Stan wojenny był operacją polityczną zabezpieczaną wojskowo W tych dniach na rynku księgarskim pojawiła się najnowsza książka gen. Wojciecha Jaruzelskiego „Starsi o 30 lat”, w której powraca on do wydarzeń związanych ze stanem wojennym. Lata 1980-1981 są też dla autora punktem wyjścia do wielu rozdziałów odnoszących się do mentalności i zachowań Polaków i tego, co miało miejsce w ostatnim 30-leciu. „Starsi o 30 lat” to niezwykle ciekawa lektura, pozwalająca bliżej poznać Generała, jego zapatrywania na minione lata i rodaków. Poproszony o rozmowę gen. Jaruzelski z uwagi na stan zdrowia zgodził się w drodze wyjątku udzielić jedynie „Przeglądowi” krótkiego telefonicznego wywiadu, za co jesteśmy mu ogromnie wdzięczni. Rozmawia Paweł Dybicz Czy minione 30 lat zmieniło pana ogląd stanu wojennego, motywów jego wprowadzenia? – Nie, nie zmieniło. Przez te lata miałem możliwość sięgnięcia do źródeł, dokumentów, materiałów i relacji uzyskiwanych nawet, można powiedzieć, z przeciwstawnych stron barykady, z różnych krajów i środowisk. W sumie potwierdzają one, że wprowadzenie stanu wojennego stało się wówczas wyższą koniecznością. Piszę o tym konkretnie i szczegółowo w najnowszej książce. W jakim stopniu opublikowane przez Amerykanów, Rosjan, Niemców i inych dokumenty poszerzyły wiedzę o tamtych czasach? – Poszerzyły o pewne ważne fakty, np. te, które zawarte są w źródłach amerykańskich. Wyraźnie z nich wynika, że Amerykanie wiedzieli, nie tylko od Kuklińskiego, lecz także z innych źródeł, że przygotowywany jest stan wojenny. Jednak nie ostrzegli „Solidarności”, Kościoła ani papieża Jana Pawła II, przede wszystkim nie przestrzegli władzy, że na wprowadzenie stanu wojennego będą musieli ostro zareagować. Amerykanie patrzyli globalnie i dlatego – obiektywnie rzecz biorąc – woleli filozofię „mniejszego zła”. Materiały z byłego Związku Radzieckiego też zawierają liczne informacje. Najważniejsze są oświadczenia i wypowiedzi czołowych przedstawicieli tego kraju – Breżniewa, a także wyższych dowódców wojskowych. Jednoznacznie wskazują one, że to, co dzieje się w Polsce, zagraża międzyblokowej równowadze bezpieczeństwa, przy tym geostrategiczne położenie Polski czyni ją ogniwem newralgicznym. W rezultacie były naciski polityczne, ekonomiczne oraz przygotowania militarne. Czy na stan wojenny należy patrzeć jak na operację wojskową czy polityczną? – Była to operacja polityczna zabezpieczana wojskowo. Wojsko, rzec można, dało oprawę, znaczną część środków, które pozwoliły przeprowadzić tę operację. Jednakże stan wojenny w swojej istocie miał charakter polityczno-administracyjny. Wszelkiego rodzaju ograniczenia czy też rozwiązania, choćby w sferze gospodarczej, były realizowane w ramach realiów tamtych czasów. Oczywiście wojsko odegrało ważną rolę. Ale Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego miała ograniczone uprawnienia. Wszystkie instytucje państwa działały według swych konstytucyjnych uprawnień. Czym pan tłumaczy, że większość Polaków, mimo usilnych starań IPN, nawet po latach uważa stan wojenny za zasadny? – Przede wszystkim jestem wdzięczny tym moim rodakom, którzy w sposób trzeźwy, bez emocji, bez zacietrzewienia takie stanowisko zajmują. Jest to wyraz pamięci o tamtych czasach, głównie starszego pokolenia. Wszystkie sondaże prowadzone jeszcze w latach 80. pokazywały wyraźne poparcie dla stanu wojennego, w tym wysokie zaufanie do Wojska Polskiego. Dowodzi to mądrości naszego społeczeństwa, które widziało i rozumiało, że znaleźliśmy się w krytycznej sytuacji, na krawędzi wielopostaciowej katastrofy. Bezpośrednio było to odczuwalne w udręce życia codziennego społeczeństwa. Obowiązkiem władzy jest zabezpieczenie państwa, w tym gospodarki, przed całkowitym rozkładem. Tym przeświadczeniem trzeba m.in. tłumaczyć to, że miliony Polaków uznają stan wojenny za uzasadniony mimo jego bolesnych, dotkliwych konsekwencji, za które wciąż przepraszam. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Paweł Dybicz