Zakaz prac domowych

Zakaz prac domowych

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wyparcie z polskiej edukacji zadań domowych wymaga radykalnej zmiany całego systemu nauczania, na którym bazujemy od prawie 200 lat.

„Nie wiem, po co to rządzący zrobili. Nikt nie prosił, nikt ich nie pytał. Prawdopodobnie będzie teraz jeszcze gorzej, niż było z pracami domowymi, bo nie wiadomo, co nauczyciele wymyślą w zamian, a przecież nam nie odpuszczą, bo sami nie mają wyjścia. Spodziewam się kompletnego chaosu”, tak powiedziała do mnie oburzona córka, kiedy na poprawę humoru po ciężkim dniu przypomnieliśmy, że już za tydzień nie będzie musiała odrabiać w domu lekcji – opowiada Tomasz, ojciec 12-letniej Ady.

Dziewczynka miała niestety rację. Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziło bez przemyślenia tematu zakaz prac domowych w młodszych klasach, tylko dlatego, że był to istotny element kampanii wyborczej Donalda Tuska. MEN pod przywództwem Barbary Nowackiej w ogóle nie przygotowało szkół do tego ruchu. W przeciwieństwie do 12-latki pani minister i specjaliści, na których w kółko się powoływała, nie przewidzieli konsekwencji zmiany wymuszonej nie faktyczną potrzebą, lecz kalkulacją polityczną. Po przeszło dwóch miesiącach od wprowadzenia zmian zdania co do skutków nadal są podzielone. Widać jednak, że albo nie wyszło z tego nic dobrego, albo – w tych lepszych przypadkach – w ogóle nic z tego nie wynikło.

22 marca 2024 r. ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka podpisała rozporządzenie odnoszące się do zakazu prac domowych. Od 1 kwietnia 2024 r. nauczyciele w klasach I-III nie zadają nic do wykonania przez ucznia w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych. W klasach IV-VIII zadania są zaś dla chętnych, ale nie można ich podsumować oceną w dzienniku. Dla uczniów szkół ponadpodstawowych natomiast nie zmieniło się nic. 

Wszystko zaczęło się jeszcze w czasie kampanii wyborczej, w której po wystąpieniu we Włocławku Donald Tusk obiecał, że gdy dojdzie do władzy, zniesie obowiązek zadań domowych. Obecny premier dotrzymał słowa, czego dokonał rękami ministry Nowackiej.

Kiedyś były prace domowe.

– Koszmar zaczął się tuż po Wielkanocy. W weekend poprzedzający powrót do szkoły elektroniczny dziennik Librus oszalał. Co jakiś czas rozbrzmiewał dźwięk powiadomień. Każda kolejna wiadomość informowała, że w nadchodzącym tygodniu Adaś będzie miał kolejną kartkówkę. Pierwsza myśl dziecka: „Mamo! To przez zakaz prac domowych” – opowiada Amelia, mama 11-latka, i dodaje: – Skończyło się na sześciu kartkówkach w jednym tygodniu. Dziecko w piątek było tak wymęczone, że poszło spać około godz. 15, tuż po powrocie ze szkoły. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 25/2024

Kategorie: Kraj