Za chory na maturę

Za chory na maturę

Helscy nauczyciele przez cztery lata ośmieszali licealistę z porażeniem mózgowym Każdy poranek Michała Kamińskiego zaczyna się powoli. Trzeba rozluźnić mięśnie, wyciszyć się. Jeśli w szkole Michała czeka klasówka, ćwiczenia muszą trwać dłużej. Gdy jest zestresowany, nie panuje nad mimiką i własnym ciałem. Mięśnie przykurczają się i wtedy może łatwo upaść lub coś potrącić. Chorobę wykryto, gdy miał dziewięć miesięcy. Nie rozwijał się, jak inne dzieci. Miał kłopoty ze ssaniem, wykrzywione stopy i ręce, nie siadał, nie podnosił się. Mimo to lekarz orzekł po prostu powolniejszy rozwój. Dopiero wizyta u neurologa odkryła straszliwą prawdę – Michał doznał okołoporodowego urazu, a jego efektem jest MPD – mózgowe porażenie dziecięce. – Tylko rehabilitacja może go nauczyć samodzielności. Ale i tak już straciliście wiele miesięcy – pani neurolog kiwała głową. Przez 19 lat wyrzeczeń, katorżniczej i konsekwentnej pracy mama doprowadziła Michała do matury. Ale jej nie zdał. Bo nauczycielom zabrakło wyobraźni, serca i kompetencji. Michał idzie do szkoły – Po pierwszym szoku postanowiłam walczyć o zdrowie syna – wspomina Jolanta Kamińska. – Godzinami ćwiczyliśmy, a ja ciągle do niego mówiłam i czytałam mu książki. Michał bał się wszystkiego – autobusu, pociągu, ludzi, dźwięku dzwonka, płakał, bo zachodzi słońce. Wówczas o MPD wiedziano niewiele. Gdy nadszedł czas szkoły, postanowiłam zmienić zawód. Byłam nauczycielką pielęgniarstwa, ale postanowiłam zostać nauczycielką w młodszych klasach szkoły podstawowej. Przez pierwsze trzy lata uczyłam Michała wraz z innymi dziećmi. Kolejne lata edukacji były jak zdobywanie Himalajów. Jola uczyła koleżanki postępowania z chorym dzieckiem. Cierpliwość zrobiła swoje. – Dzięki Joli teraz mamy doświadczenie z pracą z dziećmi niepełnosprawnymi, wykształciliśmy nawet dziesięciu terapeutów, bo brakowało nam fachowców – mówi Aleksandra Górecka, dyrektor szkoły podstawowej w Jastarni. – Gdy Michał kończył naszą szkołę, był wesoły i kontaktowy. Chociaż z powodu ograniczeń ruchowych nie uczestniczył w typowych chłopięcych zabawach na podwórku, był akceptowany i miał wielu kolegów. Myślę, że w liceum nie stworzono mu odpowiednich warunków. Michał idzie do liceum Nie miał wyboru – dzieci z porażeniem mózgowym nie mogą się uczyć w szkołach zawodowych, bo żaden lekarz nie wyda im zaświadczenia pozwalającego na naukę zawodu, gdyż mają problemy z koordynacją ruchową. W okolicach Jastarni jest tylko jedno liceum – w Helu. Tam też zapisał się Michał. – Mając poprzednie doświadczenia, bardzo chciałam współpracować z liceum, ale natrafiłam na mur obojętności – mówi Jolanta Kamińska. Michał uczy się wolno i według określonego klucza – musi rozumieć to, czego się uczy. Nie potrafi uczyć się na pamięć. Nauczyciele zaś traktowali go jak przeciętnego ucznia i od początku dawali do zrozumienia, że najwyższa ocena, jaką może uzyskać, to dopuszczająca. Dziecko z MPD ma motywację, jeśli odnosi sukcesy i jest nagradzane. Jeśli ma same porażki, zamyka się we własnym świecie i załamuje. Tak właśnie stało się z Michałem. Rówieśnicy go nie zaakceptowali, bo wydawał się dziwny, inny. Wychowawca nie potrafił sobie poradzić z tym problemem, nie starał się zrozumieć specyfiki choroby chłopca i nie zachęcał do tego uczniów. Mimo wielokrotnych próśb nie przekazywano mamie, co jest zadane, z czego będą sprawdziany. – Nauka z takim dzieckiem jak syn trwa wiele godzin, często kończyliśmy ją dopiero o 1 w nocy, a w szkole nauczyciel pytał go z zupełnie czegoś innego, niż było zadane. Dostawał uwagi, że się nie uczy, podczas gdy każdego dnia niczego innego nie robił. To go dołowało. Był zawstydzany na lekcjach na przykład koniecznością wygłaszania referatów. Wstydził się, bo w stresie mówi wolniej i niewyraźnie ze względu na przykurcze mięśni. Wtedy uczniowie się z niego śmiali, a nauczyciel mówił, że duka i jest nieprzygotowany. Więc on stresował się jeszcze bardziej i w końcu nie mógł nic mówić. W pierwszej klasie zmorą Michała była plastyka. W każdy wtorek wychodził do szkoły zrozpaczony. Nauczycielka ośmieszała go, mówiąc, że nie potrafi utrzymać kredki, robiła złośliwe komentarze na wykonywanych pracach. – Aby uczyć Michała, sama musiałam przerobić cały licealny materiał, ze wszystkich przedmiotów – mówi mama. – Jedynie nauczycielki biologii i historii wykazały

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 29/2004

Kategorie: Kraj