Z piłką przez całe życie – rozmowa z Leszkiem Rylskim

Z piłką przez całe życie – rozmowa z Leszkiem Rylskim

95 LAT LESZKA RYLSKIEGO! Futbol rozrósł się do granic, których nie byliśmy w stanie sobie wyobrazić – Panie Maćku, kiedy rano wstanę i się golę, śpiewam sobie przedwojenne przeboje – ale to jak jestem w dobrym nastroju. A jak nie jestem, to nie śpiewam – zwierza mi się gospodarz, oprowadzając po mieszkaniu na warszawskim Kamionku. Na ścianach gabloty z imponującą kolekcją odznak, przede wszystkim klubów i federacji futbolowych. Pamiątkowe dyplomy, proporczyki, fotografie. Na specjalnym stoliku coś szczególnego – otrzymany w 2009 r. Rubinowy Order Zasługi UEFA. Każdy bardziej wytrawny sympatyk piłki nożnej domyśli się bez trudu, że złożyłem wizytę Leszkowi Juliuszowi Rylskiemu. Syn Janiny z domu Maliszewskiej i Zygmunta urodził się dwa tygodnie przed założeniem PZPN – 6 grudnia 1919 r. w Suwałkach. Śmiało można go zatem tytułować Dostojnym Jubilatem, który godnie i barwnie przeżył już 95 lat! Piłka była, jest i zawsze będzie Jego największą życiową pasją – co podkreśla wielokrotnie podczas naszej serdecznej rozmowy. Jak to właściwie się stało, że wybrano pana do Komitetu Wykonawczego UEFA? – Miałem, rzecz jasna, rekomendację polskich władz. Poznałem, również towarzysko, wielu ciekawych ludzi, m.in. sekretarza generalnego Angielskiej Federacji Piłkarskiej Dennisa Followsa, i oni mnie popierali w wyborach. Tak na marginesie angielski działacz darzył mnie sympatią także z tego powodu, że jestem synem oficera, bo sam podczas II wojny światowej był oficerem łącznikowym przy polskim wojsku w Wielkiej Brytanii. Ponadto działaczom z Zachodu pasowało, żeby w tak doborowym gronie znalazł się ktoś z tzw. krajów demokracji ludowej, a ja się nadawałem, ponieważ mogli się dogadać ze mną bez tłumacza – od przedwojnia znałem język francuski. Rozpoczynając działalność w UEFA, na pewno nawet pan nie marzył, że kiedyś Polska zostanie organizatorem takiego turnieju jak Euro 2012, a pan będzie jednym z jego honorowych przyjaciół. – Wtedy nikt się nie spodziewał, że europejska piłka nożna rozwinie się do takich rozmiarów. Początki UEFA miała bardzo skromne – sekretariat mieścił się w jednym pokoiku Francuskiego Związku Piłki Nożnej. Dzisiaj siedziba to wspaniały gmach w szwajcarskim Nyonie. UEFA przeszła wielką drogę w kierunku popularyzacji tego sportu. Na jej czele stało wielu prezydentów, którzy nadawali rozmach realizowanym programom. Wszystkie miały na celu rozwój piłki nożnej. UEFA zajmuje się wieloma rzeczami, a futbol rozrósł się do granic, których nie byliśmy w stanie sobie wyobrazić. Teraz UEFA oprócz prowadzenia rozgrywek i szkoleń zajmuje się pomocą dla swoich członków. To ona zmieniła oblicze europejskiego futbolu, co dzisiaj możemy obserwować przy okazji takich turniejów jak Euro. A jeśli chodzi o nasze Euro 2012, to przecież gołym okiem widać postęp cywilizacyjny. W UEFA jest pan traktowany z należnymi honorami. – To prawda, że w UEFA działałem wiele lat i aż do 1993 r. jeździłem jako delegat na mecze. Na prywatny użytek prowadzę dokumentację tej mojej międzynarodowej pracy i z dumą stwierdzam, że za granicą byłem w sumie prawie 500 razy, w najróżniejszych zakątkach świata. Najciekawsze były wyjazdy do krajów Ameryki Południowej, USA i Kanady, ale jednym z najdziwniejszych był pobyt w marcu 1980 r. na Kubie. To zupełnie coś innego niż teraz – do dzisiaj wspominam odpoczynek na silnie strzeżonej, niedostępnej dla Kubańczyków słynnej plaży Varadero. Jak pan widzi, życie mam nie tylko długie, lecz także interesujące. Jestem członkiem grupy Amicale des Anciens. Zrzesza ona osoby, które przez co najmniej 12 lat pracy zasłużyły się dla działalności UEFA. Co roku jesteśmy zapraszani na kongres UEFA i odpowiednio tam goszczeni. Takie grono starszych panów, którzy coś tam wnieśli do działalności tej organizacji. Człowiek związkowej roboty Kiedyś zetknąłem się z opinią, że jako działacz rzadko trafiał pan na pierwsze strony gazet, bo nigdy… nie był bohaterem afer. Nie zyskał pan także należnej popularności i jest lepiej znany za granicą niż w Polsce. – Wie pan, uważam, że nadal mam możliwość trzeźwego osądu rzeczywistości. W moim charakterze nie ma tzw. parcia na szkło. Mogę i lubię działać w spokoju, nie wypinając piersi, chociaż tych odznaczeń, przyznaję,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 50/2014

Kategorie: Sport