Koń trojański PO, ciągnący tę partię na dno, nie narzeka na brak apetytu. Michał Kamiński czuje się tak pewnie pod parasolem Ewy Kopacz, że w przerwach między posiłkami niemiłosiernie młotkuje Schetynę. A na wszelki wypadek zaczął się też podlizywać Tuskowi. Ogłosił nawet, że czeka na jego powrót z Brukseli, bo tylko on może pociągnąć opozycję. Ten sam Tusk, o którym, całkiem niedawno Kamiński mówił, że „wszystko, czego dotknie Tusk, zamienia się w g…”. Jako że powszechnie znana jest skłonność Tuska do wybaczania, a jego miłosierdzie jest legendarne, to i Misiek może liczyć na abolicję. Złośliwi mówią jednak, że dopiero wtedy, gdy przywiezie głowę Schetyny. I to by jakoś tłumaczyło zachowanie Miśka. Ale tylko trochę. Bo zbadanie relacji Miśka z Platformą jest robotą dla prawdziwych fachowców. Czas więc na psychiatrów. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint