Na czarno-białej okładce PRZEGLĄDU, który ukazał się po katastrofie pod Smoleńskiem, był tytuł „Solidarni w żałobie”. Tak wtedy myśleliśmy. Mimo że bardzo krytycznie ocenialiśmy ówczesnego prezydenta i rząd PiS. Uznaliśmy, że ta katastrofa przekreśla wcześniejsze pretensje. Że w obliczu takiego nieszczęścia nie ma miejsca na małostkowe podziały i wyrzuty. Dziś też uważam, że główna myśl, z jaką chcieliśmy trafić do Czytelników, miała głęboki sens. Solidarni w żałobie. Tego chcieliśmy. I myśleliśmy, że tak może być. Że bezsens tylu śmierci może dać chociaż to, że jako społeczeństwo będziemy wobec siebie bardziej solidarni. Przez pierwsze dni wydawało się nawet, że to możliwe. Hołd ofiarom oddawali ludzie mający inne rodowody i poglądy polityczne. Ale tak było tylko przez kilka pierwszych dni. Najsmutniejsze po tych sześciu latach jest to, że nic się nie zmieniło w działaniach państwa. Nie ma już rządowych samolotów i nie ma pułku, który woził VIP-ów. A co jest? Stary bałagan, niekompetencja urzędników, nieprzestrzeganie procedur i myślenie, że jakoś to będzie. BOR działa jak wtedy, a może jeszcze gorzej. Polityka zawładnęła kadrami na niebywałą skalę. Marnymi kadrami. Szefami urzędów zostają ludzie bez pojęcia, wiedzy i umiejętności. Szefami spółek skarbu państwa – partyjni wybrańcy. Za bałagan, bezmyślność i filozofię, że jakoś to będzie, życiem zapłacili pasażerowie Tu-154. I owo przekonanie, że „jakoś to będzie”, jest najsmutniejszym łącznikiem między rokiem 2010 a 2016. A za parawanem często powtarzanych słów, że państwo zawiodło, kryją się przecież ludzie. Różnego typu nieudacznicy, lenie i bałaganiarze, obsadzani przez kolejne partie rządzące i wymieniani na podobnych, tyle że mających innych promotorów politycznych. Mit smoleński i wiara w zamach pomogły PiS przetrwać trudne lata w opozycji. A po wygranych wyborach partyjne obyczaje stały się państwowymi. Wcześniejsze aberracje i szaleństwa przybrały postać oficjalnych poglądów władz państwa. Cykl comiesięcznych obchodów katastrofy zapewniał stałą obecność w mediach kolejnych wersji wydarzeń: od sztucznego helu i dobijania rannych po kilkanaście innych, o których nikt już nie pamięta. Ale smród po tych oszczerstwach został. Przez 72 miesiące tragiczną katastrofę lotniczą zamieniono w inne, kompletnie zafałszowane wydarzenie. I w taką wersję wierzy 30% Polaków. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański