Pod naciskiem Francji we wrześniu 1939 r. doszło do przewrotu w polskich władzach Władysław Sikorski zawdzięczał władzę Francji. Wykorzystując kontakty w Paryżu, pozbył się politycznych przeciwników i wywalczył dla siebie tekę premiera i wodza naczelnego. Ceną, jaką za to zapłacił, była zgoda na ingerowanie przez mocarstwa zachodnie w wewnętrzne sprawy Polski. Jest wrzesień 1939 r. Zbliżające się do Warszawy wojska niemieckie zmuszają polskie władze do opuszczenia stolicy. Prezydent Ignacy Mościcki wraz z całym rządem ewakuuje się do Rumunii, gdzie niespodziewanie zostaje internowany. Wobec niemożności dalszego pełnienia obowiązków głowy państwa Mościcki zaocznie mianuje swoim następcą Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, byłego adiutanta Józefa Piłsudskiego, a obecnie ambasadora RP w Rzymie. Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta jest powołanie premiera. Zgodnie z powszechnym oczekiwaniem tekę szefa rządu otrzymuje gen. Kazimierz Sosnkowski. Sanacja zachowuje pełnię władzy na emigracji. Na drodze do realizacji powyższego scenariusza stanęła Francja. Paryż od początku patrzył niechętnie na sanacyjne rządy. O ile Józefa Piłsudskiego traktowano nad Sekwaną jak polityka europejskiego formatu, o tyle jego następcy napotykali chłód, a nawet wrogość. Szczególnie alergicznie odnoszono się do Józefa Becka. Niespełna rok po objęciu funkcji ministra spraw zagranicznych zdołał zrazić do siebie całą francuską elitę. Kiedy więc Beck przybył z oficjalną wizytą do Paryża we wrześniu 1933 r., na dworcu przywitał go pomniejszy urzędnik, co było rażącym złamaniem protokołu dyplomatycznego. Tego afrontu szef polskiej dyplomacji nigdy nie zapomniał. ODRZUCIĆ BECKA Także Francja nie zmieniła stosunku do Becka i całej sanacji. Dopiero groźba niemieckiego uderzenia skłoniła Paryż do ocieplenia relacji z Warszawą. Jednak nawet wówczas nie zrezygnowano ze starań o zmiany personalne w polskim rządzie. Podczas wizyty marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego w Paryżu, do której doszło w 1936 r., gospodarze zażądali dymisji Becka. Z dwojga złego woleli rozmawiać ze Śmigłym niż z proniemieckim – ich zdaniem – szefem polskiej dyplomacji. Najchętniej jednak Francuzi pozbyliby się całego sanacyjnego rządu, zastępując go gabinetem pod wodzą gen. Władysława Sikorskiego. Francja kochała Sikorskiego nie mniej, niż Sikorski kochał Francję. Jeszcze jako młody oficer zdobył przychylność tamtejszej kadry wojskowej. W 1928 r. do księgarń trafiła jego praca na temat wojny polsko-bolszewickiej. Niemal równocześnie z jej polskim wydaniem ukazała się wersja francuska z przedmową samego Ferdinanda Focha. Od tego czasu Sikorski regularnie spotykał się z francuskimi dowódcami. Wyjazdy te zakończyły się dopiero po osobistej interwencji Becka. Minister obawiał się rosnącego autorytetu Sikorskiego nie tyle we Francji, ile przede wszystkim w kraju, zawiedzionym rezultatami sanacyjnych rządów. Jednak dopóki Polska pozostawała suwerenna, dopóty Francuzi mieli ograniczone pole działania. Mogli sugerować, prosić, nawet żądać, lecz ich wpływ na polską politykę pozostawał niewielki. Sytuacja zmieniła się we wrześniu 1939 r. Najpierw atak hitlerowski, a następnie wkroczenie Armii Czerwonej na Kresy Wschodnie zachwiały fundamentami państwa. Nie widząc szansy na skuteczną obronę kraju, polskie władze na czele z prezydentem, premierem i wodzem naczelnym podjęły decyzję o ewakuacji do Rumunii. Stamtąd planowały przedostać się do sojuszniczej Francji, by tam odbudować polską armię. Wbrew wcześniejszym uzgodnieniom niedługo po przekroczeniu granicy polskie władze zostały internowane. Pozostając w formalnym sojuszu z III Rzeszą, Bukareszt nie mógł lekceważyć żądań Berlina. Jak jednak nieoficjalnie przyznawali rumuńscy politycy, źródeł tej decyzji należało szukać we francuskiej ambasadzie. Niektórzy historycy sugerują nawet, że przygotowania do internowania polskich władz Francuzi rozpoczęli tuż po wybuchu wojny. Chociaż działali oni bez zgody swojego rządu, trudno przypuszczać, by ktokolwiek w Paryżu próbował ich powstrzymać. W swój plan wciągnęli niemal cały rumuński rząd oraz króla Karola. PLANOWANY ZAMACH O planowanym zamachu stanu wiedzieli także niektórzy polscy dyplomaci. Do przewrotu niedwuznacznie namawiał ich sam Sikorski, który w Rumunii znalazł się w tym samym czasie co polskie władze. Generał nie tylko nie został internowany, lecz dzięki pomocy francuskich dyplomatów miał wolny dostęp do rumuńskiego kierownictwa. Poparcie Paryża dodało mu autorytetu na tyle, że mógł poczuć się już nieformalnym wodzem naczelnym. „Rząd obecny i klika musi
Tagi:
Krzysztof Wasilewski