Zapłodnienie z kosmosu

Wieczory z patarafką  Nie zdajemy sobie na co dzień sprawy z tego, że dzielimy się na dwie bardzo od siebie oddalone kategorie społeczne „racjonalistów” i „entuzjastów” paranauki. Oczywiście, są to określenia fałszywe, chodzi po prostu o to, czy się uznaje istnienie zjawisk nadnormalnych, czy też nie. Jest to jednak podział, rzekłbym, sezonowy, bo argumenty na rzecz istnienia zjawisk paranormalnych rosną w tempie lawinowym i wkrótce już nie będzie żadnych wątpliwości. Sceptycy po prostu wyginą, tak jak wyginęli zwolennicy płaskiej Ziemi. Konsekwencje dzisiejszego podziału są jednak ogromne, bo idzie za nimi zmiana całego światopoglądu. Mnie osobiście mało na tym zależy, co więcej, wolę mieć do czynienia ze sceptykami, bo mam o czym pisać, a stąd z czego żyć. Niemniej jednak należę na razie do frakcji mniejszościowej. Należy do niej także Maciej Kuczyński, o którego książce chciałbym teraz napisać. Ściślej, o książce „Życie spadło z nieba”. Kuczyński – literat, dziennikarz, paleontolog, znawca zagadnień z pogranicza istnienia – napisał bowiem dużo innych książek, a wszystkich omówić nie mogę. Stworzył też określenie „misnatyka”, łączące mistykę z naturą. Nie powiem, żeby mnie całkiem zachwyciło, ale jakoś to nazwać rzeczywiście trzeba. Lwią część jego książek zajmuje walka z wiatrakami, czyli przekonywanie sceptyków, że Ziemia jest okrągła. Ja robię to samo, więc nie będę się rozwodził nad tym, że Kuczyński też nie jest wielbłądem. Natomiast jego wnioski są bardziej od moich konkretne i tu jest chyba miejsce na polemikę. Kuczyński sądzi mianowicie, że takie współczesne odkrycia, jak „podwójna helisa” życia, były już od dawna znane cywilizacjom preantycznym, a przede wszystkim Indianom z epoki prekolumbijskiej. Nie potrafię podjąć tego wątku rozumowania, bo nie rozumiem hieroglifów indiańskich. Moim zdaniem, Kuczyński trochę się zapędził i wziął motywy falliczne za kosmiczne. Zresztą, żadna to różnica, bo fallus w akcie narodzin, tak czy owak, odgrywa zasadniczą rolę. A czy zapłodnienie przyszło rzeczywiście z kosmosu, nie wiem. Ryzykowna jest także teoria ewolucji wedle Darwina, ale Kuczyński odwołuje się do czegoś w rodzaju platońskiego świata idei, w całkiem unowocześnionej wersji Sheldraka. Ściślej mówiąc, nie chodzi o samą ewolucję, ale o przyczyny ją wywołujące. Kuczyński twierdzi, że zepchnięcie wszystkiego na omyłki w przekazywaniu kodu genetycznego jest błędem, bo inaczej roiłoby się cały czas od form pośrednich, a tymczasem tego nie ma. Rzeczywiście, coś w tym jest. Ale jest to w praktyce powrót do starej koncepcji niezmiennych, oddzielonych od siebie niezłomnymi barierami gatunków. Nie wydaje mi się, żeby można było to w całej rozciągłości przyjąć. Możliwe są przecież inne interpretacje, np. zachodzenie mutacji przy wzroście promieniowania. Równie dyskusyjne jest twierdzenie, że religie nie mają całkiem związku z poczuciem strachu. Natura sama przez się jest spokojna, spokojny był też człowiek pierwotny. Otóż daleki jestem od stwierdzenia, że religia jest po prostu wynikiem strachu przed zaskakującym nas światem, ale twierdzenie Kuczyńskiego jest nazbyt radykalne. Natomiast twierdzenie, że już zwierzęta mają jakieś poczucia eschatologiczne, wydaje mi się bardzo celne. Czytelnik może mieć wrażenie, że zniechęcam do czytania książki Kuczyńskiego. Ależ przeciwnie! Książka jest prawdziwie pasjonująca i zdecydowana większość jej zawartości, choć nie zgadza się z tym, czego nas nauczono w szkole, jest ewidentnie prawdziwa. Ja wyciągnąłem tylko to, co mi się wydawało dyskusyjne, bo inaczej, o czym bym pisał? Kuczyński jest może radykalniejszy ode mnie, a może po prostu bardziej pewny swego. Ale rzeczywiście styk tego, co było kiedyś poczytywane za mistyczne i niesprawdzone z najoczywistszą realnością, robi się już tak szeroki, że zaprzeczyć temu nie sposób. Natura świata jest inna, niż dotąd myśleliśmy i strefa tego, co „misnatyczne”, będzie rosła i to chyba bardzo szybko. Bo już przekroczyła punkt krytyczny, chociaż wielu „realistów” jeszcze tego nie spostrzegło. Cóż, ducunt volentes fata, nolentes trahunt, inaczej nie będzie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 28/2001

Kategorie: Felietony