Wyszło świetnie, Ludwiku…

Wyszło świetnie, Ludwiku…

Ludwik Stomma -profesor Sorbony , antropolog , etnolog i publicysta.Wieczor promocyjny ksiazki pt. "Skandale polskie". W-wa 2008/07/24, Image: 429092115, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Krzysztof Zuczkowski / Forum

Ludwik Stomma 1950-2020 Ludwik Stomma. Antropolog kultury, historyk, autor książek, felietonista. Także PRZEGLĄDU. Wielka postać, wielki erudyta. Niełatwo pogodzić się z tym, że już nigdy niczego nie napisze i nigdy już nie będzie okazji z nim pogadać. Bo był to KTOŚ, choć nosił się zwyczajnie. Po pierwsze, znał wszystkich. A jak nie znał, a chciał poznać – to poznawał. Miał niebywałą umiejętność zawierania znajomości, skracania dystansu, wczucia się w duszę rozmówcy. I naturalną ciekawość drugiego człowieka. Po drugie, nadzwyczaj skutecznie zaprzeczał tzw. prawdom oczywistym. Z zapałem niszczył stereotypy i zastane przekonania. Udawało mu się to, bo miał wyćwiczony umysł, bo był wielkim erudytą, zachwycającym wiedzą, i wreszcie – bo chciał. Erudyta… Z tym trzeba się urodzić, by wyłapać te wszystkie ciekawe historie, z reguły poukrywane w nudnych relacjach, potem przetworzyć je w barwne opowieści, zapamiętać i w odpowiednim momencie taką anegdotę odpalić. Oto Ludwik Stomma, człowiek mądry i barwny. Skąd takim się wziął? Stanowił przecież, przynajmniej na pierwszy rzut oka, absolutne przeciwieństwo ojca, Stanisława Stommy, posła Katolicko-Społecznego Koła Poselskiego Znak. Stomma senior był wzorem akuratności, człowiekiem wyważonym, do przesady grzecznym. Wydawałoby się, że on i syn to ogień i woda. A jednak… W wydanym przez Iskry „Stommowisku” Ludwik Stomma tak pisał o ojcu: „Czy był dla mnie autorytetem? Strasznie skomplikowana sprawa. Na pewno tak, a jednocześnie większość decyzji życiowych podejmowałem wbrew jego radom, o trybie życia nawet nie wspominając. Zresztą, czy ja w ogóle uznawałem w życiu jakiekolwiek autorytety? Ułamkowo byli nimi Aleksander Gieysztor, Marian Przełęcki, Claude Lévi-Strauss, Konstanty Jeleński, Antoni Gołubiew. Przy wrodzonej krnąbrności i esprit de contradiction o wiele łatwiej byłoby mi wyliczyć takich, którzy nieświadomie kształtowali mnie pośrednio przez mój sprzeciw wobec ich poglądów i postawy. W polityce była to PZPR, polska kołtuńska prawica ze swoimi antysemickimi, antyrosyjskimi, antyniemieckimi i innymi fobiami oraz narodowy klerykalizm. W zasadzie nie byłoby między mną a tatą większych rozbieżności, gdyby nie fakt, że jego zaprzątały przede wszystkim idee, ja zaś byłem nieskończenie bardziej pragmatyczny”. Podobnie ocenia Marian Turski. „Przychodziłem do Stanisława Stommy i do Elwiry na Kanonię. Stomma? Bardzo poważny. Przed wojną był taki termin – myśleć państwowo. To był on, dla niego wartością najwyższą było państwo polskie. I stąd między innymi, jak sądzę, jego akces do grupy pozytywistów warszawskich, do »Tygodnika Warszawskiego«, jeszcze przed wojną, potem oczywiście do »Tygodnika Powszechnego«. To było myślenie, które owocowało niesłychanie krytycznym stosunkiem co do decyzji o wybuchu powstania warszawskiego, coś, co określało jego sposób myślenia i skłaniało do tego, by z reżimem, który mu nie odpowiadał, jednak próbować koabitować, robić swoje. Mówię o tym dlatego, że – wydaje mi się – miało to wpływ na wychowanie Ludwika. Gdy chodziłem do nich, to był uczeń, taki chłopak. Więcej o nim dowiedziałem się w okresie Marca 1968. Chodził wtedy do liceum. I wiem o tym, że zachował się niesłychanie przyzwoicie, buntowniczo, patriotycznie. Myślę, że te wartości, jakie Ludwik wyniósł z domu, potem zaowocowały”. Ja również odnosiłem wrażenie, że Ludwik był w sprawach zasadniczych bardzo podobny do ojca. Miałem okazję kilka razy gościć u Stanisława Stommy, on nawet to odnotował w swoich zapiskach, o czym Ludwik mi później powiedział. Jak mówił, to dlatego chciał mnie poznać, był mnie ciekaw, i od razu zaproponował, byśmy przeszli na ty. A tamte wizyty u seniora Stommy to były długie rozmowy, przeważnie o polityce, tej bieżącej i tej minionej. I z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że owo przeciwstawienie: po jednej stronie stateczny mąż, ojciec, poseł, a po drugiej hulaka, nie jest do końca prawdziwe. Trzeba sięgać głębiej. Wtedy widać, jak wiele ich łączyło. Mówi się o realizmie politycznym Stanisława Stommy. To fakt. Ale trzeba dodać, że ten realizm był możliwy jedynie wówczas, kiedy jego fundamentem były twarde zasady i wyznaczone cele. Bo gdy tego nie ma, realizm okazuje się zwykłym kupczeniem. A oni obaj zasady mieli. Na przykład tę, że „warto być przyzwoitym”. Bo polityka pozbawiona przyzwoitości przestaje być polityką, staje się kuglarstwem. I jeszcze słowo o celach – najkrócej można je określić jako przyciągnięcie Polski do zachodniej Europy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2020, 2020

Kategorie: Sylwetki