do tego wymogu, zostaną uderzone po kieszeni; kwota na pokrycie wydatków związanych z kampanią wyborczą zostanie im zmniejszona o minimum 10%, a maksymalnie aż 50%. Dotyczy to najbliższych, kwietniowych wyborów, w następnych listy niespełniające postulatu równości nie zostaną zatwierdzone. – Nigdy głosowaniu nie towarzyszyły takie hipokryzja i fałsz. Wszyscy byli za, a prawie nikt się z tym nie zgadza – skomentował nazajutrz senator Gigi Malerba z partii komunistycznej (Rifondazione). Senator Domenico Contestabile z Forza Italia przyznał bez ogródek, że głosował za przyjęciem ustawy powodowany dyscypliną partyjną. Uważa jednak, że to nie jest dobre prawo, gdyż stwarza precedens do wprowadzenia podobnych gwarancji dla innych grup, np. korporacji lub profesji. Jest zdania, że z moralnego punktu widzenia ustawa upokarza kobiety. Wielu polityków opozycyjnych twierdzi, że ustawa została przygotowana w pośpiechu, bez należnych konsultacji. Według nich, to przedwyborczy show obozu rządzącego. Tak czy inaczej losy ustawy nie są jeszcze pewne. Została co prawda przyjęta w Senacie, ale nie weszła pod głosowanie w Izbie Deputowanych. Zabrakło czasu. Marszałek Pier Ferdinando Casini stwierdził, że izba zakończyła już pracę. Politycy obozu rządzącego zapewniają, że kwestia zostanie potraktowana priorytetowo podczas przyszłej kadencji. Polowanie na panie Mimo że formalnie ustawa nie obowiązuje, minister Prestigiacomo jest zadowolona. – Tak szerokie poparcie w Senacie obliguje moralnie zarówno koalicję rządzącą, jak i opozycję do jej respektowania – stwierdziła. I nie pomyliła się. Polowanie na kandydatki było bardzo zajadłe. Obydwie koalicje, prawicowa i lewicowa, nie pogardziły młodym narybkiem. Zwłaszcza niepozbawionym urody. Wśród kandydatek są m.in. subretki, tancerki i sportsmenki. Panienki chętnie pokazywały się na wiecach, uśmiechając się do kamery. Dlaczego kandydują? Jedna z nich, Oriella Dorella, z rozbrajającą szczerością odpowiedziała, że chwilowo nie ma innych propozycji.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2006, 2006

Kategorie: Świat