Operacja na Seszelach Trenowałem sztuki walki przez większą część dorosłego życia, a w 1999 r miałem za sobą mniej więcej 15 lat kształcenia się w szkole, którą niedaleko mojego domu w południowej Florydzie prowadził koreański mistrz Chung Young Lee. Pewnego dnia tuż przed popołudniowymi zajęciami do naszego dojang przyszedł nieznajomy. Miał około 180 cm wzrostu, a jego ruchy cechowała zwinność charakterystyczna dla wysportowanych ludzi. Uśmiechał się przyjaźnie, chociaż w otaczającej go aurze było coś, co budziło niepokój. Powiedział, że ma na imię Jack*. Był posiadaczem czarnego pasa i się zastanawiał, czy nie zapisać się do naszej szkoły. Mistrz Lee poprosił go o założenie stroju i wzięcie udziału w zajęciach. Ponieważ byłem doświadczonym posiadaczem czarnego pasa, do moich obowiązków należała ocena umiejętności nieznajomego. Miał temu służyć pojedynek pod koniec zajęć. Gdy Jack się przebierał, podszedł do mnie mistrz Lee. – Bądź ostrożny – powiedział. Później położył dłoń na moim ramieniu i dodał: – Obrona. Gdy tylko zaczęliśmy typowe ćwiczenia, stało się jasne, że Jack jest szybki i dobrze wyszkolony. Kiedy nadszedł czas, by stoczyć pojedynek, stanęliśmy naprzeciwko siebie i wymieniliśmy ukłony. Mistrz Lee dał znak. Jack natychmiast zaatakował mnie kopnięciem okrężnym. Zablokowałem je i odpowiedziałem kopnięciem w tył. Mój rywal zrobił unik, po czym zwalił mnie z nóg kopnięciem frontalnym w klatkę piersiową. To, co intuicja podpowiedziała zarówno mnie, jak i mistrzowi Lee, znajdowało potwierdzenie w rzeczywistości. Wyciągnąłem wnioski z tego, co mnie spotkało. Jack nie był przeciwnikiem, którego chciałbym zdenerwować. Gdy zajęcia się skończyły, ucięliśmy sobie we trzech pogawędkę. Jack napomknął o krajach, w których pracował jako „konsultant do spraw bezpieczeństwa” – wszystkie wymienione przez niego miejsca były politycznymi punktami zapalnymi. Nie wchodził w szczegóły, ale obaj z mistrzem Lee wymienialiśmy spojrzenia. Przybysz zapisał się do naszego dojang. W kolejnych miesiącach zadbałem o to, żeby lepiej poznać Jacka. Czasami szliśmy wspólnie na lunch lub na piwo. Nie miałem wątpliwości, że jest szakalem czekającym na kolejne zadanie. Perspektywa dowiedzenia się czegoś więcej na temat jego życia budziła moją ekscytację. Krążyliśmy wokół siebie, prowadząc coś w rodzaju werbalnego pojedynku. Któregoś dnia wspomniał, że w latach 70. miał okazję złożyć krótką wizytę na Seszelach. Nie wierzyłem własnym uszom. Pod koniec lat 70. Chuck Noble, starszy wiceprezes MAIN (międzynarodowej firmy konsultingowej – przyp red.) i emerytowany generał amerykańskiej armii, powiedział, że powinienem się przygotować do wyjazdu na Seszele. Ten wyspiarski kraj położony na Oceanie Indyjskim znajduje się niedaleko wyspy Diego Garcia – jednej z najważniejszych baz wojskowych Pentagonu. Prezydent Seszeli, France-Albert René, groził ujawnieniem informacji dotyczących Diego Garcii, a Waszyngton chciał utrzymać te fakty w tajemnicy. Gdyby ujrzały światło dzienne, Stany Zjednoczone musiałyby zamknąć bazę, która była niezbędnym zapleczem do prowadzenia działań na Bliskim Wschodzie, w Afryce i w niektórych częściach Azji. Moje zadanie miało polegać na tym, żeby przekupstwem i groźbami nakłonić prezydenta do rezygnacji z jego planów. Wkrótce wydarzyło się jednak coś, co zmieniło obraz sytuacji. Tajny agent, który przeniknął do otoczenia Renégo, twierdził, że prezydent nie da się przekupić. Mój wyjazd został odwołany, a w 1981 r. na Seszele wysłano zespół szakali, którzy otrzymali zadanie zamordowania polityka rządzącego krajem. Zostali zdemaskowani, gdy tylko wynajęty przez nich samolot wylądował na Seszelach. Doszło do wymiany ognia, a szakale – otoczeni przez liczniejsze siły wroga dysponujące większą siłą ognia – porwali należącego do linii Air India boeinga 707. Sześciu z nich było przekonanych, że wojsko zestrzeli maszynę tuż po starcie. Postanowili więc zostać na miejscu, wmieszać się w tłum i spróbować uciec w taki sposób. Reszta zmusiła załogę boeinga Air India do startu i skierowania się do Republiki Południowej Afryki. Ta szóstka, która została na Seszelach, została schwytana i uwięziona. Cztery osoby z tego grona skazano na śmierć, dwie pozostałe usłyszały wyroki wieloletniego więzienia. Gdy tylko samolot Air India wylądował w RPA, został otoczony przez tamtejsze siły bezpieczeństwa. Szakale zostali aresztowani i uwięzieni. Spojrzałem na Jacka, zastanawiając się, czy… – Niewiele brakowało, a poleciałbym tam pod koniec lat 70. –