Zadłużeni we frankach wygrywają z bankami

Zadłużeni we frankach wygrywają z bankami

Europejskie sądy coraz częściej stają po stronie obywateli, którzy zaciągnęli kredyty w obcych walutach Mieszkańcy niektórych państw europejskich, którzy kilka lat temu zaciągnęli kredyty we frankach szwajcarskich i czują się w związku z tym oszukani, zaczynają wygrywać w sądach batalie przeciwko bankom. W lipcu historyczny wyrok zapadł w Chorwacji, są też pierwsze wygrane w Hiszpanii i Bośni. Na Węgrzech rząd Viktora Orbána zamierza pomóc obywatelom i nakazać bankom przewalutowanie kredytów. 4 lipca 2013 r. był dla ok. 100 tys. chorwackich kredytobiorców frankowych wielkim dniem. Sąd gospodarczy w Zagrzebiu stanął wtedy po stronie oskarżyciela, czyli stowarzyszenia ochrony konsumentów Potrošač, które występowało w imieniu zrzeszenia kredytobiorców Franak. Pozew zbiorowy dotyczył ośmiu instytucji: chorwackich oddziałów włoskich banków UniCredit oraz Intesa Sanpaolo, austriackich Erste Banku, Raiffeisena oraz Hypo Alpe Adria Banku, węgierskiego OTP, oddziału francuskiego Société Générale, noszącego tu nazwę Splitska Banka, i rosyjskiego Sbierbanku. Sprawę, która przez chorwackie media została nazwana „Szwajcar”, przez rok z uwagą śledzili zainteresowani nie tylko w kraju, ale i w całym regionie, gdzie tysiące osób również spłaca pożyczki zaciągnięte w szwajcarskiej walucie. Wielkie zwycięstwo małego człowieka Podczas procesu zeznawali liczni świadkowie, którzy czuli się oszukani przez banki. – Spłacam kredyt o czasie, ale mniej jem, codziennie mniej – zeznawał w marcu jeden ze świadków, 39-letni Davor Baljak z Puli. Zaciągnął on kredyt mieszkaniowy we frankach szwajcarskich w 2006 r. Początkowo płacił 2,8 tys. kun (1 kuna chorwacka to ok. 0,55 zł), ostatnio jego rata osiągnęła już wysokość 4,6 tys. kun. I choć on i jego żona mają stałe zatrudnienie, to co miesiąc ledwie udaje im się związać koniec z końcem. W tym samym roku zapożyczył się też tłumacz i dziennikarz Slavko Antunović, którego przed podpisaniem umowy kredytowej opiewającej na 975 684 kuny, o stopie procentowej 4,5%, pracownica banku zapewniała, że kurs franka na pewno nie wzrośnie. Miała go przekonywać, że nawet jeżeli tak się stanie, to miesięczna rata zwiększy się co najwyżej o 100-200 kun. Szybko jednak różnica ta wyniosła ponad 3 tys. i podczas gdy pierwszą ratę w 2006 r. płacił w wysokości 4,6 tys. kun, to już w 2011 r. wzrosła ona do 8 tys. – Wszędzie reklamowano kredyty we frankach jako kredyty dla młodych, jako urzeczywistnienie moich snów! Dziś jestem zakładnikiem banku, a egzystencja mojej rodziny jest zagrożona – mówił Antunović. Zeznania tych oraz wielu innych świadków wpłynęły na decyzję sędziego Radovana Dobronicia, który nakazał przewalutowanie kredytów po kursie z dnia ich zaciągnięcia oraz skonwertowanie oprocentowania na stałe. Do tego, wygłaszając przeszło trzygodzinne uzasadnienie postanowienia, przestrzegł on banki przed arogancją i butą oraz wezwał je, by spróbowały pójść z klientami na ugodę. Ostrzegł, że jeżeli wyrok stanie się prawomocny, może nastąpić zalew pozwów ze strony poszkodowanych klientów, co mogłoby wykończyć każdy bank. Jednocześnie przypomniał, że to oskarżeni odrzucili wcześniej wezwanie Potrošača do ugody i że muszą zrozumieć wagę prawa o ochronie konsumentów. – Wiem, że ta decyzja będzie miała konsekwencje dla banków – przyznał sędzia Dobronić. Choć zgodził się z bankowcami, że nie mogli przewidzieć przyszłości, stwierdził, że wiedzieli, iż może dojść do umiarkowanego wzrostu franka, a nie mówiąc o tym klientom, nie działali w dobrej wierze. Banki również nie wyjaśniły klientom ryzyka zadłużenia we frankach w czasie fluktuacji kursu oraz przemilczały, że Chorwacki Bank Narodowy chroni kunę jedynie w stosunku do kursu euro. Powiedziały tylko, że stopa procentowa dla kredytów we frankach jest korzystna. – Ryzyko wynikające z kombinacji klauzuli walutowej i zmiennej stopy procentowej jest zwiększone do granic, które czynią je zupełnie nieakceptowalnym – powiedział w uzasadnieniu sędzia Dobronić. W mediach zawrzało, atmosfera zwycięstwa szarego człowieka nad mocarnymi bankami udzieliła się wszystkim. „Dawid kopnął Goliata”, „Policzek dla banków”, „Wielkie zwycięstwo małego człowieka” – takie i podobne tytuły krzyczały z czołówek gazet. Bohaterką stała się też adwokatka, która podjęła się reprezentowania zadłużonych, Nicole Kwiatkowski, nazwana przez Chorwatów ich Erin Brockovich. Mimo osobistej tragedii, jaką była śmierć męża w czasie postępowania, pani Kwiatkowski nie poddała się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 38/2013

Kategorie: Świat