Jesteśmy stworzeniami społecznymi, nasza wrodzona skłonność do kooperacji może nas uratować Współpraca (wspólna praca w celu osiągnięcia wspólnego celu) i kooperacja (działania w celu osiągnięcia własnego celu jako części wspólnego celu) to szeroki obszar praktyki, któremu wiele dyscyplin akademickich, tak różnych jak nauki polityczne, antropologia, psychologia, prawo ekonomiczne czy biologia, poświęciło niezliczone książki i artykuły. Naszym celem nie jest zagłębianie się w szczegółach tak obszernego tematu, ale zbadanie kilku narracji dotyczących tego, co mogłoby poszerzyć naszą zdolność do współpracy i kooperacji (od tej chwili oba terminy będą stosowane w powiązaniu) i co to wszystko oznacza. Sprawa jest jasna: globalny ład zawodzi z powodu naszej coraz większej niemożności wspólnej pracy na poziomie globalnym i międzynarodowym. Jednak wszystkie narastające problemy, z jakimi się mierzymy, mają charakter globalny. Pandemie, zmiany klimatyczne, bioróżnorodność, geopolityka, handel i inwestycje, wzrost gospodarczy, cyberbezpieczeństwo, zarządzanie technologią – wszystkie te i inne kłopoty globalne mogą być z powodzeniem opanowane tylko w ramach współpracy. Po prostu powinniśmy traktować ich rozwiązanie jako dobro publiczne. Spokojny świat, zdrowy świat, świat pozwalający oddychać, czysty świat, sprawiedliwy świat: każdy z nich powinien być uważany za globalne dobro publiczne, którego zapewnienie zależy od naszej zdolności do globalnej współpracy. Taka pilna konieczność ujawniła się w związku z COVID-19: nie ma czegoś takiego jak globalne państwo, które dostarczy szczepionkę całemu światu, więc wysiłki w celu zaszczepienia maksymalnej liczby ludzi spadają na organizacje międzynarodowe, których możliwości ograniczane są przez konkurencyjne interesy państwowe oraz mozaikę częściowych porozumień i inicjatyw negocjowanych między 200 suwerennymi państwami. To nie działa. Brak globalnej kooperacji i nieustanne kłótnie o dzielenie się obciążeniami oznaczały, że 21 listopada 2021 r. zaledwie 54,7% światowej populacji było zaszczepione. Pojawienie się i identyfikacja wariantu Omikron może dowieść, że to niepowodzenie ma poważne konsekwencje. Polaryzacja, rywalizacja geopolityczna, podziały etniczne i pęknięcia społeczne sprawiają, że współpraca staje się coraz trudniejsza. Z drugiej strony w miarę pogarszania się naszych globalnych problemów może w końcu zrozumiemy, że nie ma innego wyboru niż kooperacja? Może w końcu dojdziemy do wniosku, że jeżeli nie będziemy współpracować lepiej, będziemy zgubieni? Może dotrze do nas wreszcie fakt, że wszyscy dzielimy jedną planetę i że przeznaczeniem nas wszystkich jest nierozerwalne powiązanie, że jesteśmy jedną cywilizacją w jednej biosferze? Jeżeli tak, może to zrozumienie uwolni wybuch współpracy i kreatywności? Może, ale diabeł tkwi w szczegółach. Rozważa je Martin Wolf: „Jak by to mogło działać nie tylko w ciągu najbliższych kilku lat, ale najprawdopodobniej wielu dziesięcioleci, a może pokoleń? Krótka odpowiedź: z trudem. Dłuższa odpowiedź: przez bycie ambitnie pragmatycznymi. Musimy pogodzić się z tym, że dzielimy naszą planetę i wchodzimy we wzajemne interakcje zbyt poważnie, by uniknąć współpracy, niezależnie od tego, jak bardzo się nawzajem nie lubimy. To, co musimy zrobić, to określenie i internalizacja fundamentalnych interesów, które nas jednoczą”. Jak jednak możemy osiągnąć to, do czego namawia nas felietonista „Financial Times”? Jak możemy być „ambitnie pragmatyczni”? Jak wygląda „ambitny pragmatyzm”? Pierwszy istotny krok w stronę „ambitnego pragmatyzmu” to obalenie dominującej narracji. Przez stulecia, jeżeli nie tysiąclecia, większość naszych społeczeństw funkcjonowała w myśl założenia, że człowiek jest człowiekowi wilkiem (rzymski poeta i dramaturg Plaut powiedział to w trzecim stuleciu przed naszą erą: Homo homini lupus). W XVII w. brytyjski filozof Thomas Hobbes spopularyzował koncepcję, że w stanie naturalnym „każdy za siebie”. Ta zasada może być silniejsza w społeczeństwach zachodnich, gdzie istnieje silna tradycja indywidualizmu, ale narracja, że walczymy każdy za siebie i musimy ignorować potrzeby innych (oczywiście z pewnymi wyjątkami), jest powszechna wszędzie, tym bardziej, im wyżej ktoś się wspina po drabinie społecznej. Nie jest to fortunne, że wiele osób z branży rynków finansowych żartuje: „Chcesz mieć przyjaciela, wynajmij psa”. Ale takie narracje są fałszywe, a prawda jest całkowicie inna: jesteśmy „z natury” zwierzętami społecznymi – obserwacja poparta teraz przez naukę. Filozofka i neuronaukowczyni Patricia Churchland podzieliła się z nami takimi przemyśleniami: „Tym, co mnie zainteresowało w ostatnich 10 czy 15 latach, była neurobiologia i biologia ewolucyjna, pokazujące, że jesteśmy, jak