Powrót do domu z Wybrzeża. Zajeżdżamy do Malborka – tłumy, zapchane po brzegi obszerne parkingi, nasze dzieci grymaszą, nie chcą zwiedzać, mają lepsze zamki w grach komputerowych. Więc rezygnujemy ze zwiedzania wnętrz, oglądamy tylko fasadę i podziwiamy ogrom bryły. Nabiera ona dynamizmu, gdy obok w wielkim pędzie przejeżdża srebrna torpeda pociągu. Terror dzieci, żona się złości, ja wpadam w depresję. Ale wszystko się wycisza, jedziemy już spokojnie i bezpiecznie. Antek mi tłumaczy: „Nie interesuje mnie przeszłość, tylko przyszłość jest ważna”. Nowe pokolenia zmienią świat nie do poznania. • To dorośli, kierowani zyskiem, wymyślili gry komputerowe i wkręcili w nie dzieci. I już niemal wszystkie są od nich uzależnione. Z młodzieżą też inny problem. Badania mówią, że ponad połowa młodych chce z Polski wyjechać i pracować za granicą, można założyć, że połowa z tej połowy nie wróci. A pamiętam gadanie PiS, że emigracja młodych to wina Platformy i Tuska. Że za PiS już nie będą emigrować, tak dobrze im będzie w Polsce. Młodzi nie mają szans choćby na własne mieszkanie. Gdzie są te setki tysięcy mieszkań, które nasi dobrodzieje mieli dla nich wybudować? • Niewierzący w globalne ocieplenie będą musieli się nawrócić. Patrzę na termometr w moim Międzylesiu, raz zdarzyło się aż 37 st. w cieniu. Nie było nas kilka dni w domu, nikt nie podlewał roślin w ogrodzie, ale większość jakimś cudem przeżyła. Najlepiej ma się dzikie wino, oplotło nasz dom, jakby chciało wyssać z niego wszystkie soki. Stoimy zaledwie na progu wielkich zmian klimatycznych, młodsi będą z rozrzewnieniem wspominać ten próg, na progu jeszcze dało się wytrzymać. Ale nasza prawica narodowa w to nie wierzy, wierzy w słowa Biblii: „Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”. Możemy więc do woli dewastować naszą planetę. Politycy PiS i partyjny elektorat wątpią w globalne ocieplenie, racjonalne argumenty nie trafiają do zakutych łbów. • Jeśli przed progiem kampanii wyborczej Jarosław Kaczyński jest tak brutalny, przekraczając wszelkie granice przyzwoitości i rozsądku, to co będzie dalej? Kaczyński jest już nieruchawym starszym panem, a jednak gorączkowo krzątał się po kraju i ukrzepiał wiernych w wierze. Jakby walczył o życie. Bo walczy o życie. Nie ma niczego innego niż polityka, nie interesował się nigdy kobietami, nie zależy mu na dobrach materialnych, zależy mu tylko na władzy. Jak przegra wybory, wylatuje w niesławie na zawsze z polityki, a PiS się rozpadnie. Opozycja z kolei walczy, by uratować Polskę przed dalszymi rządami PiS, które są jak rak z przerzutami, więc oni też walczą o życie i mają usprawiedliwienie na zastosowanie wszelkich dostępnych środków. Będzie obrzydliwie. • „Co pana martwi w dzisiejszej Polsce?”, zapytano Marka Kondrata: „Bezsilność tych, którzy chcieliby coś poprawić, i obojętność tych, którzy nie uczestniczą w organizacji swojego kraju. Pozostali, czyli te 30% entuzjastów obecnej władzy, głównie ludzi starszych i słabo wykształconych, też mnie martwią, ale inaczej. Sama władza: ludzie cyniczni, którzy żyją z władzy, zarazem traktowani przez swojego guru jak brudne szmaty »nadające się do posprzątania domu« – to nie martwi, to brzydzi. (…) 30 lat to strasznie krótko. Za mało, aby wyprostować wszystkie zaszłości”. Marku, 30 lat to kupa czasu, popatrz, jak szybko i radykalnie zmieniło się niemieckie społeczeństwo po wojnie. U nas były warunki do hodowania własnej niedojrzałości i fobii. • Wygląda na to, że przehulaliśmy dobre czasy. Polska nie została doprowadzona do bankructwa, ale przejedliśmy rezerwy, które można było zgromadzić na wszelki wypadek. A ekonomiczna historia świata mówi, że po dobrych czasach przychodzą kryzysy. Czytam, że aż 43% rodaków nie ma żadnych oszczędności, nie ma żadnej poduszki finansowej na wypadek kłopotów. Jak spać bez takiej „poduszki”? Z mojej poduszki wyfruwa pierze, nadal jednak mam na czym położyć głowę. Gdziekolwiek kupuję, płacę więcej, moja fryzjerka właśnie zdrożała o 10 zł. Mój dom jest „na gaz”, strach myśleć o zimie. W restauracjach ceny wyższe o 20%. Wakacje stają się niemożliwie drogie. Mimo wszystko cieszę się z inflacji, bo jestem gotowy do największych poświęceń, byle szlag trafił PiS.