Żałosne pośmiewisko

Żałosne pośmiewisko

W trwającym od kilkunastu miesięcy procesie odbijania państwa przez PiS, po wielowiekowej niewoli, władza odniosła kolejny sukces. Szczegółowo opisują go odbite już wcześniej media publiczne i wydawane za pieniądze spółek skarbu państwa tygodniki rządowe. Odbicia sali sejmowej co prawda nie było, bo opozycja sama uznała, że stanie obok mównicy pora zakończyć, ale o wielkim sukcesie lidera PiS mówi się na okrągło. A rzekomą klęskę opozycji opłakują nawet jej zwolennicy. Piszę o rzekomej klęsce, bo jak ocenić to, co się działo przez ostatnie trzy tygodnie? Jaki jest w końcu bilans strasznego puczu? Żałosne pośmiewisko. A najsmutniejsze, co zostało po starym roku, to sposób uchwalania ustawy budżetowej. I czy ktoś może to, co w tej sprawie zrobiła partia rządząca, uznać za działanie przemyślane, logiczne i spójne? Przecież partia mająca większość sejmową mogła i powinna tę najważniejszą uchwałę przeprowadzić w sposób zgodny z wszelkimi procedurami. Miała wystarczająco wiele czasu i wszystkie do tego instrumenty. Tymczasem zrobiono tak, że ta ustawa ze względu na kabaretowy tryb uchwalenia będzie kwestionowana i podważana. Ci, którzy do tego doprowadzili, są politycznymi dyletantami i szkodnikami. I żadne fanfary ani dytyramby sławiące geniusz partii i jej prezesa tego smutnego faktu nie są w stanie przykryć. Dziadowskie postępowanie z budżetem państwa pokazuje, że dziś mamy władzę, której kwalifikacje opisałem wyżej. I opozycję, o której można powiedzieć tyle, że ta jej część, którą pamiętamy z ław rządowych Tuska, mogłaby dziś dla dobra Polski znaleźć sobie zajęcie poza polityką. O tym, że politycy są nieustannie w służbie dla dobra Polski, chętnie mówili zwłaszcza ci, którzy teraz rządzą. I oni szczególnie lamentowali, że w związku z okupacją sali sejmowej nie mogą pracować. A przecież za tę pracę suweren im płaci. Byłaby to prawda, gdyby ich marszałek nie ogłosił dwutygodniowych, dodatkowych wakacji poselskich. A tym Polakom, którzy nie akceptują działań władzy, nie pozostaje już nic innego jak uznanie, że zmiana obecnego stanu rzeczy zależeć będzie od ich samoorganizacji. Bo na opozycję parlamentarną mogą liczyć w sposób bardzo ograniczony. Szczerze mówiąc, najlepiej by było, gdyby jej politycy dali spokój autentycznym protestom społeczeństwa i swoimi wystąpieniami nie odbierali im wiarygodności. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2017, 2017

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański