Z rąk do rąk

Z rąk do rąk

Wymiana jedzenia, rzeczy, prezentów, ale także pomysłów, przysług i idei zawsze jest również wymianą symboliczną i ma znaczenie – nazwijmy to – obrzędowe. Wyobraźmy sobie sytuację, w której – w mechaniczny sposób – każdy podarek rodzi podarek, a każda pomoc skutkuje przekazaniem tego impulsu dalej. Motywowanie pozytywne w wychowaniu daje lepsze efekty niż karanie i dotyczy to też zachowań społecznych. Naukowcy zauważyli, że zachowania agresywne przejawiamy rzadziej w kontekstach i przestrzeniach przyjaznych. A zaufanie buduje się, obdarzając zaufaniem. Różnorakie wymiany są oczywiście cechą współżycia społecznego, budują relacje wspólnotowe i – jako elementy kultury – są dla nas przezroczyste. Źle jest jednak, kiedy te „obroty rzeczy” (włączamy w to wartości, idee czy dobra intelektualne) pracują jedynie w obszarze rodziny, która jest zasadniczo rozszerzeniem „ja” (rzeczy, które robimy dla rodziny, robimy dla siebie). To, co robimy dla rodziny, róbmy dla przyjaciół, znajomych, sąsiadów. A może, z czasem, także dla nieznajomych. Tym bardziej że pojęcie rodzina bywa w Polsce opresyjne, zwyczajowo używane zakłada bowiem naturalizację modelu „tradycyjnego”, czyli katolickiego, patriarchalnego, opartego na związku partnerów heteroseksualnych posiadających chociaż jedno dziecko. W języku naturalizacja tego modelu ujawnia się, kiedy np. na rodzinę matka plus dziecko mówimy „rodzina niepełna”. To określenie chyba niezbyt dobrze spełnia funkcję poręcznego eufemizmu, jest piętnujące, przecież „niepełna” w domyśle znaczy „wybrakowana”. Kiedy zatem całą naszą altruistyczną energię przeznaczamy na opiekę nad rodziną, kierujemy ją dośrodkowo, a jeśli rodzinę traktujemy dodatkowo opozycyjnie wobec społeczeństwa czy świata, zaczynamy się izolować, coraz rzadziej wpuszczamy do siebie (i do domu, i do środka własnego zestawu poglądów), coraz trudniej nam się rozszczelnić. Wkrótce także mniej chętnie dzielimy się i jedzeniem, i wiedzą. Potem pojawia się mechanizm projekcji, polegający na przypisywaniu innym własnych niepożądanych uczuć czy poglądów. Teraz to ONI nie chcą się dzielić ani w ogóle – zrobić cokolwiek dla nas. Na pewno kryją przed nami swoje wspaniałe bibliografie, kluczowe teksty, dramaty, w których zapisano, jak przezwyciężyć kryzys klimatyczny, kapitalizm, biedę, nierówności, rząd, lenistwo, próchnicę. Pewnie ukrywają te najlepsze wiersze, żeby je wycytować na tych bajecznych imprezach, na których nigdy się nie spotkamy. Na pewno mają patent, „lajfhak” na doskonałe lekarstwo, syrop przeciwsmogowy, maseczkę szczęścia. I wreszcie te lęki urealniają się jakoś: patrzymy na nich wilkiem, to oni też na nas łypią. I przestają dzwonić, przychodzić, na ulicy odwracają się, przechodzą na drugą stronę. Tak przepowiednia się spełnia. Teraz możemy śmiało powiedzieć: ludzie są źli. Nie ma w nich ciepła ani serdeczności. Wyrzućmy ich z naszej głowy, z naszego mieszkania, ulicy. Tak się kończy gościnność – dobra, bo polska. A zaczyna redukcja rzeczywistości: do własnego folwarku, firmy, piętra – a na końcu – rodziny. Wycofujemy się. Sfera prywatna jest bezpieczna: kłótnia z samym sobą nie skończy się przecież odebraniem sobie poczucia przynależności, degradacją, wyrzuceniem z pracy. „Bycie dobrym dla rodziny” jako przykład altruizmu i dobrotwórczej wymiany społecznej to wadliwe „ustawienie standardowe”, które nas raczej usypia, daje alibi, pozwala myśleć o sobie dobrze, nawet kiedy jesteśmy egoistyczni, autozwrotni, zapatrzeni w siebie. Dlatego od nowego roku, zamiast znów rzucać palenie i brać się ostro do sportu – rozpocznijmy wymianę Kula – tak jak to robią plemiona z Nowej Gwinei. Okrężna wymiana przedmiotów nie tylko podtrzymuje komunikację, ale również zapewnia stałe relacje społeczne. Dlatego przechodzące z rąk do rąk przedmioty mają znaczenie symboliczne i są podstawą takich społecznych wartości jak szacunek, empatia, serdeczność. Nasze puszczone w obieg dary mogłyby przyczynić się do zawierania sojuszy i w razie czego – pomóc nam przetrwać trudniejsze czasy. Dobrze by było jednoczyć się wokół wspólnych spraw i idei, a także solidaryzować się z tymi, którym się nie powiodło. Niech w wymianie uczestniczą teksty, książki, idee, nie tylko porcje świątecznego ciasta, które zresztą też będą niczego sobie i które wszyscy lubimy, zwłaszcza w taki zimny dzień jak dziś. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety