Zagrodnik i plenipotent gromadzki

Zagrodnik i plenipotent gromadzki

Legenda Jakuba Szeli Próba rekonstrukcji biografii Jakuba Szeli obarczona jest wieloma trudnościami. Po pierwsze, Szela był niepiśmienny, nie pozostawił więc potomnym prawie żadnych egonarracji, czyli źródeł przez siebie wytworzonych. Po drugie, i co ważniejsze, przez ponad 175 lat narosło wokół niego tyle mitów, że trudno wydzielić z jego życiorysu elementy fantastyczne. (…) Zanim jednak przejdziemy do legend o Szeli, spróbujmy ustalić kilka podstawowych faktów. Te znane są przede wszystkim dzięki pracom Tomasza Szuberta, który w 2013 r. na łamach „Kwartalnika Historycznego” i „Przeglądu Historycznego” przekonująco wypełnił luki w życiorysie Szeli, po czym w 2014 r. wydał jego pierwszą (!) biografię naukową. Do tego czasu wiele elementów życiorysu Szeli pozostawało niejasnych i nawet „Polski Słownik Biograficzny” nie podawał jednej daty jego urodzin i śmierci ani pewnych informacji o jego żonach i dzieciach. Osiągnięciem Szuberta jest m.in. ustalenie najbardziej prawdopodobnej daty urodzin „króla chłopów” na 14 lipca 1787 r., czyli dzień imienin Jakóba, bo tak do reformy języka polskiego z 1936 r. zapisywano to imię. Najbardziej prawdopodobnej, gdyż w literaturze długo funkcjonowała data 15 listopada, która wynikała z dwóch błędów w odczytaniu źródeł. Pierwszy wziął się z prozaicznej omyłki rozszyfrowania zapisu miesiąca. Drugi z niedostrzeżenia faktu, że do ok. 1815 r. w księgach metrykalnych podawano jedynie datę chrztu, a nie urodzin. Chrzest Szeli odbył się 15 lipca, jego narodziny wydarzyły się więc zapewne dzień wcześniej, w dniu jego świętego patrona. Jakub Szela urodził się w Smarzowej koło Pilzna, wsi należącej do cyrkułu tarnowskiego (dzisiejszej Smarżowej, w gminie Brzostek województwa podkarpackiego), jako syn Jana i Anny z Łukasików. Miał siedmioro rodzeństwa (Marianna, Katarzyna, Kazimierz, Michał, Regina, Agata, Barbara), lecz dojrzałego wieku dożyli tylko brat Kazimierz i siostra Katarzyna, co potwierdza dość typową wówczas wysoką umieralność dzieci. Należał do rodziny średniozamożnych zagrodników, która – według sporządzonego pierwszego katastru austriackiego Metryki Józefińskiej, czyli oszacowania dochodów z gruntów – posiadała tzw. gospodarstwo półrolne, z przypisaną trzydniową pańszczyzną pieszą (po 156 dni w roku). Robocizna wpisanych do ksiąg w 1787 r. Marcina, Piotra i Wawrzyńca Szelów wyceniona została w przypadku dwóch pierwszych na ok. 18,5 florena, a w przypadku ostatniego z nich na 23,5 florena. Najbogatszy chłop w Smarzowej płacił wówczas 96, a najbiedniejszy 6 florenów. Nie oznacza to jednak, że naszemu bohaterowi wiodło się dobrze, gdyż istniał zakaz dzielenia ziemi, który oznaczał, że całą gospodarkę po śmierci ojca dziedziczył najstarszy syn. Nie wiadomo więc, w jaki sposób w rękach drugiego w kolejności Jakuba w 1820 r. były dwa pola o wielkości prawie 8 morgów, czyli ok. 4,5 ha, i czemu w 1829 r. jego gospodarka wynosiła już niemal 9 morgów. Wiemy natomiast, że uprawiał na nich zboże i owies, a jego robociznę wyceniono wówczas na ponad 11 florenów (za hektolitr owsa płacono w 1820 r. 2 floreny i 48 krajcarów), co sytuowało go dość blisko najbiedniejszego zagrodnika sprzed ostatniego katastru z 1787 r. Żył więc z pewnością skromnie, choć pamiętać należy, że w stratyfikacji mieszkańców wsi znacznie niżej od niego znajdowali się ci, którzy nie posiadali nawet spłachetka ziemi (komornicy). Co ciekawe, w tym samym czasie jego brat Kazimierz gospodarował aż na 32 morgach, co czyniło go najbogatszym kmieciem we wsi. Fakt ten zaskakuje, jeśli wziąć pod uwagę skromną sytuację materialną Szelów w końcu XVIII w.; nie dziwi więc, że stanowił pretekst do powstania plotek o przyczynach tego wzbogacenia. Jeśli zaś chodzi o pańszczyznę, przypisane były Jakubowi dwa dni piesze w tygodniu i uprzędzenie nici z dwu sztuk włókna – typowe obciążenie dla gospodarstwa jego wielkości. Dane te nie mówią jednak wiele o tym, jakim gospodarzem był Szela. Barwnego opisu dostarcza szczęśliwie jego chrześniak Jędrzej Szydłoski: „Ja u tego Szeli mojego chrzestnego ojca prawie co dzień byłem, bo miał on 2 pary wołów – młodsze się pasły u nas, ja wieczór odganiał, a stare były koło domu. Jednego roku wygnał te małe na jarmark do Frysztaka, mało dawali, zabił jednego, nasolił do cebrów, a jak zjedli, znowu zabił drugiego i zjadł […]. Na wiosnę jednym starym wołem oborywał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 35/2023

Kategorie: Historia