Zatapialni politycy, niezatapialne podziały – rozmowa z prof. Wojciechem Łukowskim
Prof. Wojciech Łukowski politolog, socjolog Symbolem koncepcji świata PO jest Orlik, a symbolem koncepcji PiS jest Smoleńsk. Tu jest Polska i tu jest Polska – Zaskoczony jest pan tą egzaltacją, która wybuchła po wyborach? Miało być spokojne PiS, a okazuje się, że jest zupełnie inaczej – Nie jestem zaskoczony. Kampania wyborcza to było chwilowe uspokojenie. To była próba oszukania części wyborców, że warto zagłosować na PiS, bo ono jest już inne. Ale to się skończyło. Następuje powrót do bardzo gwałtownej, jednoznacznej polaryzacji. – Według jakiej osi podziału? – Ano właśnie. Zazwyczaj jest tak, że próba polaryzacji przestrzeni politycznej, która jest formułowana w postaci różnych postulatów, wypowiedzi, zarzutów, oskarżeń, odbywa się w pewnej korespondencji z realnymi problemami społecznymi. A mam wrażenie, że próba budowania głównej osi podziału wokół Smoleńska jest bardzo odległa od tego, co rzeczywiście dzieli polskie społeczeństwo. Dlatego spodziewam się, że po stronie zwolenników PiS narastać będą irytacja i złość na tę partię. Że właściwie o czym wy mówicie? Jak długo można rozgrywać tę kwestię, traktując ją jako główny problem do rozstrzygnięcia w najbliższych latach w Polsce? – A ta irytacja narasta? – Trudno się przebić przez skorupę, którą PiS się otoczyło. Dotrzeć do tego, co jest bardziej ukryte. Dowiedzieć się, jaka kwestia organizuje PiS-owskie myślenie o świecie. Po pierwsze, szukajmy wroga – Że Rosjanie knują i są wrogo nastawieni wobec Polaków, że rząd chachmęci. Że jesteśmy zawsze pokrzywdzeni, oszukiwani. – Wiele planów tego myślenia można by pokazać. Choć liderzy PiS mają ten problem, że wyczerpuje się konfrontacyjny model budowania polskiej tożsamości. Np. konfrontacji polsko-niemieckiej. Choć w IV RP była silna próba podtrzymania konfrontacyjnego modelu poprzez starcie z Eriką Steinbach, stworzenie pewnej postawy, jej radykalizację. PiS próbowało odtwarzać stare schematy, znane choćby z czasów Gomułki. – A model konfrontacji polsko-rosyjskiej? – Paradoksalnie model ten został pod Smoleńskiem w dużym stopniu unieważniony. W ten sposób wyczerpał się konfrontacyjny model relacji z sąsiadami, który dawał nam poczucie swoistości, odrębności, spójności historycznej, na takim bardzo podstawowym, elementarnym poziomie. Z drugiej strony, niezwykle trudno jest dziś w Europie, w Polsce też, zbudować absolutnie odrębną narrację – że wprawdzie nie ma konfliktu, ale nasz pomysł na świat jest odrębny, swoisty. Mam wrażenie, że katastrofa smoleńska stworzyła okazję, pozór, że jednak konfrontacja ciągle istnieje. – Przecież osłabiła model konfrontacji polsko-rosyjskiej. – Ale zbudowała inny – symbolicznej wojny domowej. Zaryzykowałbym tezę, że to jest symboliczna III wojna. Próba bowiem wzbudzenia zaangażowania emocjonalnego w Polsce, próba mobilizacji jest równa tej, jaka powinna towarzyszyć społeczeństwu, państwu w sytuacji elementarnego, egzystencjalnego zagrożenia. I tak jak obserwuję działania PiS – to oni ewidentnie chcą to zrobić. Ale nie jest to nic nowego, dokładnie ten sam schemat był widoczny w całej koncepcji IV RP. – Że naród jest zagrożony przez wrogów wewnętrznych: to byli oficerowie WSI, niezlustrowani agenci, postkomuna. A teraz mamy ukrywaczy Smoleńska, tych, którzy chcą ukryć prawdziwe kulisy tej katastrofy. – Trudno mi sobie wyobrazić coś, co mogłoby przebić Smoleńsk w roli absolutnego pewnika, aksjomatu, o którym się nie dyskutuje. Przecież tego typu zdarzenia, śmierć tylu osób z najwyższych władz, zdarzają się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nas zaatakuje wróg. Nie mógł tego zrobić nikt inny, nie ma innej opcji. Bo opatrzność czuwa nad nami cały czas, przez wieki. A tu nagle pojawił się niezwykle perfidny, ukryty przeciwnik, który próbuje zniszczyć naszą tożsamość, wyjątkowość. Musimy więc się przed nim bronić, demaskować jego knowania. Dwie Polski, dwa języki – Czy inteligent to przyjmie? Kto w to uwierzy? – Gdyby to zostało tak sformułowane, jak ja teraz próbuję sformułować – to stosunkowo niewiele osób dałoby się takiemu przekazowi uwieść. Ale, po pierwsze, przekaz ten jest ładnie obudowany, ma swój ornament. A po drugie, wpisuje się on w dynamikę budowania konfliktu czy podziału społecznego, w który to podział angażuje się także druga strona. Przy czym ta druga strona nie chce prowadzić wojny o Smoleńsk, ponieważ uważa za absurdalne