Zakochane zza grobu

Pamiętnik, w którym opisał kobiety swojego życia. Chciał, by przeczytały go po jego śmierci – Musisz pójść, bo pomyślą, że jesteś obrażona na jego śmierć – Agata powiedziała to do lustra, a ono odpowiedziało, że i tak wszyscy wiedzą, jak była wściekła na pogrzebie Andrzeja. Stała z boku i paliła papierosa za papierosem. W pół roku później Katarzyna, żona Andrzeja, przysłała jej zaproszenie, by w trzecią niedzielę listopada spotkały się nad grobem. “Przez lata byłaś przyjaciółką naszego domu, nie wyobrażam sobie tego dnia bez ciebie” – napisała Katarzyna. Przez lata byłaś kochanką pana domu, tak chciała napisać, ale wtedy Agata nie przyjechałaby na pewno. Janina, od czasu kiedy przeszła na emeryturę, leczyła tylko znajomych. Andrzeja spotkała przypadkowo, jeszcze kiedy pracowała w klinice kardiologii. On leczył dusze, ona serca. – Nigdy nie sądziłam, że zostaniesz psychiatrą – powiedziała. Po chwili siedzieli w jej gabinecie i wspominali studia. Skupiony na sobie i przypodobaniu się profesorom Andrzej szybko dostał porządny oddział. Jak przystało na psychiatrę, ożenił się ze swoją pacjentką. Teraz, po latach, Janina zajęła się jego rozdętym sercem. Kiedy stawał przed nią półnagi, nie myślała o tamtych paru nocach sprzed lat. Był jej pierwszym mężczyzną, więc jak wszystko, co dopiero poznawane, miał swoje miejsce w jej życiu. Ale po nim byli inni, ciekawsi. Monika potrzebowała pieniędzy. Dopóki Andrzej żył, wystarczyło zadzwonić i po paru jękliwych – “dziadku pomóż”, dostawała kilkaset złotych. Teraz wszystko się skończyło. Dziadek nie obudził się pewnej niedzieli. choć pozwolono mu spać do południa. Katarzyna w ogóle nie interesowała się wnuczką. Uważała, że studentka powinna na siebie zarobić. Katarzyna nie jest winna temu, że matka Moniki z prostej szosy wpadła na drzewo. No nic, postanowiła Monika, trzeba jechać. Może w czasie tych listopadowych wspominek Katarzyna rozklei się choć trochę. Choć na parę złotych. Monika zacisnęła usta. Jeśli dzisiaj nie dostanie nic po dobroci, zrobi aferę. Coś po dziadku na pewno jej się należy. Katarzyna spojrzała w lustro. Przyjdą wszystkie. Łapczywe kobiety. Jedna będzie podglądać drugą. Żona, wnuczka, lekarka i kochanka. Co spadnie w błoto Przyspieszyły. Łagodny zmierzch zaraz zamieni się w ciemności. Szły pod prąd. Ludzie wychodzili zmęczeni i spokojni, że co mogli, zrobili dla zmarłych. Rozmowa się nie kleiła. Wycałowały się pod bramą, potem ustaliły, że kupią wspólną wiązankę. Katarzyna była rozczarowana. Gdyby każda kupowała od siebie, Agata na pewno wybrałaby purpurowe róże, a tak – Janina zadecydowała, że najlepsze będzie tradycyjne koło z chryzantem. – Nie mam kasy – Monika rozłożyła ręce. – Zapłacę za ciebie – uśmiechnęła się Agata. No, proszę, jakie zgodne złodziejki – Katarzyna potrząsnęła torbą zniczy – jedna wyłudzała od Andrzeja pieniądze, druga uczucia. Cmentarz tonął w przymarzłych kwiatach. – Zawsze tu marznę – Janina poprawiła szal. Szły w milczeniu – Janina równym krokiem, Agata tanecznie omijając kałuże, Monika ciągnęła nogę za nogą, Katarzyna niepewnie stawiała skręconą, prawą stopę. Po dziesięciu minutach marszu miały wrażenie, że wszyscy już umarli. Warszawskie Bródno to morze grobów. Idziesz i wiesz, że już nie ma końca. – Mam dość – jęknęła Monika, gdy kolejny marmurowy aniołek zajrzał jej w twarz – zaraz chyba zobaczę swój grób. – Już doszłyśmy, najmłodsza jesteś, a najbardziej narzekasz – Katarzyna skręciła w kolejny kwadrat z upchniętymi mogiłami. Grób był wypucowany i obłożony chryzantemami. – O nie – jęknęła Agata. Nieudolnie wyskrobana w granicie twarz Andrzeja. – Chcę mieć go zawsze obok siebie – wyjaśniła Katarzyna. – Ale dziadek tak nie wyglądał – Monika podeszła bliżej. – Wiem najlepiej, jaka była ostatnia wola zmarłego – odpowiedziała Katarzyna. – We wszystkim znasz jego wolę? – Janina zapalała znicze. Teraz stanęła wyprostowana. Marmurowe oczy Andrzeja spoglądały gdzieś ponad nią. Zamilkły. Jak ta Agata się ubiera – pomyślała Katarzyna – chociaż na cmentarz zrezygnowałaby z tych słodkich kolorów. – Ale by się dziadek zdziwił, gdyby nas zobaczył tu wszystkie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 46/2000

Kategorie: Przegląd poleca