Mamy wiele przepisów wymierzonych w gangsterskie dochody. I wszystkie są nieskuteczne Czy nasze państwo zdoła wreszcie skutecznie uderzyć w mafijne fortuny? W decydującą fazę wkracza właśnie prowadzona przez służby skarbowe rozległa kontrola majątków gangsterów i członków ich rodzin. Chodzi tu o prawie 350 osób podejrzewanych o uczestniczenie w działalności grup przestępczych. Kontrola trwa długo, ponad rok, jest efektem porozumienia zawartego jeszcze przez ministrów finansów oraz spraw wewnętrznych rządu premiera Buzka. Można się jednak obawiać, że ta góra urodzi mysz, bo w Polsce przestępca czasem wprawdzie traci życie i wolność, ale nie traci zgromadzonego majątku. Jak wiadomo, Al Capone został skazany nie za bandytyzm czy kierowanie związkiem przestępczym, ale za niezapłacone podatki. Był to najprostszy sposób posadzenia za kratki króla Chicago, skoro wymiar sprawiedliwości nie mógł mu udowodnić żadnych rozbojów. To się jednak tylko tak łatwo mówi. Wykrycie nieujawnionych źródeł dochodów, od których nie zapłacono podatków, powiązanie ich z osobą gangstera, zbadanie przepływu kapitałów, wyliczenie sum należnych państwu – wszystko to wymagało wielomiesięcznej i niemało kosztującej pracy oraz odwagi agentów federalnych wprowadzonych w struktury gangu. Zadanie stojące przed polskimi agentami z pewnością nie jest łatwiejsze. Nie mamy Ala Capone, mamy natomiast „Carringtona”. Rozpoczął się proces jego gangu, oskarżonego m.in. o nielegalny handel alkoholem. I problemem nie jest to, ile lat dostaną ludzie Carringtona, ale to, ile pieniędzy należnych skarbowi państwa uda się od nich wyegzekwować. Za kratki trafili „Malizna”, „Dziad”, „Oczko” i wielu innych, lecz ich majątkom nic nie zagroziło. Gangster „Kajtek”, ubogi rencista, posiada cztery luksusowo wyposażone wille pod Warszawą, „Malizna” – kilka apartamentów i dom, „Dziad” – dwa domy, motel i kilka działek na Mazurach. Oprócz tego duże sumy na kontach w bankach polskich i zagranicznych. Wydatki Andrzeja Kolikowskiego, „Pershinga”, o ponad 2,5 mld st. zł przekraczały zgłoszone przez niego dochody. „Pershing” zginął – jego pieniądze zostały nienaruszone. Każdemu wolno inwestować – Nie da się dokładnie określić wielkości gangsterskich majątków, ale to wielomilionowe fortuny. Wielkie pieniądze czekają, aż przestępcy powychodzą z cel. Jeśli nie zdołamy uczynić przestępczości nieopłacalną, gangi ciągle będą się odtwarzać – mówi komisarz Zbigniew Matwiej z Komendy Głównej Policji. A zdaniem Krzysztofa Janika, ministra spraw wewnętrznych i administracji, przestępca przelicza zyski na dni więzienia i wychodzi mu dniówka, dla której warto siedzieć. Czy można go jej pozbawić? Dotychczasowe doświadczenia mówią, iż jest to praktycznie niewykonalne, bo nie są znane przypadki puszczenia naszych gangsterów w skarpetkach. Na razie za pieniądze pochodzące z haraczy, handlu narkotykami czy przemytu bez większego kłopotu kupują przedsiębiorstwa, domy, ziemię, limuzyny, akcje i obligacje. Właściwie kupują nie oni, lecz ich rodziny, przyjaciele, kochanki, a także obcy ludzie wynajęci za niewielkie pieniądze (już od 500 zł miesięcznie) do pełnienia roli formalnych właścicieli. Szacuje się, że w ten sposób procesowi prania podlega w Polsce nawet do 10 mld zł rocznie. Czy obecne regulacje rzeczywiście nie dają wymiarowi sprawiedliwości żadnych szans położenia ręki na tych pieniądzach? Nie ma już w naszym prawie karnym przepisów umożliwiających konfiskatę mienia. Wykreślono je z kodeksu po 1989 r., bo zostały, nie bez powodu, uznane za relikt niechlubnej przeszłości, umożliwiający nękanie ludzi niewygodnych dla władzy. Nie ma zresztą konfiskaty w państwach Unii czy w USA. Ale jak mówi była minister Barbara Piwnik – często, by zaatakować finanse przestępców, wystarczy konsekwentnie stosować te rozwiązania prawne, które już istnieją, a teoretycznie jest ich sporo (patrz ramka). Czego nie da się zrobić? Z obecnych przepisów wynika, że przestępcy można odebrać limuzynę czy dom – trzeba mu jednak udowodnić, iż kupił je za pieniądze uzyskane z przestępstwa, co jest praktycznie niewykonalne. Owszem, można domniemywać, że skoro gangster nie ma żadnych oficjalnych dochodów, to na swoje bmw zarobił rozbojem – jednak domniemanie to nie dowód. Sąd może oczywiście wymierzyć członkowi mafii grzywnę do wysokości 720 tys. zł, ale zdarza się to rzadko, choć wyroków takich stopniowo przybywa. W sprawach, gdzie jednym z zarzutów był udział w grupie mającej na celu popełnienie przestępstwa, w 2000 r. (to najnowsze statystyki) orzeczono w całym kraju tylko dziewięć grzywien.
Tagi:
Andrzej Dryszel