Zaczęło się od palenia słupów granicznych

Zaczęło się od palenia słupów granicznych

Wyrośliśmy z niechęci do amerykanizacji Europy Rozmowa z Arnem Krausem, przewodniczącym międzynarodowej Federacji Domów Europejskich (FIME) – Wielu Polaków myśli ciągle, że określenie „Dom Europejski” wymyślił ostatni przywódca ZSRR, Michaił Gorbaczow, w latach 80. Federacja, którą pan kieruje, dowodzi, że stało się to ponad 40 lat wcześniej. – Dokładnie 51 lat. Pierwszy powstał w 1951 r. w Marienbergu, a mój Dom Europejski – Akademia Europejska w Oxenhausen – w 1954 r. Dziesięć lat po inauguracji tej idei działało już 17 Domów Europejskich w pięciu krajach Europy Zachodniej. – Kiedy powoływał pan swój Dom, dlaczego pan to robił? Mało kto marzył chyba wtedy o zjednoczeniu całego kontynentu. – Początki naszego ruchu wywodzą się ze sprzeciwu wobec… amerykanizacji Europy. Dom, który powstał np. w Marienbergu, założono jako przeciwwagę dla działającego w tej miejscowości Domu Amerykańskiego. USA w całych Niemczech budowały takie placówki promujące tzw. american way of life – amerykański styl życia. Wielu młodych ludzi sprzeciwiało się takiej indoktrynacji. Z tego powodu powstał m.in. Europejski Związek Młodzieży, do którego wstąpiłem jako 19-latek. Pięć lat później organizowałem już własny Dom Europejski, żeby pokazać światu, że mamy swoją własną drogę i przyszłość. – Dlaczego jednak Dom Europejski, a nie Dom Niemiecki? – Po drugiej wojnie światowej młode pokolenie Niemców było jak najdalsze od nacjonalistycznych idei i iluzji. Powtarzaliśmy sobie: Niemcy muszą być w Europie, nie ponad nią czy obok niej. – Dużo było was na początku? – Najwięcej organizatorów Domów Europejskich było właśnie w Niemczech. Mało kto to dzisiaj pamięta, ale wielu z nas paliło słupy graniczne, wzywało do likwidacji wszystkich granic w Europie. Pamiętam, że zajmowaliśmy posterunki na granicach, np. pomiędzy Niemcami i Francją. – Czym zajmowały się Domy Europejskie na początku swego istnienia, a co robią w dzisiejszych czasach? – 50 lat temu dyskutowaliśmy, czym wspólna Europa powinna i mogłaby być. Odbywaliśmy seminaria, prowadziliśmy wśród ludzi akcje promujące ideę UE. Punktem odniesienia była dla nas m.in. książka „Paneuropa” z 1923 r., a także idee wielkich pro-Europejczyków okresu międzywojennego, Aristide’a Brianda i Gustava Stresemanna. Odwoływaliśmy się też do hasła Winstona Churchilla, który już po wojnie zachęcał: Budujcie wspólną Europę. – Jednak Anglicy generalnie nie są zbyt wielkimi zwolennikami europejskiej jedności? – To prawda. Sam Churchill sugerował: zjednoczona Europa, ale bez Wielkiej Brytanii. Także dzisiaj znamienny jest fakt, że na Wyspach Brytyjskich działają jedynie trzy Domy Europejskie; wszystkie daleko od Londynu. Stale stamtąd słyszymy: Unia Europejska to sprawa rządu, a nie opinii publicznej. – Celem była Europa wspólna od Atlantyku po Ural, czy jedynie ograniczona do Europy Zachodniej? – Wielu z nas było przekonanych, że najdalej w latach 60. będziemy mieć już wspólną konstytucję i wspólną armię, ale oczywiście wszystko do żelaznej kurtyny, czyli bez komunistycznej Europy Wschodniej. Pamiętam zresztą, że wiele osób pytało, czy w ten sposób nie zdradzimy tej drugiej części kontynentu. Ale inni odpowiadali: nie, po prostu na razie do jedności przygotowuje się Zachód, a Wschód dołączy później. – No i sprawdziło się. Cieszy się pan, że wschodnia część kontynentu wkracza właśnie do UE? – Nie tylko cieszę się. Ja pracuję dla tego celu przez całe życie. Już w latach 70. i 80. prowadziliśmy akcje popularyzujące idee europejskie w krajach komunistycznych – w Polsce, w Czechach, na Węgrzech. Dzięki temu już na początku 1990 r. mogły powstać pierwsze Domy Europejskie w waszym kraju – w Wałbrzychu, Opolu oraz w Ustroniu Śląskim. – Najważniejsze na dzisiaj sprawy dla federacji to… – Po pierwsze, rozszerzenie Unii Europejskiej. Po drugie, prace konwentu, który przygotowuje zasady reformy UE i podstawy koncepcji funkcjonowania wspólnej Europy w przyszłości. Powiedziałbym nawet, że konwent wydaje się dla nas ważniejszy, ponieważ na bazie prac tego ciała powstanie przecież przyszła konstytucja Europy. Trzeba uzgodnić, co w XXI w. powinny załatwiać regiony i władze lokalne, co rządy w poszczególnych krajach, a jaka część naszego życia powinna podlegać jednolitym regulacjom europejskim. – Domy zaczynały jako

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 30/2002

Kategorie: Świat